Mam nadzieję, że ten film da wiele do myślenia wielu europejskim postępowcom i w sposób uczciwy opowie - przeżartym ideologią nowoczesnego socjalizmu - młodym ludziom którzy tak często uważają się za wyzwolonych, na czym polega prawdziwy liberalizm. Że nie ogranicza się on wyłącznie do lansowanej przez media "tolerancji" dla wszystkiego, co możliwe.
Może również feministkom - pragnącym tak bardzo dojść do władczy oraz wmawiając innym kobietom, że praca w domu, to niewolnictwo - ten film również da wiele myślenia. Margaret Thatcher była zdecydowanie przeciwko tej grupie społecznej. Twierdziła, że polityką nie powinny rządzić podziały na mężczyzn i kobiety, tylko na ludzi kompetentnych oraz niekompetentnych.
Podejrzewam, że film będzie jednak obrazem poprawnym politycznie i pewnie zostanie tutaj wyodbrębniony ten aspekt emancypacyjny, a nie ideologiczny. Cóż, pozostaje się cieszyć, że postać Thatcher zostanie chociaż przypomniana masowej widowni. Teraz pozostaje czekać na obraz o Ronaldzie Reaganie.
Pozdrawiam konserwatywnych liberałów!
Napiszę tyle- szanuję Margaret Thatcher za to, że potrafiła przyznać się do błędu( rzadko ale w ważnych momentach potrafiła), za jej oddanie krajowi, miłość do Wielkiej Brytanii i za to, że się bała wygłaszać swoich mimo że były one sprzeczne z poglądami innych europejskich krajów. Paradoksalnie jednak, nie zgadzam się z jej poglądami o jakieś 90% i wzbudzają one moja szczerą niechęć. Mam w stosunku do tej kobiety bardzo ambiwalentne uczucia i to chyba pokazuje, że była silna osobowością. Co do filmu, myślę, że zachowają balans, nie będą wybierać którejś ze stron, tak jak to było w przypadku innego filmu "Królowa". Co do poglądów autora tematu: nie zgadzam się z żadnym słowem które napisałeś;) pozdrawiam.
Właśnie usunąłem niejakiego duuda z znajomych. Nie chce tam mieć za przeproszeniem konserwatywnych liberałów i innych fanów korwina
Jak ja lubię konserwatywnych liberałów! Chociaż przyznam, że z Korwina już wyrosłem, to sama idea jest mi cholernie bliska :)
Ale to nie jest żadna myśl, sprowadza się to do pochwały zhierarchizowanego społeczeństwa. Wolność oczywiście najważniejsza, czyjaś wolność przez zniewolenie innych. W ogóle uważam że wolność jest takim abstrakcyjnym, chwytliwym sloganem który konkretnie ma bardzo małą wartość, a wciąż niestety można wiele nim ugrać. Cóż, ludzie nie czytają książek.
Ktoś tu książek nie czyta. Proponuję poczytać trochę Alexisa de Tocquevilla, jeśli już chcesz dyskutować na temat tego, czy jest to myśl, czy nie. Twoja ignorancja świadczy o tym, że nie pojmujesz słowa wolność, a tym bardziej nie rozumiesz mechanizmów gospodarki rynkowej, bo jak mniemam o to Ci chodzi ;)
chodziło mi raczej o to czy widzisz prócz niego jakąś alternatywę w Polsce? ja go traktuję jako bratnią duszę o podobnych przekonaniach, ale nigdy nie powiem że do niego dorosłam albo z niego wyrosłam :)
Widzę, że jest potencjał na to, żeby stworzył się w tym kraju ruch społeczny, którego przewodnią myślą będzie konserwatywny liberalizm, na którego czele nie koniecznie musi stać JKM głównie z powodu swojej zbyt ostrej - jak na ten głupi ustrój jakim jest demokracja - retoryki. A dlatego mówię, że z niego wyrosłem, ponieważ Korwina można słuchać przez pewien czas, ale w końcu to co mówi zaczyna się po prostu nudzić. Natomiast jestem wielkim orędownikiem konserwatywnego liberalizmu :) Polecam stronę: tarnow.koliber.org
Tak naprawdę to szkoda że taki człowiek jak ty w ogóle umie czytać i pisać, pożytku z tego żadnego. ( pewnie dzięki socjalistą którzy kiedyś przeforsowali wśród takich baranów jak ty powszechną edukację, bo sądząc po twoich wypowiedziach jest bardzo prawdopodobne że zamiast szkołą wolałbyś się zająć raczej zwalczaniem demokracji lub robieniem pieniędzy). Twój cały toc coś tam nawet nie był naukowcem, był zblazowanym arystokratą który po prostu panicznie bał się utraty swoich przywilejów. I takie są korzenie tej twojej myśli za przeproszeniem konserwatywno liberalnej. Aby to zrozumieć wystarczyło mi IQ dwa razy wyzsze od twojego i 10 sekundowe przejrzenie notki o twoim guru na wikipedii. A ty pewnie czytałeś jakieś jego "dzieła" Różnica między wami jest jednak zasadnicza. On nawet w XIX wieku był orędownikiem demokracji, a trzeba pamiętać że jego obawy w związku z jej zapanowaniem były jak najbardziej realne. Ty w XXI wieku boisz się fikcyjnej, burżuazyjnej demokracji.
