Poszedłem na ten film ciekawy, kim była Margaret Thatcher - nie za wiele wiedziałem
wcześniej o jej działalności po,litycznej, kojarzyłem tylko wojnę o Falklandy. Po obejrzeniu
uważam, że to ciekawy film, choćby dlatego, że ukazując społeczny wymiar działań Thatcher
twórcy filmu nie stanęli ani po stronie jej zwolenników, ani przeciwników.
Nie dziwię się jednak negatywnym opiniom na tym forum, jeśli ktoś szedł na film, żeby
zobaczyć stricte biografię. To film o starości, o demencji starczej. Przypomniał mi trochę
polski film "Pora umierać". Pani premier jest staruszką, pogrążającą się coraz bardziej w
swoim świecie, rozmawia ze zmarłym mężem, myli wspomnienia z rzeczywistością. Zostało
to wspaniale pokazane, ale taka jest prawda, tak wygląda jej życie dzisiaj. Niektórych z nas,
dziś młodych, dwódziesto- czy trzydziestoparoletnich też to czeka. W świetle tak ukazanej
starości pani Thatcher wydaje mi się osobą, która całe życie wiedziała, jakie ma zasady i
zadania w społeczeństwie, i konsekwentnie je realizowała.
Uważam, że jako obraz o starości film jest co najmniej 7/10.