Można to nazwać po prostu typowym, niskobudżetowym sequelem hitu. Mimo to bardzo się uradowałem, że powstała druga część, bo pierwszą uwielbiam. Okazuje się, że kontynuacja nie ma prawie nic wspólnego z oryginałem, po za historią. Rzecz dzieje się tuż po wygranej kampanii i schwytaniu lidera Arachnidów. Oglądamy spartaczoną scenę bitwy, gdzie nic nie widać, a wszystko kręcone jest na badziewnej, taniej taśmie filmowej. Nawet żołnierze, pomimo że strzelają z tej samej broni co w części pierwszej, to i tak nie stać było twórców na ślepaki, więc komputerowo wstawiono jakieś laserki. Po kilku efektownych ujęciach akcja spowalnia się, aż do końca. Film zamienia się w typowy horror s-f ( jak "Obcy" albo "Coś" czy "Duchy Marsa"), jest trochę strasznie, ale w sumie można przewidzieć większość zdarzeń. Grupa żołnierzy trafia do opuszczonej bazy, gdzie bronią się przed "robalami". Jednak największe zagrożenie nadejdzie razem z grupą żołnierzy, którzy zdziesiątkowani dołączą do reszty w bazie. Nie wiemy do końca, kto jest głównym bohaterem, co jest dosyć ciekawym rozwiązaniem i nie pozwala się domyślać ile osób przeżyje ewakuację z bazy.
Aktorzy grają w porządku, ale bardzo odbiegają klasą od pierwszoligowych z pierwszej części. Wszystko po za kilkoma efektami jest gorsze, ale o efekty już jest łatwiej niż, kiedy powstawała pierwsza część. Jednak bardzo dobre sztuczki wizualne umilają obcowanie z tym obrazem i bronią sensu jej powstania. W sumie nie ma się czym podniecać, ale nie jest też beznadziejnie.
Długo siedzę na Filmwebie ale to jest najlepszy komentarz krytyczny jaki kiedykolwiek czytałem. Zgadzam się w 100%! Powiem szczerze, że nie wiedziałem o istnieniu sequeli do Starship Troopers, jednak w napływie epifanii udało mi się do nich dotrzeć.
Co jak co /bow dla Michała Krzyckiego, a ja mimo wszystko dla własnego zdania zapraszam do obejrzenia trylogii.
heheheh nie masz pojecia o czym piszesz, film jest cienki jedynka zreszta tez by byla gdyby nie swietny scenariusz i pomysl rezysera, aktorzy tez bardzo cienko by wypadli gdyby nie szyderczy wydzwiek filmu a porownywanie go do Alien czy The Thing juz jest wrecz herezja choc schemat moze byc podobny (tak powiedzmy czarno na bialym taki konspekt), ale kiedy dodamy caly stos malenkich rzeczy ktore raduja oko i dusze wychodzi ze czysta glupoto jest nawiazywanie do obcego/thinga
"Nie wiem o czym piszę", a właściwie nie wiem, o czym piszesz, bo "The Thing" i "Alien" to horrory s-f i chociaż jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze, to z pierwszą częścią "Starship Troopers" nie mają wiele wspólnego. Nie wiem skąd to porównanie, ale na pewno nie jest oficjalne. Chyba, że piszesz o drugiej części - tam mogli się do tego posunąć, bo druga jest typowym niskobudżetopwym horrorem s-f i jak na horror przystało jedynym przekazem filmu miał być strach, albo coś równie ogólnikowego.
kazdy film jest pierwotnie taki sam, pozniej ruszamy z paleta charakterow (ludzkich), gestego dymu w ciemnych uliczkach, nuty przyprawiajacej o gesia skorke (radosci i przerazenia naturalnie) i wlasnie od tych kolorow, hmmm moze przypraw zalezy jak nam bedzie smakowal ten popcorn, ale! popcorn popcornowi nie rowny, staje sie wrecz wykwintnym daniem co daje oczywista roznice, wiec żując cielencinkę nie wypada: "hej, nie przypomina ci czasem popcornu?" a jesli TA cielencinka jest mą ulubiona - tym bardziej; ale nie o tym chcialem, nie skumalem ostatniego zdania o jaka dwojke ci chodzilo,a co sie tyczy strachu od wiekow przestal byc wyznacznikiem filmu przepasanego tytulem "horror", jeszcze pare lat temu podrabianie hitchcockowskiego napiecia(nuda!) a teraz oblesnasc, ktora raczej odstrecza nizli przeraza (ale to oczywiste,lecz warte podkreslenia), gdy jednak pojawi sie strach - mamy pelnowartosciowego przedstawiciela najbardziej kruchego gatunku, wniosek 1.: strach nie jest ogolnikiem; wniosek 2.: Starship Troopers 2 jest cienkie, wiec mozna to zostawic