Naprawdę nikt ze Społeczności dotąd nie oglądał? Wyświetlany był, choć nie do końca, w
programie TVP pamiętnej nocy, kiedy to nadajniki nagle zamilkły, podobnie jak telefony. Zresztą
tytuł dobrano z rozmysłem, gdyż film opowiada historię aresztowanego rewolucjonisty, który
wracając z więzienia po upływie lat jest odrzucony przez swych dawnych towarzyszy. Stracili
zainteresowanie dla rewolucyjnych zrywów i dawny druh ich po prostu irytuje. Jego walka o
lepsze (w jego mniemaniu) jutro kończy się klęską. Ponieważ z powodu wprowadzenia stanu
wojennego przerwano projekcję musiałem czekać czas jakiś na ponowną emisję. Nastąpiła rok
lub dwa lata później i szczęśliwie obejrzałem do końca. Film ten na zawsze będzie mi się
kojarzył z tamtą nocą.
Tak, też oglądałem go tamtej pamiętnej nocy z 12 na 13 grudnia 1981roku. Jakoś umykał mi w kinach i zasadziłem się na tę projekcję. Bardzo zależało mi na obejrzeniu tego filmu. W trakcie, gdy bohater o ile pamiętam płynął łódką jakąś rzeką pośród trzcin czy sitowia projekcja gwałtownie została przerwana. Byłem wściekły, bo to wtedy, wydawało mi się, była ostatnia szansa na zobaczenie go.
Projekcja późniejsza, o której piszesz umknęła mi. Do tej pory nie udało mi się dokończyć filmu.
Zostanie dla mnie znakiem czasu i też będzie się kojarzył z tą pamiętną nocą. Nawet taki przerwany.
Może nie powinienem go oceniać?
Ja nie zapamiętałem w jakim momencie przerwano, pamiętam tylko, że zalała mnie krew. Elementem zapadającym mocno w pamięci była też muzyka. "Kaprys włoski" P. I. Czajkowskiego był wiodącym motywem filmu. Co do oceniania - nie widzę powodu do powściągliwości. Ja w każdym razie go oceniłem, choć po tylu latach trudno o rzetelną ocenę. Wiele szczegółów zatarło się i pamiętam ogólne wrażenie.
Bardziej pamiętam szczegóły z dnia następnego.
Pozdrawiam.
Zupełnie nie pamiętam muzyki. To było tak dawno. Jedynie ulotny klimat filmu pozostał mi w głowie.
Dla mnie film splótł się na zawsze z tym co nastało dzień później.
Szczegóły tego zimowego i mroźnego dnia, 13 grudnia, też dokładnie pamiętam, mimo upływu tylu lat. Trudno tego nie pamiętać.
To jeden z tych dni w życiu, który zapamiętuje się na zawsze.
Pozdrawiam
Zakładam, że żadnego z nas nie ucieszyła wówczas wiadomość o "uspokojeniu" sytuacji politycznej w kraju.
Ja także oglądałem ten film w nocy 12. grudnia 1981 roku i pamiętam jak się wkurzyłem, kiedy o północy zamiast obrazu na ekranie pojawiło się śnieżenie. Myślałem, że to jakieś zakłócenia i dopiero rankiem dowiedziałem się co to były za zakłócenia. Do dziś nie udało mi się obejrzeć go do końca i prawdę mówiąc, dziś już pamiętałem z niego tylko tyle, że był o kimś więzionym. Tak dziś, po czterdziestu latach przyszło mi do głowy sprawdzić w necie, czy nie ma gdzieś programu TV z 12. grudnia 81 i proszę, znalazłem. Może uda mi się go gdzieś znaleźć i odrobić zaległości ze stanu wojennego...
