Czy ktoś z was może to jednoznacznie stwierdzić? Symbole: życie, śmierć, Bóg, zakazany owoc?, Konkwistador odnajduje drzewo życia, i nagle przemienia się w kwiatki, zbawieniem jest śmierć?... Naprawdę zryło mi głowę.
Nie jest ważne to, co na Ziemii... nie są ważne symbole, przedmioty. Ważne jest to, co tkwi w nas samych. Znalezienie prawdy o samym sobie. Życie jest drogą doskonalenia naszej duszy... I każdy z nas posiada swoje 'drzewo', które rozkwita, kiedy odkrwamy tą prawdę! Kwiatki są tu symbolem nowego życia... życia po śmierci.. osiągnięciem idealnej harmonii.. owocem tego co 'zasialiśmy' za życia ;)
a i jeszcze to porównanie ciała kobiety d odrzewa... chyba gorszego nie umiel iznaleźć
Nie chcę Cię obrażać, ale dlaczego zabraniasz interpretować komuś film, którego Ty nie zrozumiałeś/aś? Dlaczego wchodzisz na taki temat, skoro nic sensownego na ten teamt nie piszesz? Masz z tego jakąś satysfakcję? Pytam z ciekawości. I nie chcę obrażać, żeby nie było:)
Ja również Ciebie nie chcę obrażać, ale chyba jesteś najgłupszym krytykiem tego filmu zaraz po P. Marczewskim. Proponuję zajrzeć do słownika (pytanie teraz którego?) i sprawdzić cóż znaczy "porównanie". 
 
Pozdrawiam i oczywiście bez obrazy.
Niech to będzie konstruktywna krytyka poparta argumentami, chętnie wymienię zdaniami na temat tego filmu. Czemu jednak wypowiadasz się o tym filmie w taki o to sposób jak wyżej (czyli np. 'idiotyzm')?
i np. "po co interpretować??" - zawsze warto rozmawiać. 
PS. O good?? Nie miałaś na myśli czasem "god"?? Bo słowo "good" trochę dziwnie brzmi po przeczytaniu reszty Twojej wypowiedzi...
kiedy się szybko pisze, to można coś dodać albo zapomnieć o czymś:/ 
A co do Źródła, ok... niech będzie. 
Nie podobało mi się przede wszystkim porównanie drzewa do kobiecego ciała... to mi wogóle nie przypomina gładkości. 
Uważam, że włączenie ich życia, czy tam wcieleń, jest dziwne w książce, którą pisała Rachel Weisz i filmie. No, ok bohaterowie czytając ją wobrażali sobie siebie, ale... 
Następnie "szramy" czy znaki, blizny, nie wiadomo jak to nazwać na dłoniach Hugh Jackmana... pokazujące ile lat spędził bez niej są po prostu smutne, bolesne, zbyt przygnębiające i... dziwne. 
Jego podróż w kosmosie... zamiana w drzewo... 
to film bez happy endu, wszystko w nim jest przytłaczające... i jak tu się czymnś takim zachwycać?!!
Albo jesteś prowokatorką, albo próbujesz ocenić film, który okazał się być dla Ciebie zbyt trudnym. 
 
Z filmu kompletnie nic nie zrozumiałaś (co się nie dziwie, bo widziałaś go tylko raz, a film nie jest pokroju spider-manów, oj nie. No komu znaczną część ukrytych symboli i znaczeń, udało się wychwycić po pierwszym seansie?). Nie będę Ci po kolei wytykał błędów, a następnie je poprawiał. Twoje zdania są niedokończone, a nawet przy niektórych trzeba się domyślać sensu, wygląda jakbyś się męczyła pisząc je. 
 
"to film bez happy endu, wszystko w nim jest przytłaczające... i jak tu się czymnś takim zachwycać?!!" Aż żal to skomentować. Skąd w ogóle wniosek że w tym filmie nie było happy endu?! Widziałaś koniec? 
 
A następnym razem zanim usiądziesz i zechcesz przekazać światu swoje światłe myśli, to sprawdź najpierw w słowniku znaczenie słowa 'porównanie'. Zapewniam, że się przyda! Nikt w filmie nie porównywał Izzi do drzewa. 
 
