są przedstawione tendencyjnie, nawet karykaturalnie bym rzekł w porównaniu do Anglików?
Poczynając od porucznika Horsta, który sam o sobie mówi że jest nieudacznikiem, żona zostawiła
go dla przyjaciela i w głupich wypadkach jeszcze przed wybuchem wojny doprowadził do śmierci
swoich podwładnych. W scenie ze stropem płacze - tu jego słabość wychodzi po raz pierwszy.
Następnie sierżant Strunk - początkowo wydaje się być siepaczem porucznika, ale wychodzi na to,
że jest bogatym fabrykantem. Ale w toku filmu staje się jasne, że tak naprawdę jest wrażliwcem o
duszy artysty, choć nie mógł oddać się swojej pasji ze względu na despotę ojca (?). No i na koniec
perełka - kapral Josef , czyli nieprzejednany i fanatyczny Hitlerjugend, a tak naprawdę dziecko i
panikarz.
W porównaniu z nimi Anglicy to opoki rycerskości i męstwa. Zawsze dżentelmen kapitan Charles,
który potrafi zgasić jednym zdaniem groźnego Norwega oskarżającego ich o zdradę, a także
gunner wyglądający jak wsiowy Dyzio, ale jednak niezły cwaniak z zachowania i nie mniej silna
jednostka niż kapitan.
Ogólnie film mi się podobał, trochę za bardzo "teatralny" w ujęciach, tzn. mało lokacji, ale ten zarys
postaci rzucił mi się po seansie.
Doskonale cię rozumiem, oglądając ten film miałem identyczne przemyślenia o ty.
Stare porzekadło mówi że "Zwycięzców nikt nie sądzi", jako ludzie żyjący 70 lat po II wojnie światowej jesteśmy postawieni przed faktem dokonanym jakim jest porażka III rzeszy w konflikcie zbrojnym z lat 39-45 ubiegłego wieku. Niemcy a raczej naziści bo tak określają ich własne wnuki, muszą zostać pokazani w złym świetle ze względu na edukację młodszych pokoleń.No bo przecież kto ci pokaże w filmie dobrego zbrodniarza wojennego, oczywiście uogólniam wiem że wśród Niemców było wiele dobrych ludzi....Film jest nakręcony przez Norwegów i Szwedów.Co prawda Szwecja nie brała udziału w II wś za to Norwegia w większości była pod okupacją niemiecką a ludność była germanizowana tak samo jak i w Polsce.Nie jestem wstanie sobie wyobrazić np polskiego filmu gdzie grają dobrzy, silni, mężni żołnierze w mundurach Wehrmachtu...Zwykłemu europejczykowi wydaje się że nie wolno naziście doprawiać ludzkiej twarzy ponieważ podepczemy wtedy victorię nad złem.
Co do Anglików to oczywiście są strasznie przesłodzeni ale jak inaczej można pokazać aliantów którzy walczyli z nazistami?
Generalnie film można uznać za propagandowy ale gdyby role bohaterów się odwróciły tz Aliantów pokazać jako leszczy i jełopów a Żołnierzy Osi jako mężnych i prawych ludzi to film trafił by do archiwum filmów zakazanych jako propagujący neonazistowskie zachowania.Tak naprawdę to historia napisała scenariusz tego filmu jak i wielu innych, prostym innym przykładem może być Wojna w Wietnamie...Znam tylko jeden film w którym amerykańscy żołnierze są przedstawieni jak zwierzęta a nie na odwrót.To zwycięscy piszą karty historii i to d nich zależy jak będzie ich zwycięstwo postrzegane.
Ofiar wojny nie miałem jeszcze okazji zobaczyć, miałem na myśli "Czas Apokalipsy" na podstawie książki "Jądro Ciemności".
Generalnie do tego filmu należy się przygotować, nie ze względu na drastyczność scen ale na nieprzebraną nudę.
