Klasyczna już komedia "szulerska", którą oglądało mi się z wielką przyjemnością. Zasługa to przede wszystkim misternie skonstruowanego scenariusza, pomysłowego, dowcipnego i z klasą. Sama realizacja także na bardzo, bardzo dobrym poziomie; reżyseria Roya Hilla jak i odtworzenie detali realiów lat 30-tych, to majstersztyki. No i ta zawiadacka para aktorska: Newman-Redford.
Przepyszna zabawa konwencją, w której dostrzegłem tylko jeden, niezbyt znaczący feler. Jest nim niezbyt pasujący, zbyteczny dla całej i tak znakomitej fabuły wątek romansu Redforda z pewną kobietą. Ja rozumiem, że Redford lubi kreowac się na amanta kina, ale tutaj jakiekolwiek romansidło, gdyby bardziej wyeksponowano, tylko zepsułoby wrażenie końcowe. Na szczęście reżyser sprytnie skrócił ten wątek w odpowiednim momencie, a właściwie go zakończył celnym strzałem w samą głowę;)
I gdyby relacje między Redfordem a Newmanem zostały tu nieco bardziej podkreślone i nieco chociaż pogłębione psychologicznie, mogłoby z tego powstać arcydzieło. Ale i tak jest to film zdatny na bardzo wiele dalszych seansów, więc nie ma na co narzekać.
Polecam bez wahania, choć na dobrą sprawę rekomendacje w wypadku tej produkcji są raczej zbędne.