jak już ktoś napisał we wcześniejszym temacie nie jestem fanem mniejszości seksualnych...a może charakterystycznej dla nich nachalności ale mimo to film ten przekonał mnie do siebie(nie twierdze że alterseksulaność w tym filmie jest nachalna ale wywołuje momentami niesmak przynajmniej u mnie).i tak sobie myślę mając jeszcze przed oczami ostatnie sceny, że warto uwierzyć we własną tożsamość, nawet jeśli jest ona tak popieprzona jak u głównego bohatera. kino takie jest dobrą odtrutką na ciężką holiłudzką chorobę jednoznaczności, prostoty i wyłącznej prawdy...polecam bo jest pozytywnie...