Jak na wczesny (czyli jak wiadomo: najlepszy) okres twórczości Godarda, "Żołnierzyk" uchodzi za jedno ze słabszych jego dzieł. Jest to też jedno z jego dzieł bardziej kontrowersyjnych, które stało się ofiarą cenzury, która to uczyniło go tzw. "pułkownikiem". Film był zakazany przez trzy lata.
Akcja filmu dzieje się w Szwajcari. Bruno (Michel Subor) to dezerter armii francuskiej, pracujący jako fotograf, a w rzeczywistości będący tajnym agentem rządu. Jako fotograf poznaje piękną modelkę Veronicę (Anna Karina), w której natychmiast się zakochuje - z wzajemnością. Po piętach depczą mu Arabowie z Narodowego Frontu Wyzwolenia, którzy odkryli jego prawdziwą profesję. Z kolei jego przełożeni rządają od niego zamordowania lewackiego spikera radiowego. Gdy Bruno odmawia, szantażują go wydaniem policji (z byle powodu, bo przecież wszystko jest możliwe...) i deportowaniem do Francji. Bruno stara się ich robić w konia jak to tylko możliwe, ci więc zaczynają podejrzewać, że jest on podwójnym agentem.
Wprawdzie "Żołnierzyk" to zdecydowanie nie ta sama klasa co najlepsze filmy Godarda, to z pewnością nie zasługuje na miano filmu słabego. Jest po prostu trochę inny od innych jego dzieł - jest mocniejszy, bardziej surowy i poważny. Wprawdzie tymi cechami charakteryzują sie takze inne jego filmy, ale nie w takim natężeniu, nie "na raz". I choć chyba kazde dzielo Godarda wymaga jakiegoś skupienia od widza, tak "Żołnierzyk" wymaga go chyba najwięcej. Zaś tym co najbardziej różni ten film od reszty jest brak jakichkolwiek godardowkich zabaw wizualnych i dźwiękowych. Za to naszpikowany jest wszelakimi cytatami literackimi i wzmiankami o wielu różnych artystach (dowiadujemy się tu np. o jakiej porze powinno sie sluchać muzyki Mozarta, a o jakiej muzyki Beethovena). Treściowo film porusza typowe dla Godarda tematy, z ostrą krytyką wojny w Algierii na czele (stąd właśnie problem z dopuszczeniem tego filmu do normalnego obiegu przez trzy lata). "Aby zrobić film, potrzebna jest kobieta i pistolet" powiedział kiedyś Godard i idealnie pasuje to do "Żołnierzyka". Oto smutny dramat ocierający się chwilami o thriller, posiadający nawet całkiem sporo jak na tego autora przemocy - chyba z 20 minut filmu widzimy torturowanie głównego bohatera, polegające na duszeniu go, topieniu czy podpalaniu. Film warty uwagi.
"Żołnierzyk" było długo wyczekiwanym przeze mnie filmem. Oj wiele się namęczyłem by ten film obejrzeć i powiem że absolutnie nie żałuje. Jest lekki nie dosyt bo oczekiwałem więcej będąc całkowicie szczerym ale no cóż nie każdy film musi wyjść idealnie. Nie wiem jak Tobie ale mi nasuwa się podobnym klimat jak w "Żyć własnym życie". (notabene jak dla mnie rewelacyjny i lepszy mimo wszystko od "Żołnierzyka") Akcja dzieje się w trochę innych realiach ale chodzi mi o ten same egzystencjalną otoczkę filmu z dialogami oraz monologami ludzi zagubionych poszukujących odkrycia przede wszystkim własnych pragnień, zrozumienia samych siebie oraz odrzucenia całej tej otoczki która się wokół głównych bohaterów dzieje a której z wielu przyczyn nie potrafią zrzucić. Żołnierzyk jest filmem bardzo ciężkim w odbiorze, tym bardziej że chyba po raz pierwszy w filmie Godarda spotkałem się z tak dużą wielowątkowością. Lekki nie dosyt pozostaje głównie przez czas jaki wyczekiwałem na ten film a także to że międzyczasie trochę Godarda łyknąłem i uważam że "Żołnierzyk" najlpeszy z niego strony nie jest choć nadal jest to naprawdę dobry oraz godny polecenia film
co ciekawe, przy premierze uznany był za "prawicowy", tj. opowiadający się za wojną w Algierii. Myślę, że to nie to było tu istotne, bo to nie film polityczny. Biorąc pod uwagę splecenie intelektualne Sartre'a z Godardem, można zakładać, że to analogia do jego filozofii - konieczności wyboru mimo pozornej wolności. Bruno jest rozdarty, nie chce robić tego, co mu każą, więc zawiesza decyzję, miga się. Przypomina to opowieść, którą Sartre opowiada w "Egzystencjalizm jest humanizmem" - o chłopcu, który był w podobnej sytuacji co protagonista "Żołnierzyka" Bruno. Najciekawsze są dwa fragmenty - na początku gdy mówi, że jest człowiekiem bez ideałów i na końcu, gdy mówi, że każdy jakieś ideały musi mieć. On je jednak pojmuje w jedyny sposób jaki umie, tj. estetycznie, kocha Niemcy poprzez Beethovena, nie lubi Algierii przez Camusa. Tak więc myślę, że stwarza pozór ideału, tłumaczy postawę przy torturach, czy zabójstwo Palivody swoją miłością do Francji, ale on sam nie widzi ideałów w ten sposób jaki widzi je ogół, jedynie pozoruje je estetyką.