Dyrekcja postanowiła, że cała moja szkoła wybierze się dzisiaj na "Żelazną Damę". Jeden z gorszych pomysłów tego roku szkolnego. Film bardzo dobry i liczyłam na to, że osoby w moim wieku będą w stanie się normalnie zachować. Niestety z seansu zapamiętałam głównie teksty "kolegów" z tyłu. Czyli "zrobię ci mortal combat!", "nienawidzę takich ku.r.w z okresem" (scena gdy Margaret kończy posiedzenie z powodu źle przygotowanego harmonogramu), "hyhyyyy, cycki" przedrzeźnianie, gdy Margaret mówi "oh, yes" dźwiękami pseudo-kopulacji. Wniosek mi się nasuwa tylko taki, że gimnazjalistów nie należy zabierać nigdzie, gdzie dzieje się coś poważnego i na filmy o poziomie wyższym niż polskie komedie. -.-
Połowicznie siię z tobą zgadzam. Uważam też że lata gimnazjum są najgorszymi, dlatego nie powinno się ludzi w tym wieku trzymać w ich własnym sosie :) co o tym sądzisz?
Ale nie zgodzę się z tobą w jednym- ten film jest cholernie cienki. Zamiast żelaznej dany którą kocham, cenię i podziwiam, zobaczyłam sfiksowaną samotną staruszkę. To bardzo smutne i krzywdzące. Nie dziwię się że jej rodzina zdecydowanie zdystansowała się do filmu...
Pamiętam jak raz poszłam na film (tylko jakiś inny) i jakieś 3 głupie picze się darły. Ludzie po jakimś czasie zaczeli się na nie wydzierać, ja poszłam po jakiegoś typka z obsługi, powiedział że mają wyjść, one że nie, powiedział że idzie po ochronę, posiedziały chwilę w ciszy i polazły coś tam burcząc. Powinnaś zrobić to samo. Na debili nie ma rady - jak nie można po dobroci nie warto sobie brudzić rąk (ewentualnie kijem) ani się wkurzać ;)
A mi się podobało. I ani trochę mi nie przeszkadzało, że sfiksowała. Nie ujmuje to jej zasługom :) Kwestia gustu :)
Wydrzeć się na kolegów nie mogłam, bo nauczyciele siedzący w pobliżu przyczepili by się mnie, że jestem agresywna, a nie ich. No i nie można ich wyprosić, bo to niby czas lekcji i są pod opieką nauczycieli do zakończenia seansu. Dlatego to jest właśnie poroniony pomysł, żeby zabierać gdzieś całe gimnazjum razem.
wiem że nie ujmuje jej zasługom, ale ilość czasu pościęcona na fiksowanie i pokazywanie kim była ujmuje samej margaret :( jakby twórca chciał powiedzieć: nie ważne czego dokonasz, i tak się w końcu od ciebie ludzie odsuną i zapomną. Bardzo źle! Jej polityka wobec unii procentuje do dzisiaj.
nauczyciel musiałby z nimi wyjść i miałby karę ;)
Nie odebrałam tak tego filmu, ale swoją drogą nie miał on być laurką. Pokazał wyrzeczenia i koszty bycia takim człowiekiem, poitykiem, wreszcie kobietą, jak Thatcher. Do tego, Żelazna Dama była i jest postacią kontrowersyjną, wystarczy chociażby wspomnieć o więzieniu the Maze. Polecam "Głód" z Fassbenderem w roili Bobby'ego Sandsa.
"wyrzeczenia i koszty bycia takim człowiekiem, poitykiem, wreszcie kobietą, jak Thatcher" - ładnie to zdanie brzmi ale nie ma sensu.
Nie wiem, czy ładnie, ale na pewno z sensem. W filmie było wyraźnie pokazane, jak jej kariera odbiła się na jej życiu rodzinnym, jak decyzje przez nią podejmowane zagroziły jej własnemu życiu, itd.
nie wiadomo jaka była jej PRAWDZIWA a nie fikcyjna relacja z najbliższą rodziną. To że zawsze nosiła perły które dostała jako prezent od najbliższych powinno ci wiele mówić. Zresztą pamiętaj również o tym, że rodzina bardzo krytykuje ten film. Nie dziwię się im, jest on bardzo nierzetelny, a takie powinny być filmy biograficzne i historyczne.
Nigdzie nie twierdziłam, że film jest 100% zgodny z rzeczywistością. Twórcy po prostu ukazali nam swoją interpretację biografii Thatcher, a w tejże interpretacji zawarli ich wizję, w jaki sposób ambicje i kariera Żelaznej Damy wpłynęły na jej życie osobiste. Filmy biograficzne i historyczne praktycznie zawsze zawierają mniejsze lub większe nieścisłości - chyba że są dokumentem. "Żelazna Dama" jest dramatem biograficznym.
Twórcy po prostu stworzyli coś co jest zapewne niezgodne z rzeczywistością. Brzydzę się takimi "dziełami" bo ich istnienie interpretuje rzeczywistość lub tworzy własną- napisałaś "Pokazał wyrzeczenia i koszty bycia takim człowiekiem, poitykiem, wreszcie kobietą, jak Thatcher." - Thatcher nie była postacią fikcyjną i nie powinno interpretować się dowolnie jej biografii ponieważ żyje ona współcześnie, żyje jej najbliższa rodzina i takie wnioski (takie czyli: "jej kariera odbiła się na jej życiu rodzinnym") może obrażać ją i jej rodzinę. Nie wkurzyło by cię(/obraziło/oburzyło/itd.itp) gdyby ci ktoś wmawiał jak wygląda(ło) twoje życie?
Chyba odeszliśmy trochę w dyskusji od punktu wyjścia. :) Moim argumentem wyjściowym było to, że film nie jest ani laurką, ani potępieniem Margaret Thatcher, a - moim zdaniem - stara się pokazać, jak kontrowersyjną jest postacią.
Zgodność z rzeczywistością to już inna kwestia. Każdy film biograficzny jest do jakiegoś stopnia nierzeczywisty - scenarzyści przecież zawsze wkładają w usta postaci historycznych słowa w całości lub po części własnego autorstwa. O jej życiu osobistym wiem niewiele, może dlatego nieścisłości, które pojawiają się w tym filmie mnie nie rażą. Zresztą i tak nie jest to największa wada tego obrazu, któremu daleko do arcydzieła. Oceniłam go jako dobry za silne kreacje aktorskie ze Streep na czele, ale w "Żelaznej Damie" nie ma praktycznie nic o motywacjach Thatcher (wspomnienie, że to dzięki ojcu zainteresowała się polityką to za mało) i o jej dojściu do władzy w świecie mężczyzn. Te problemy zostały przestawione bardzo płytko i na chybcika; myślę, że jak już krytykować to właśnie za to. :)
Ciesz się, że twoja szkoła wybrała "Żelazną Damę". My byliśmy na "Bitwie Warszawskiej" i "W ciemności".
Na obu tych filmach też byliśmy. I tylko na "W ciemności" ludzie się potrafili jako tako zachować, ale z drugiej strony to na "Bitwie Warszawskiej" nie dziwie się, że nikt nie potrafił zachować powagi.
my z lo rzadko hasamy do kina, byliśmy jednakże na "Ja też!" z 2009r., "1920 Bitwa Warszawska" z 2011, oraz "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" również z 2011r. szkoda tylko, że polityka mojej szkoły nie jest otwarta na wspaniałe produkcje, jakim niewątpliwie jest "Żelazna Dama". :)