Jeśli kogoś uraziłem, przepraszam.
ukrytych sensów można szukać w każdym filmie i CZEMU DO CHOLERY UCZEPILIŚCIE SIĘ TEGO SPIDERMANA?? JEST WIELE FILMÓW KTÓRE DOCENIŁAM, I NIE BĘDĘ TU ICH WYMIENIAĆ, BO ZA DUŻO JUŻ STWORZYŁAM TEMATÓW. 
Nie, nie było happy endu w Twoim durnym Źródle, a co do porównywania: TAK CIAŁO KOBIECE BYŁO PORÓWNYWANE DO KORY DRZEWA!!!!!!!!!!! MOŻE NAWET IZZY. 
PRZECZYTAJ SOBIE RECENZJĘ TEGO FILMU: ZROBIŁ KLAPĘ.
O którą chodzi Ci recenzję? Tą tutaj o pięknym tytule: "Odyseja Kosmiczna jelenia z rykowiska?". Konkretnie o te zdanie: "Konkwistador, naukowiec, astronauta - to oczywiście kolejne wcielenia jednej osoby, podobnie jak królowa, żona i antropomorficzne drzewo dryfujące poprzez kosmos." ? 
 
Był Happy End, sam Thomas powiedział że wszystko jest w porządku na końcu, czyż nie? 
 
A cholera, kończę tą dyskusje z Tobą i aż zacytuje kiian_she: "odezwij sie do nas za 10 lat". 
 
Pozdrawiam!
dobrze, więc oświeć mnie:P:P Jaki był ten happy end?? Przecież nie powiedział NIC że znów jest z Izzy... 
A co do tego, że kończyć... nie chce Ci się dyskutować- to nie. Ja i tak mam mnóstwo innych tematów, w których się wypowiadam. 
Powtarzam: każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii, to wolny kraj:P Nie musisz się od razu oburzać, że albo jestem niedojrzała, albo ograniczona czy głupia. Przyjmij po prostu do wiadomości, że ludzie mają różne gusta, nie każdy musi lubieć Twoje Źródło. 
I na pewno jest jeszcze mnóstwo osób, którzy popierają moje lub Twoje zdanie.
Słuchaj, już raz Ci napisałem że Twoje wypowiedzi są nielogiczne i często nie trzymają się kupy. Raz po raz zmieniasz swoje wypowiedzi co dobrze widać w tym wątku: http://www.filmweb.pl/topic/675306/daremny....html . 
 
"A co do tego, że kończyć... nie chce Ci się dyskutować- to nie." 
 
Bardzo mi się chce dyskutować, ale zrozum, z Tobą akurat jest mi bardzo ciężko, z powodów napisanych wyżej. 
 
"dobrze, więc oświeć mnie:P:P Jaki był ten happy end?? Przecież nie powiedział NIC że znów jest z Izzy... " 
 
Każdy odbiera happy end inaczej. Podam tu przykład 'Efektu Motyla'. [spoiler]Główny bohater postanowił już nigdy więcej nie naprawiać tego co zepsuł, niszcząc swoje pamiętniki, bo wiedział, że zawsze dzieje się jeszcze gorzej. Nie żył długo i szczęśliwie ze swoją niedoszłą ukochaną, ale widz wie, że już nic złego, z jego winy stać się nie powinno[/spoiler]. 
 
BIG SPOILER!!! 
 
 
 
Thomasowi udało się dotrzeć do Xibalby, dlatego też na końcu filmu widzimy scenę kiedy to Izzi pyta się czy wszystko jest w porządku, a on jest odpowiada że tak. 
 
To jest dla Ciebie nieszczęśliwe zakończenie? 
 
Posłuchaj, może to snobistycznie i trochę chamsko zabrzmi, ale jestem na 100% pewien, że takiej osobie jak Ty, raz obejrzenie takiego filmu na pewno nie wystarczy aby go zrozumieć. Najtężsi interpretatorzy tego filmu potrzebują go przeanalizować kilkadziesiąt razy, oglądając poszczególne epizody nie raz, nie dwa, a zdarzają się tutaj takie fanty jak np. Ty, którzy próbują wmówić mi niestworzone rzeczy. 
 
