chciałem obejrzeć film o Margaret Thatcher, a nie o staruszce usiłującej pozbyć się
halucynacji. staruszka powinna być tylko punktem wyjścia, odniesienia, jako swoisty
"narrator" opowieści. koncepcja opowiadania historii poprzez wspomnienia została tu
przerysowana do absurdu, tak, że wydaje się, że to Żelazna Dama jest tu tłem dla staruszki,
a nie odwrotnie. w dodatku film jest niespójny i trochę chaotyczny, ciągłe mieszanie scen
patetycznych i babcinych nie wychodzi obrazowi na dobre. naprawde nie jestem seksistą,
ale widać, że film był robiony przez kobietę, widać w nim taki babski punkt widzenia, jeśli
oglądaliście, to pewnie wiecie o co mi chodzi :)
film ratuje jak zawsze genialna Meryl Streep, świetny Jim Broadbent oraz dobra muzyka
Zgdzam sie Twoja opinia w 100%. Oceniam film jako slaby. Dosc skutecznie mnie uspil o czym dosc obszernie na http://prostozjeziora.blogspot.com/
Niestey muszę się zgodzić z tą opinią. Jestem zawiedziona tym filmem. Mogliby się skupić na przedstawieniu jej rządów, stosunkach z wpółpracownikami z partii, a obraz jako staruszki mogli sobie darować. Nie dziwię się, że rodzina Margaret była zła na twórców. Lepiej by to zrobił George Clooney jako reżyser.
Jest to film o Margaret Thatcher o jej młodości dojrzałości i starości- film biograficzny!!. Polityka w jej życiu jest niewątpliwie ważną częścią jej życia dominującą.Film bardzo mi się podobał właśnie ze względu na pokazanie kobiety w tym zdominowanym przez mężczyzn świecie polityki a nie samej historii. Przygnębiający obraz starości wielkiej osobowości w starym schorowanym ciele i na dodatek z problemami tj. halucynacje.. Meryl Streep jak zawsze fantastyczna jestem pod wrażeniem jej talentu. Film bez dyskusji zasługuje na nominacje życzę oscara!!
zgadzam się w 99% Film był mdły. Zostałam wpuszczona w maliny przez tytuł i trailer. Nie dostałam nic z czego mogłabym być zadowolona :( M.T. może i jest staruszką, może i ma halucynacje, ale wg. mnie ten obraz odebrał jej siłę dzięki której doszła tak wysoko. po obejrzeniu miałam wrażenie że to wszystko jest nieważne, bo przecież umieramy - a tak naprawdę jest bardzo ważne! i dlatego niezwykle rozczarował mnie ten obraz. Dobrze że poczytałam wcześniej niepochlebne recenzje ponieważ sądzę że bym się rozpłakała na końcu :(
Też chciałam obejrzeć film o M. Thatcher , a nie o zdemenciałej staruszce. Też jestem rozczarowana. Thatcher przeszła do historii nie z powodu demencji. A w filmie mamy obraz demencji plus scenki z życia pani premier, z historii Wielkiej Brytanii, które są powszechnnie znane i niczego nowego się z nich nie można dowiedzieć. Mam nadzieję, że film ten nie zapoczatkuje nowej maniery przedstawiania wielkich ludzi, nie przez pryzmat ich dokonać, czy chociażby cech charakteru, tylko z punktu widzenia chorób, których sie nabawili już po zakończeniu sprawowania urzędu.