Szum jaki wytworozno w Polsce wokół ŻELAZNEJ DAMY jest nieco niezoruzumiały (choć można go usprawiedliwiać względami czysto komercyjnymi, gdyż od czasu JAK ZOSTAĆ KRÓLEM kino okołopolityczne ponownie jest u nas na fali) ponieważ nie mamy do czynienia z filmem przesadnie godnym uwagi. ŻELAZNA DAMA nie jest obrazem ani tak wnikliwym i wielowątkawym jak choćby KRÓLOWA Freasa, ani też tak lekkim i nośnym jak JAK ZOSTAĆ KRÓLEM. Na poparcie mojej tezy wypada podać, iż produkcja ta spotkała się z dość wstrzemięźliwym przyjęciem (ze strony widzów i krytyków) zarówno w USA jak i w Wielkiej Brytanii.
Dzieło Philldy Lloyd (reżyserka musicalu MAMMA MIA!) to wykoncypowana quasi-biografia, która bajrdziej niż wciągajaćym dramatem politycznym jest dość kolorową i jednostronną laurką na cześć kontrowersyjnej Margaret Tatcher.
Film Lloyd bazuje na uproszczeniach, częstokroć posągowych dialogach i tworzeniu nieco na siłę portretu nieugiętej i niezmordowanej kobiety u steru władzy. W scenach w których ukazana jest "gra polityczna i czas podejmowania trudnych decyzji" brakuje niuansów i przysłowiowej "szarości", w zamian za to mamy czerstwą i ciężkostrwaną propagandę polityczną.
Lloyd usiłuje też sztucznie grać na emocjach widza zaczynająć od przedstawienia Tatcher jako nobliwej i niezaradnej sataruszki z początkami Alzheimera i psychologiczną niemożnością rozstania się ze zmarłym kilka lat wcześniej mężem.
ŻELAZNA DAMA to film w którym prywatna strona życia Tacher niejako zazębia się z jej działalnością polityczną. Lloyd usiłuje analizować podudki i motywy działania Tacher, jendocześnie wskazując na szereg wątków osobistych. niestety całość sprawia wrażenie jednostronnego i monotonnego emocjonalnego szantażu w którym brakuje ciekawych rozwiązań i frapujących psychologicznych zagadek. ŻELAZNA DAMA to kino wielowątkowe, ale nazbyt pobieżne i emocjonalnie obłe by mogło nas fascynować i choćby w części przybliżyć nam osobę "prawdziwej Margaret Tatcher".
Najwięskzym absurdem jest jednak fakt, iż twórcy niemal młotkiem usiłują wbić nam do głowy obraz Tatcher jako feministycznej ikony, toczącej codzienne boje w zmaskulinizowanym politycznym światku. Taką ikoną KONSERWATYSTKA Tacher nigdy nie była i nie będzie.
ŻELAZNA DAMA nie jest jednak obrazem całkowicie wydumanym i nueudanym. wielkim plusem jest tutaj jak zawsze znakomita Meryl Streep, która za sprawą aktorskeigo nosa i świetnej charakteryzacji do złudzenia przypomina legendarną polityczkę.
Streep stara się ze wszech miar uwiarygodnić ten jednostronny i "przyciężki film. Trzeba powiedzieć , że z powieroznego jej zadania ta wielka aktorka wychodzi obranną ręką. Jeśli za rolę Tatcher Streep zgarnie kolejnego OSKARA to nie będzie wstydu, choć ja bym wolał żeby AKADEMIA nagradzała nieco lespze filmy.
Pchwalić należy też kreacje Jima Broadbenta i Alexandry Roach. duzym plusem ŻELAZNEJ DAMY jest też interesująca muzyka autorstwa Thomasa Newmana.
ZELAZNA DAMA miała niemal wszystko- świetny temat, bezblędnie dobraną obsadę, znakomitą ekipę realizatorską- niestety - w rezultacie otrzymaliśmy bardzo rozczarowujący film. Jeśli szukać tu jakiś sładów ambitnego i wypełnionego istotnymi niuansami kina to tylko w końcowej scenie, która w całym tym wysilonym obrazie jest zdecydowanie najlepsza.