Pozdrawiam!
Ja tak z innej beczki: czytałeś może komiks pod tym samym tytułem? przeczytanie komiksu daje hmm... jasne odpowiedzi co do interpretacji filmu. Razem tworzą niezapomniane dzieło. Polecam! 
Jestem również zdania o niezaprzeczalnym "hepi endzie". Porównajmy Toma do każdego z nas. Kto pogodziłby się z utratą bliskiej osoby? Napewno wielu znajduje się w takiej sytuacji jak bohater filmu. W sytuacji z której nie ma odwrotu, nie dane nam jest się wskrzeszać. Niewielu jednak potrafi sobie uświadomić że śmierć bliskiego nie jest końcem, już nie chodzi o religię nawet: czy życie po śmierci, ale o tą niezaprzeczalną, czystą miłość która ciągle istnieje. Wolną od depresji, od maniakalnych prób walki z nieuniknionym. To do tego się wszystko sprowadza. A element wierzeń majów? Daje nadzieję widzowi, że "wszystko jest w porządku", że każdy staje się częścią świata czy to w religii chrześcijańskiej, czy buddyzmie. Czy to właśnie w tym miejscu chodzi o "new age"? Nie sądzę, raczej chodzi poprostu o miłość. Bo "Źródło" to dla mnie jeden z najromantyczniejszych, najoptymistyczniejszych filmów. Mówiono że film ten traktuje o dążeniu do nieśmiertelności. Chyba jednak nie o to chodzi... 
A więc drogi/droga Daphne: to bardzo dziwne że tak skrajnie odebraliśmy film w sensie happy/smutny. Lecz moja interpretacja jest raczej bardziej adekwatna. Polecam obejrzeć to MOJE "ŹRÓDŁO" jeszcze raz i cieszyć się cudownym "hepi endem", oraz nie czytać dziwnej filmwebowej recenzji;). 
Pozdrawiam!
Nie czytałem i prawdopodobnie czytać nie będę. Ja jestem raczej z tych (zamkniętych umysłowo ;) ), którzy twierdzą, że komiks, nie odda tego, co stworzył Darren. Sama muzyka to wręcz połowa tego filmu! 
 
Może i jest komiks "The Fountain" uzupełnieniem dla niektórych, ale co jeśli nie będzie dla mnie? Wolę nie ryzykować. 
 
Pozdrawiam!
Nie będę Cię przekonywał. Autorem komiksu jest bezpośrednio Darren więc o doznania emocjonalne nie było trudno. To co zostało rozwinięte to fabuła. To taka nieco alternatywna historia która daje odpowiedź o co chodziło reżyserowi. Piszesz o muzyce, ja polecam obejrzeć jedną stronę ww komiksu żeby dowiedzieć się co w nim tak przyciąga. Dodam że czytałem komiks słuchając muzyki Mansella więc tak naprawdę nic nie straciłem. 
To co mnie jeszcze przekonało to cały proces powstawania projektu "Źródło". Wszystkie te problemy z pierwotną wersją doprowadziły do powstania dzieła. I to nie chodzi o film ale właśnie o komiks na podstawie pierwotnej wersji scenariusza. Jeśli chodzi o fabułę filmu, to jest ona bardziej kameralna od komiksu. Pominięto niektóre wątki, ale zrobiono to z premedytacją dla osiągnięcia zamierzonego efektu. Oba te dzieła naprawdę się uzupełniają, oferują podobne emocje i przemyślenia, w filmie masz świetną muzykę, w komiksie cudowną grafikę. 
Jeszcze coś o zakończeniu: są dwa altenatywne. Różnią się.. nie powiem czym;). Dwie równoległe historie (film i komiks) łączą się w zakończeniu, przedstawiając je z różnych perspektyw, łączą sie podobnie jak połączyły się równoległe historie Toma, Thomasa i Tommyego. Zakończenie jest naprawdę świetnie skomponowane. 
Ale oczywiście nie chcę Cię przekonywać;p 
Pozdrawiam!
Czy jedynym sposobem na dotarcie do tego komiksu jest Amazon? Wszystkie polskie strony milczą na ten temat...
Przykro mi ale tak, komiks nie doczeka się spolszczenia. Ewentualnie możesz sobie sciągnąć z internetu (i poczekać na orginał, może sie pojawi kiedys...;p a wtedy ja go kupie;p). "Wszystkie polskie strony milczą na ten temat..." -niestety mieszkamy w Polsce, gdzie sprzedaje się głównie komercyjną papkę (komiksy, filmy, muzyka), a dystrybucja czegoś ambitniejszego nie przynosi zysków. Może uogólniam ale coś w tym jest;). Cześć!
źródło zrobilo na mnie spore wrazenie- ale z tym najoptymistyczniejszy to sie jednak nie zgodze! osobiscie nabralam przekonania jak bardzo trudno jest naprawde kochac- nie zdawalam sobie sprawy, ze oprocz pieknych chwil, nadziei, wsparcia moze przyjsc tak wiele bolu i cierpienia, kiedy troszczy sie o kogos (lub cos) i staje sie zaleznym od tej milosci. mimo to jednak rzeczywiscie zakonczenie napawa wiara i spokojem. ogolnie to skarbnica przeslan tak na pierwszy rzut oka- obejrze jeszcze raz i moze odnajde wiecej:)
Zgadzasz się jednak co do optymistycznego zakończenia. Bo napawa ono właśnie spokojem i wiarą. Faktycznie sam film jest smutny (śmierć najbliższej osoby, w dodatku dramatyczna bo niewiele brakowało a nowo powstały lek mógł zadziałać). Ale to zakończenie jest optymistyczne i taki właśnie optymizm pozostawił mi w głowie ten film. Dlatego napisałem co napisałem. Dodam że oglądałem ten film w kinie (po długim wyczekiwaniu;)) z moją ukochaną kobietą i naprawde poczułem -w takcie ogladania oraz po- taką nadzieję. To może takie romantyczne i nierealne ale chciałbym wierzyć w wieczną miłość, w uczucie które zostanie na zawsze zapisane we wszechświecie, lub przyrodzie (motyw wierzeń majów zawarty w tym filmie). 
Pozdrawiam!
mógłbyś dać jakieś namiary na ten komiks? nie mogę go znaleźć na Amazonie :-) 
 
