Zagadką na miarę działania homeopatii pozostanie dla mnie fenomen fimów z Adamem Sandlerem, który co prawda zaczynał od całkiem dobrych komedii, ale teraz serwuje nam takie koszmarki jak "Żona na niby"
Nie mam nic przeciwko oglądaniu teh samej historii po raz kolejny, pod warunkiem, że jest w niej choć trochę świeżości. Niestety te odgrzewane kotlety leżały chyba z pół roku, wszystko już było w dużo lepszym wydaniu nawet w sitcomie, który wypromował Aniston. Nie pomogła nawet Nicole Kidman, która najwyraźniej pozazdrościła byłemu mężowi spektakularnej roli w "Tropic Thunder", a w efekcie wypadła gorzej niż córka głównej bohaterki.
Relacje głownych bohaterów pozbawione są jakiejkolwiek ekscytacji i skwapliwości. miłe słowka sprawiają wrażenie wymuszonych, a Sandler zachowuje się jak pensjonariusz domu spokojnej starości, który postanowił być z Aniston tylko dlatego, że scenariusz go do tego zmusił. Dobre wrażenie robi jedynie rajska sceneria, dlatego polecam tylko tym, którzy są w trakcie poszukiwań wymarzonego miejsca na wakacje.