Najgorszy film biograficzny, który dostał Oskary i który oglądałem. Strasznie wieje nudą, a
reżyser/scenarzysta skupił się głównie na tym jak to Pani Premier na starość ma
halucynacje i piję. W porównaniu do Pianisty i Amadeusza, którzy też dostali Oskary to
Żelazna Dama jest 3 ligą. A przecież Thatcher miała barwne życie, które można byłoby
przedstawić w ciekawszy sposób.
w pewnym sensie sie zgadzam, to nie jest dobry film biograficzny, ale Oscarów nie dostał a ni za film, a ani za rezyserie (która byla wyjatkowo slaba), a ni za scenariusz czy muzyke (zbyt patetyczna), dostał za charakteryzacje (jedna z najlepszych jakie widziałem) no i za fenomalnany popis gry aktorskiej Meryl. I te dwie statuetki w pełni zasłużone:)