Jeśli mam problemy z dotarciem do jakiegoś tytuł, szczególnie do starych filmów, często ratunkiem są strony rosyjskie. Często był to dla mnie ostatni ratunek. Nawet film "Smoleńsk" obejrzałem na tych stronach. U nas jakoś nie mogłem trafić (nie oglądam TVP, a pójście do kina wykluczyłem. Oczywiście trzeba sobie radzić z językiem. Jeśli nie masz z tym problemu to spróbuj wejść w na tę stronę:
https://filmix.co/drama/90126-u-svyatogo-mihaila-byl-petuh-san-michele-aveva-un- gallo-st-michael-had-a-rooster-1972.html
Pani w studio zdążyła powiedzieć
to na dzisiaj wszystko. Do jutra. Cześć.
Też się wściekłem bo trochę mi się podobało a jako małolat miałem pozwolenie w sobotę ogladac tv do nocy.
Nie było żadnej pani w studiu, inaczej bym nie myślał, że mi się telewizor zepsuł, albo antena odłączyła. W pewnym momencie obraz zniknął i pojawiło się śnieżenie. Tak ja to zapamiętałem.
Być może w centrum nadawczym, z którego odbierałeś program, wyłączono nadajnik zanim spikerka zdążyła pożegnać się z widzami. Być może z innych nadajników na terenie kraju, spikerka była.
Raczej mało prawdopodobne, nie mówiąc, że jakoś nie mogę sobie wyobrazić pani Loski, czy Wojtczak żegnającej się z widzami słowami: "Do jutra, cześć"... ;-)
Mój tato pamięta że spikerka pożegnała się z widzami ("Dobranoc Państwu"). Pamiętam jak mówił to rano 13 grudnia więc tak na 100% było. Przynajmniej we Wrocławiu.
Co ciekawe wg programu na ten dzień film miał zakończyć się o 23.30 więc albo wyłączyli TV wcześniej albo film miał poślizg i zahaczył o północ.
21.30 "Gama rozrywki": Czarna magia na wesoło
22.10 Klub Filmowy: "Święty Michał miał koguta" - film fabularny prod. włoskiej
23.30 Dziennik
Ja z kolei pamiętam dokładnie, jak szukałem usterki opukując telewizor i sprawdzając stan anteny, czego bym nie robił widząc spikerkę żegnającą się z widzami.
Ale poszperałem jeszcze trochę w necie i znalazłem fragmenty książki Igora Rakowskiego-Kłosa "Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981", która ukazała się w zeszłym roku, a tam wspomnienia spikerki, która miała wtedy dyżur w Studiu 2.
Oto fragmenty:
"Trwał Święty Michał miał koguta" – film braci Tavianinich o włoskich rewolucjonistach. (...)
Zbliżała się północ, zostało jeszcze ze dwadzieścia minut filmu. To nie pierwszy raz, gdy mieliśmy opóźnienie. Takie były skutki nadawania programu na żywo(...)
Mijała kolejna scena włoskiego filmu. Siedziałam za swoim biurkiem, kątem oka patrzyłam w kartkę o firmach polonijnych i nagle zobaczyłam, że w monitorze emisyjnym jest moja przekrzywiona głowa. W pierwszej chwili pomyślałam, że robią mi w reżyserce kawał. Ale na wszelki wypadek spojrzałam w kamerę i powiedziałam: „Dobranoc państwu”. Patrzę ze zdumieniem, a na monitorze pojawia się plansza kończąca program. Janusz spojrzał na mnie zaskoczony i też powiedział: „Dobranoc państwu”.
Z reżyserki okrzyki: – Ania, Ania! Dostaliśmy telefon: „Macie trzydzieści sekund, natychmiast schodzicie z wizji”. Nie mogliśmy cię uprzedzić, nie wiadomo, co się stało."
Wychodzimy na korytarz(...) a tu na schodach stoją żołnierze."
https://pleograf.pl/index.php/dzien-przed-czym-zylismy-12-grudnia-1981/
A więc było opóźnienie i było "Dobranoc państwu" i najprawdopodobniej w niektórych ośrodkach, w tym w łódzkim, jakiś pan w mundurze dokładnie o północy, nie czekając na wejście spikerki opuścił "wajchę" w dół. I wszystko jasne.