podoba mi się stronka. Chętnie czasami tam zajrzę i zazdroszczę inicjatywy - ja pochodzę z drugiego końca polski, z tuskolandii nadmorskiej. Tutaj przydałaby się taka inicjatywa- napiszę maturę i zaczynam działać ;) A co do Korwina- myślę że nie chodzi o retorykę, ale o ludzi którzy nie rozumieją skrótów myślowych, bo trzeba im tłumaczyć rzeczy elementarne, potem przejść do pewnego poglądu a na końcu wysnuć wniosek który od razu podaje JKM- przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Jeżeli jeszcze nie znasz, w co wątpię, serdecznie polecam michalkiewicz.pl
Z konserwatywnymi liberałami, i w ogóle z liberałami, liibertarianami i anarchokapitalistami, jest ten 'problem', że każdy z nich jest zbyt wielkim indywidualistą, żeby podporządkować się jakiemuś liderowi. Nie sądzę, żeby wszystkiemu był winny Korwin. Jak by nie było wielu z nas po raz pierwszy od niego usłyszało o liberalizmie. To raczej problem ludzi takich jak np. Robert Gwiazdowski i Rafał Ziemkiewicz (kiedyś), którzy mają wszystko potrzebne do tego, żeby stanąć na czele tego ruchu, a jednak z jakiegoś powodu tego nie robią... szkoda.
Tyle, że ja osobiście w tym momencie również nie podjąłbym się współpracy z Korwinem, natomiast wierzę, że w Polsce powoli tworzy się pewien ruch konserwatywno-narodowy, który będzie można przeobrazić w konserwatywno-narodowo-liberalny. Korwin niestety nic w tym kraju nie zyska. Może 3%, które umożliwi mu otrzymanie dotacji z budżetu, ale nigdy nie sięgnie realnej władzy (dopóty dopóki będzie panowała demokracja) w tym kraju. Myślę, że Gwiazdowski i Ziemkiewicz poza tym nie mają aż tak ekstremistycznych poglądów na niektóre kwestie jak Korwin, stąd ich brak w tym ruchu.
O tak ruch konserwatywno narodowy z pewnością się tworzy. Oto jaki poziom prezentuje pewien jego przedstawiciel:
http://www.youtube.com/watch?v=y3C6MxZ80_0&feature=related
Niestety, gdzieś słyszałam, że film ten nie będzie dobrą reklamą dla konserwatystów. Thatcher została w nim ponoć przedstawiona w raczej negatywnym, a przynajmniej wzbudzającym raczej litość i współczucie, niż podziw świetle. Chodziło o pokazanie "patrzcie, jaka ta kobieta była twarda, a zarazem smutna, bo nie miała nikogo bliskiego" itd., czyli przekaz jest raczej lewicowy.
nic nie czytalam, ale intuicja mi podpowiada, ze wlasnie bedzie lewicowy. ja mam lewicowe poglady, ale troche szkoda, ze wielkie postaci (nawet jesli negatywne) nie doczekuja sie filmow od swoich fanow, a krytykow:)
Cała para poszła w gwizdek. Film na poziomie mało rzetelnego artykuliku z "Faktu". Narracja oparta na ciągłych retrospekcjach psuje ciekawy materiał biograficzny. Co reżyserka chciała przez to osiągnąć? To miał być polityczny "Piękny umysł"? A może poszła zwyczajnie w świecie na łatwiznę: ot, bohaterka zobaczy zdjęcie i przypomni sobie konkretne wydarzenie, potem rzuci okiem na posążek z żołnierzami, co zmusi jej do refleksji nad jej decyzją dot. wytoczenia wojny Argentynie. Dzięki zastosowaniu takiej metody opowiadania historii sceny nie muszą się ze sobą łączyć w ciągu przyczynowo-skutkowym i w stosunkowo łatwy sposób można upchnąć jak najwięcej faktów z życia bohatera. Szkoda, że reżyserka zapomniała, że akurat w biograficznych filmach bardzo często liczy się nie ilość poruszonych wątków. Czasami lepiej jest zrezygnować z przekrojowego ujęcia czyjegoś życia, na rzecz autentycznego i składnego opowiedzenia pewnego najbardziej interesującego i angażującego kawałka.