scenariusz jak scenariusz. Trzeba zauważyć, że film był konstruowany bardziej rozliczając Margaret z jej emocjonalności, lub - jak niektórzy uważali - z jej braku. Aby zrobić mocny, konstruktywny film o tak "barwnej" postaci, trzeba by poświęcić dłuższy czas - człowiek chciałby lepiej zobrazować sobie jak to z nią naprawdę było, jak radziła sobie z polityką, czym się kierowała. Owszem, są książki, ale trzeba oddać, że czasem miło jest "zobaczyć" pewne fakty własnymi oczętami, mimo, iż są tylko zastępczym obrazem dawnych historii. Wracając jednak... Film ma potencjał percepcyjny jeśli chodzi o próbę zrozumienia osoby, która pragnęła coś wnieść, coś zmienić w jej mniemaniu na lepsze, osoby, która ma marzenia i wie że jest w stanie je realizować na skalę światową. Nie chodzi tu nawet o samą postać Margaret, film obrazuje emocje osób ktore są tak jak ona na tyle silne, by wyprzeć się swoich własnych, typowych, bardzo powszechnych słabych odczuć na rzecz ambitnego rozwoju siebie oraz otoczenia. Takich osób było i jest mnóstwo, często widzimy w tych osobach bohaterów, czasem tyranów, czasami powierników a innym razem wspaniałego wodza, zapominając, że pod na pozór twardą skorupą topi się delikatny charakter, który nie miał okazji się ujawnić.
Nie nastawiajmy się zatem na zbyt wiele faktów z życia byłej premier, film jest symbolem aniżeli źródłem informacji i tak powinniśmy na niego spojrzeć. Film nie uczy kim oraz kim jest była Margaret, Nie nastawi nas do jej osoby pozytywnie lub negatywnie, po prostu uwrażliwi na fakt, że człowiek jest tylko człowiekiem. I z czasem przemija... Osobiście polecam na luźne wieczory. Streep rewelacyjna. Prawdziwy kunszt aktorski.