najlepiej by było gdybyś podesłał swoją wersję cyfrową ( o ile masz taką a nie tę z Amazona ;P ). 
 
Dzięki i pozdrawiam.
zaczynasz mnie denerwować, widziałam ekfekt motyla, nie, to nie jest dla mnie happy end, happy end by był gdyby byli razem. 
Jak jakiś film mi się nie podoba to po prostu więcej go nie obejrze i nie mam zamiaru oglądać źródła jeszcze raz. 
 
A jeśli wracając nie na temat, nazwałeś mnie "fakną spidermana 3" i co ta fanka może wiedzieć o powazniejszym kinie, to wiedz że nawet w Spidermanie mogą pojawić się poważne wątki, trójka akurat ma morał o przebaczeniu. Łatwiej jest być złym, ale w ten sposób tani się najbliższych.
Nie lubisz spoilerów, a filmów które nie mają happy endów też nie? Wystarczy się zapytać drugiej osoby która widziała dany film, czy ma nieszczęśliwe zakończenie, to może oszczędzisz sobie te parędziesiąt zmarnowanych minut. 
 
P.S.: Nie wsadzaj mi w usta coś czego nie powiedziałem. Daj mi cytat, że nazwałem Ciebie fanką Spider-Mana albo zamilcz na wieki, bo zachowujesz się jak dziecko.
niektóre filmy bez happy endu są w porządku,. np MAtrix Rewolucje. Ale wiesz co? To ty zachowujesz się jak dziecko, bo nie umiesz przyjąć do wiadomości, że komuś MOŻE SIĘ NIE PODOBAĆ TWOJE UKOCHANE, UCIULANE ŹRÓDŁO. 
A co do Spidermana to sorry, to nie w tym temacie
Ej, przychodzisz tutaj na forum o Źródle, zaczynasz wyzywać ten film od idiotyzmów, plujesz na niego, mówisz nieprawdę i czepiasz się MNIE że ja go bronię?! Chyba coś tu jest nie tak?! 
Jest jeden plus w rozmowie z Tobą, otóż można się pośmiać. Czemu? Bo jesteś śmieszna w swojej niekonsekwencji. Zmieniasz swoje zdanie jak Ci pasuje. Raz lubisz happy endy, raz nie (choć napisałaś kategorycznie, że ich nie lubisz). To się dopiero nazywa hipokryzja...
buahahahahahah, żebyś ty wiedział jak mi się chce śmiać z Ciebie. Mi to wszystko zwisa co o mnie piszesz;p
Trzeci matrix nie miał happy endu? :o 
 
Czy wg Ciebie happy end jest tylko wtedy, kiedy główni bohaterowie siedzą w ostatniej scenie w uścisku pod figowym drzewem i patrzą na zachód słońca? :/
No kurde nie wytrzymam! Nie chodzi mi o ten post ale o ogólną dyskusję... kto w ogóle mówi że bez happy endu nie ma filmu? Film ma pokazywać życie w pewien szczególny sposób i jak to w życiu bywa nie zawsze wszystko musi kończyć się szczęśliwie. Czasem happy end zepsułby cały klimat! :) Takie moja zdanie na ten temat :P
nie mówie, że filmy bez happy endu nie mają sensu, mają jak najbardziej i muszę porzyznać, że niedawno zrozumiałam, że to jest piękne., Może zacznę trochę filozofować, ale trudno: Decydujemy się obnejrzeć film nawet jeśli z góry wiemy że nie będzie happy endu, ale to robimy, dlatego że to jest piękne. Nie byłoby szczęścia bez smutku, inaczej nie wiedzielibysmy co to szcześćie:P
"Nie byłoby szczęścia bez smutku, inaczej nie wiedzielibysmy co to szcześćie" 
 
