Pierwsza część serji należy do grona moich ulubionych filmów. Jest kilka małych niedociągnięć, lecz efekty, fabuła i ogólne wykonania są po prostu świetne!
Z tego punktu wychodziłem, gdy szykowałem się do obejrzenia tej trzeciej już części (dwójki nie miałem jeszcze wtedy szczęścia(?) obejrzeć). Moje ukochane arcydzieło ma potomków! Byłem podniecony, że poznam dalsze losy Federacji, nowe przygody i tak dalej.
Gdy film się zaczął, przeżyłem głęboki wstrząs. Efekty cofnęły się o conajmniej kilka lat, zamiast trzymać konwencję z części pierwszej - z całą pewnością nie szokowały pozytywnie. Zanim zdołałem ochłonąć, doszła "gra aktorska"... Nie wiem, co robił reżyser podczas kręcenia filmu, ale na pewno nie miał pojęcia co wyczyniają aktorzy. Potem zwróciłem uwagę na "dekoracje", i całkowicie straciłem zapał do oglądania.
Przyznam szczerze, że fabuły nie umiem strścić. Byłem za bardzo zawiedziony żeby zwrócić uwagę na bieg akcji.
Żal mi, że obejrzałem ten film, szczęśliwszy byłem gdy nie wiedziałem o jego istnieniu...
Zgadzam się w 100%, film jest tak słaby i beznadziejny, że nawet nie chciało mi się czekać do końca. Efekty specjalne (jeśli można to tak nazwać) jak na ten rocznik są na poziomie zerowym. Nie mogę zrozumieć jak można zbłaźnić tak dobry film sf... Część 1 była naprawde super, drugiej też nie mogę niczego zarzucić, ale ta część to poprostu totalne badziewie. O sposobie wmieszania w to religi i "aureoli" jednej z bohaterek już nawet nie wspominam... Gdybym to ja był reżyserem i zobaczył swoje "dzieło" kazał bym sam siebie powiesić "za zdradę federacji".
Dokładnie, efekty na poziomie gier z 2000 roku. Ostatnia scena jak te mechy stoją z tymi tasiemkami po zwycięstwie mnie rozwaliła.
Tak na prawdę ten film nic ciekawego nie reprezentował, jedynie Rico dawał radę.
Wątek religii tak samo beznadziejny, już w połowie nie mogłem tego słuchać...