Na początku też tak pomyślałam. Jednak po zastanowieniu doszłam do wniosku, że Anglicy nie byli jednak aż tak bardzo wyidealizowani. No, może poza kapitanem. ;)
Po pierwsze Smith, który jest w moim odczuciu niekulturalny, nie liczy się z uczuciami innych, chociażby wtedy, gdy podtarł się książką Josefa. Niemcy zostali pokazani jako wrażliwcy, może dlatego, że uważa sie ich często za ludzi bez serca? Do tego podczas wymiany zdań o historii pokazane jest, że Brytyjczycy też mają swoje "grzeszki" i chociaż oskarżają Niemców o zagarnianie ziemi, oni przecież robili to samo, tyle że w inny sposób i w innym stylu.
Jak dla mnie Niemcy zostali pokazani także jako ofiary propagandy, wychowania i systemu. Najlepiej widać to po Josefie, ale myslę, że zaznaczone jest to też u pozostałych.
Wszystko pięknie ale "niekulturalny i nie liczy się z uczuciami innych" to dobre określenie dla łobuza z domowego przedszkola a nie żołnierza który walczy o życie w górskiej chacie razem z żołnierzami wroga.
Zastanawiam się w jakim świecie ty żyjesz. Wojna to nie jest spotkanie kółka poetyckiego aby liczyć się z uczuciami innych, wojna to zabijanie ludzi. Żołnierz na wojnie to człowiek który zabija ludzi i który cały czas może być zabity. A zabijanie na wojnie to nie są czułe pożegnania po postrzale który zostawia małą dziurkę, to są flaki na wierzchu, pourywane kończyny, ludzie płonący żywcem, roztrzaskane głowy.
Żołnierz będący na wojnie nie tylko widzi takie obrazki, ale sam może się stać takim obrazkiem i sam powoduje takie obrazki. Kultura i uczucie innych to ostatnia rzecz którą taki żołnierz się przejmuje, bo ma ważniejsze zmartwienia, np uważać aby wrogi żołnierz nie ostrzelił mu czoła. Ta sytuacja wymaga od człowieka obnizenia wrażliwości, bo to czy ktoś się urazi czy nie to są pierdoły na tle latających kul.
Nie chodzi mi o jakieś sentymenty podczas walk, miłiosierdzie czy inne pierdoły. Ale zauważ, że sytuacja w domku była trochę inna. Byli wrogami- to fakt. Ale jednocześnie byli od siebie uzależnieni. Po co być chamskim, kiedy to nieczmu nie służy? Wiele osób widziało flaki, bryzgającą krew, kawałki mózgów, głodzone dzieci itp. i to nie tylko żołnierze. A mimo to, wiele z nich starało się być ludźmi. Wiadomo, że nie było kolorowo, nikt nie skakał na kwiecistej łące z jednorożcami, ale niektórzy zachowali człowieczeństwo. Bo wojna to, według mnie jest właśnie sprawdzianem na nasze człowieczeństwo.
Bez jaj, serio myślisz że żołnierz na wojnie ot tak w kilkudziesięciu godzin przestawi się z wojny na współpracę? Zwłaszcza w stosunku do fanatyka który wcześniej w tym samym domku i w tej samej sytuacji chciał go zabić?
I gdzie tu widzisz jakąś utratę człowieczeństwa? Serio wydaje ci się że zniszczenie należącej do jej wyznawcy ksiązki i to nie byle jakiej bo Mein Kampf stanowi podwaliny całej ideologii nazistowskiej jest utratą człowieczeństwa? Przecież tu nie ma żadnych tortur, nie ma gwałtów, mordów ani okaleczenia. Nie ma tu nic co by stanowiło o utracie człowieczeństwa. Wg mnie po prostu jesteś przewrażliwona.
Może i jestem przewrażliwiona. Jednak po co pogarszać stan chorego człowieka przez takie akcje. Czy to coś zmieniło w postrzeganiu świata tego Niemca? Więc to działanie było bez sensu i chamskie.
Bo ten chory człowiek był wciąz uzbrojonym wrogiem. Wciąć byli jeńcami, w tej chacie w tym momencie dalej toczyła się wojna. Czego w tym nie rozumiesz? Jego zadaniem było irytowanie niemców, wyprowadzanie ich z równowagi i próba przejęcia kontroli nad sytuacją. Wiesz dlaczego? Bo w innym razie grozi kula w łeb, i to od swoich za kolaborację, albo obóz jeniecki co w przypadku niemców jest jeszcze gorsze niż ta kula w łeb. Więc nie dziw się że nawet w najgłupszych sytuacjach starali się im robić na złośc bo sytuacja dla nich bardzo czarno się układała.