Ha, zawsze na takie zdanie odpowiadam: A czy nie lepiej byłoby gdybyśmy najpierw poznali szczęście i smutek, a dopiero później, po jakimś czasie wyeliminowali to drugie? ;) 
 
Pozdrawiam!
Są ludzie dla których happy end to gdy wszyscy są cali, ziemia jest ocalona, zakochani są razem. Są też tacy dla których happy end, to fakt, że postać się czegoś nauczyła, wiedza, że miłość trwa dalej. Jedni lubią film pokroju Spidermena (gdzie nie trudno odnaleźć "poważne wątki"), a ci drudzy lubią i rozumieją filmy takie jak The Fountain (gdzie nad owymi "poważnymi wątkami" trzeba się chwilkę zastanowić). 
Źródło to piękny film. Poruszył mnie i... nauczył. Dodał do mnie jakąś małą cegiełkę czegoś. Trzeba się było zastanowić nad tym wszystkim... Będę musiał jeszcze raz obejrzeć go ze znajomymi bo jestem ciekaw ich reakcji...
no i popieram... kazdy czlowiek - inne upodobania. 
Ale co wy z tym spidermanem? Fakt, ma POWAŻNY wątek: dobroć, a nie zemsta itp. Ale np w hp mamy miłość, przyjaźń... i tak może wymieniać! Każdy film czegoś uczy! 
A nie jestem aż takąąąąąąąąąąąąą fanką spidermana wolę piratów i dom na jeziorem
Nie mów głośno że lubisz "piratów" i "spidermana" bo w dzisiejszym świecie wśrod Polaków -krytyków wszystkiego co amerykańskie, będziesz uznawana za nieznającą kina;). Oczywiście żartuje i denerwują mnie takie teksty jak: "skoro oceniasz spidera na 10 to źródła nie zrozumiesz". Mam wrażenie że ludzie przestali chodzić do kina żeby się rozerwać, żeby obejrzeć coś ciekawego. Zaczęli chodzić do kina żeby wyłapywać najróżniejsze błędy. A to reżyseria nie taka, a to aktorswo do dupy, a to coś tam... LUDZIE! A co wy o tym wiecie? Piszcie poprostu że film się nie spodobał, ale nie uważajcie się za wszechwiedzacych. Ja pokochałem "Źródło" -to taki film w sam raz dla mnie (wiele jest takich filmów). Ale lubię też i "Piratów", czy dlatego mam być głupi? Bo panuje taka moda na antyamerykańskie superprodukcje? Ktoś jest zdziwiony?;p Pozdrawiam Cię i nie daj się sprowokować podobnymi postami:).
Wtrącę się, bo być może i o mnie tu mowa. Drogi Ujku, mój post będzie krótki lecz treściwy, bo i pora późna i nastrój nie ten (problemy z samochodem). Rzadko będę przechodził obojętnie nad oto i taką krytyką filmu: "po co szukać przesłać w takim idiotyxmie:?", zdanie wyciągnięte z posta daphne. 
 
Pozdrawiam.
Nie wiem czy o Tobie, raczej o tych wszystkich którzy zachowują się tak jak napisałem wyzej, bo tych snobowatych znawców filmu nie cierpię bardziej. A na "po co szukać przesłać w takim idiotyxmie:?" sam odpisałem więc nie wiem o co chodzi;p. Pozdro!
Obejrzyj koniecznie ze znajomymi, czeka Cię później dłuuuga dyskusja:). Nikt wobec tego filmu nie jest obojętny a reakcje są skrajne więc dyskusja będzie bardzo burzliwa;) pozdrawiam!
U mnie była bardzo dłuuuga rozmowa: oni przeciwko ja, o tym, abym wymyślił jakbym im tu miał odzyskać ten czas który 'stracili' na obejrzenie tego 'gówna'. No nie każdy ma szanse mieć tak wrażliwych przyjaciół, może będziesz miał większe szczęście! 
 