Jestem wprost zszokowany twoim niezrozumieniem sytuacji. Piszesz tak jakby oni się tam na partyjkę pokera umówili a nie byli wrogimi stronami konfliktu.
Piszę tak, ponieważ jestem wrażliwa. I nie rozumiem chamstwa. Trochę ciężko pisać mi teraz o tym filmie, bo przemknął mi pośród innych, więc chronologia może mi się mieszać. Tak więc uważam zachowanie tego Anglika za chamskie. A czy było one usprawiedliwione to też inna sprawa, nieprawdaż? Wróciłam się do swojego pierwszego komentarza i do tematu i pomyślałam, ze dotyczy to całkiem innej kwestii. No, ale dobra.
Owszem rozumiem, że trzeba było zdenerwowanie Niemców, bla, bla, bla. Ale faktem pozostaje, a raczej opinią moją subiektywną, bo faktem nazwać tego nie wypada, że Anglik zachował się chamsko. do tego sprowadza się ta dyskusja. Można oczywiście polemizować, czy to było dobre, czy potrzebne. Jednak sądzę, że to bez sensu, podchodzimy do tego inaczej.
Może jest tak dlatego, że ja widziałam w Josefie ofiarę, nie kata. Ofiarę systemu, propagandy, prania mózgu. Budził on moje współczucie. Traktowanie więc go po chamsku, w dodatku kiedy był chory, obruszyło mnie. I nie chodzi o to, czy rozumiem, czy nie rozumiem działania Anglików, a sądzę, że raczej rozumiem, ale o subiektywne odczucia z tym związane. Ja uważam, że trzeba zawsze starać się zachować ludzka twarz, Ty możesz sądzić inaczej.
Może zakończmy już tę bezowocna rozmowę, bo czemuż ona służy?
niczemu ona nie sluzy masz racje czytam to i widze ze ten mlody polski kozak bylby oprawca takim samym jak nazisci,ale i on troche ma racji ale tylko w pewnym stopniu.czlowiek na froncie czlowiekiem nie moze byc ale w tej sytuacji w tej chacie tylko wlasnie to czlowieczenstwo im wszystkim wyszlo na dobre,to jest zalezne od danej sytuacji gdzie czlowiek na wojnie ma byc czlowiekiem,trzeba bylo to szybko ukrucic tak mu piszac ,pozdrawiam wrazliwcu ;)
Ja mam zupełnie inne wrażenie. Film raczej pokazywał, że wszyscy są ludźmi niezależnie od tego, po której są stronie, mają zarówno swoje wady, jak i zalety. A Niemcy to pokazali klasę od samego początku w osobie przystojnego porucznika (sam Strunk też był zresztą spoko), długo trwało, zanim Angole przestali być zarozumiałymi bucami i przestałam kibicować Niemcom, żeby chociaż starli gówniarzom ten zarozumiały uśmieszek z twarzy. Josef to dla Ciebie panikarz? Chciałabym widzieć jak Ty zachowujesz się w jego sytuacji.
"Rycerze"? Brytyjczycy wcale nie zostali przedstawienie w takim cudownym świetle. Byli zarozumiali, nie grzeszyli kulturą i zasadami (wojna, nie wojna - coś trzeba sobą prezentować, Niemcy jednak poziom trzymali), ani też specjalnie inteligencją (ścięcie belki wspierającej dach, ignorancja, brak instynktu samozachowawczego w początkowych fragmentach, czyli kretyńskie podskakiwanie przed ludźmi z bronią). Nie należy zapominać, że Anglicy zostali początkowo zaproszenie do chaty niemal jak goście i to powyższym przymiotom zawdzięczali zaostrzenie się sytuacji. Naziści, swoje wady mieli, jednak to oni, szczególnie porucznik Schopis, budzili u mnie większą sympatię.