Pozdrawiam.
powiem tyle: Rozumiem, że lubisz inny rodzaj filmów. Są jednak ludzie, ktorzy dostrzegają piękno w "Źródle" (Ty np. w Spidermanie [fjany film - spodobała mi się reakcja Harry'ego, dobre serce Petera], bo taki Twój gust albo nie zauważyłaś po prostu tego co jest w "Źródle") i pozwala im się zatrzymać i powiedzieć "Hej, dlaczego właściwie Śmierć miałaby być granicą? Gdzie miłość? Jak ją zatrzymać przed chciwą Śmiercią, nie pozwolić jej pójść w zapomienie?" 
I to jest ten bodziec, który rozpoczyna uporczywy:) proces myślenia... 
 
Pasuje mi tu taki ładny cytat A. Saint-Exupery'ego - Dla Ciebie Dafne:) 
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu." Choć w tym film jako film wizualnie ładny i dopracowany. 
Sądze, ze ten nieszczesny "Spiderman" jest obrazem typowo rozrywkowym i ma niestety cieszyć oko (takich filmow też trzeba) a nie wzbudzać chęć zastanowienia się. 
 
Sądzę, że po ponownym obejrzeniu tego dzieła, dojżysz w niej niezłe pożywienie dla oka i duszy:)
Ale ja nie UWIELBIAM Spidermana, uwielbiam Matrixa, Dom na jeziorem i Piratów. Aler nie o tym mowa. 
Nie obejrzę jeszcze raz Źródła. I to nie dlatego, że nie chcę czegoś dojrzeć, ja ROZUMIEM, że miłość jest wieczna i o co tu chodzi, ale mi się ten film po prostu nie podobał i tyle. 
zreszta powiem ci jak ja widze caly obraz, konkwiskador to pierwszy sposob, punkt odniesienia, jest obrazem walki tym co widac na zewnatrz podjeta decyzja i sposobem realizacji, czyli walka przeciw wszystkim przeciwnoscia losu w ktorej w koncu sam sie zatraca i spala. banka mydlana to dusza w ktorej metody walki jak i sam cel co chwile zmienia swoje oblicze i nadaja w ten sposob inny wyraz podjetej walce. a obraz rzeczywisty to doktorek , ktory za wszelka cene probuje uratowac swoja zone. zauwarz, ze poczynania poszczegolnych postaci wzajemnie sie uzupelniaja poczynajac od konkwiskadora,poprzez postac w bance , a koncowym efektem jest postepowanie doktorka. ten film to nic innego jak obraz wewnetrznej walki czlowieka z prawami natury , ktora w koncu przegrywa, ale mimo woli godzi sie z tym i dlatego widzimy zone doktorka, ktora bez histeri mowi o wlasnej smierci, swiadoma i posluszna odwiecznym prawom jakimi rzadzi sie swiat przyrody. to samo dzieje sie z doktorem ktory w ostatniej scenie zakopuje obok zony owoc orzecha. dlatego, postac nie popelnia samobojstwa, niczemu by to nie sluzylo i zaburzylo wyrazne przeslanie tego filmu.
bardzo pozytywne odczucia po filmie :) 
jak u ktoregos z przedmowcow, gl przeslanie ktore dotarlo do mnie po oblookaniu tego filmu to niesmiertelnosc prawdziwej milosci :) 
w kazdym wymiarze i ponadczasowo :D
Together we will live forever... 
Tak, chyba macie rację - nieśmiertelna miłość. Końcówka filmu mnie nieco skonfundowała, te kwiaty... myślałam, że w książce Izzy akcja potoczy się inaczej, że Tommy dopisze szczęśliwe zakończenie, bo zrozumiał, że tak naprawdę dobre zakończenie istnieje, że ta książka będzie takim ziemskim odbiciem życia wiecznego (chyba brzmi to dość głupio, przyznaję). 
Ale widocznie ta historia też miała nam uzmysłowić, że to śmierć tak naprawdę prowadzi do nieśmiertelności... 
Jest to jedyny film, na którym się popłakałam (a myślałam, żem do tego niezdolna ;) i chociażby to powoduje, że jest dla mnie wyjątkowy. Ludzie mówią - przerost formy nad treścią, możliwe, że coś w tym jest, ale moim zdaniem ta niezwykła forma (i muzyka!) nie powoduje wcale, że ta treść gdzieś tam ginie, powoduje za to, że ta opowieść o śmierci i miłości jest niesamowita i inna niż wszystkie... 
Film odwołuje się do naszych najpiękniejszych uczuć i, mimo że opowiada i śmierci, nie męczy widza, tylko wzrusza... 
Krótko mówiąc - bardzo mi się podobał :)