Obejrzałam Żonę na niby ponieważ wiedziałam, że gra tam Jennifer Aniston, aktorka głównie komediowa, wybawiająca nawet słabe komedie dzięki swojej niebanalnej grze aktorskiej.
Miałąm 4 podejścia do filmu, 3 razy usnęłam, fakt byłam zmęczona, niemniej jednak jak mam przed oczami super film, to daję radę wytrwać,,..,.
W przypadku tego filmu spotkał mnie zawód. Zbyt banalny, oczywisty, zero śmiesznych gagów, występ Nicole miał podrasować całośc ale też nie dał rady... Lekki głupawy film dla żądnych happy andu za wszelką cenę
Miło, że uważasz się za pępek świata, skoro ludzie mają nabierać opinii na temat filmu pod kątem Twojego zmęczenia i ile razy przysypiałaś. Jeżeli jesteś zmęczona po np. całym dniu pracy, to żaden gatunek komedii by Cię mógł nie śmieszyć. Spróbuje jeszcze raz obejrzeć go w dobrym nastroju, wyspana, i wtedy podziel się swoimi spostrzeżeniami. Krytykować łatwo.
Ja się zgadzam z sonnchen.. gdyby film był wart obejrzenia nawet zmęczony by nie zasnął... Ja oglądałam go w pełni zrelaksowana itp itd.. i naprawdę nie rozumiem skąd taki zachwyt nad tym filmem??? dobry i na tyle miły i przyjemny żeby leciał w tle kiedy zajmuje się innymi rzeczami... bo nic w nim jakoś szczególnie nie cieszy i nie absorbuje..
CIekawa historia z bardzo niskim poziomem prezentowanego humoru. Gest "pana bródki" strasznie mnie irytował. Podnoszenie kokosa zwieraczem pozostawiam bez komentarza. Typowy poziom Sandlera. Czasem powinien wiedzieć, ze co za duzo, to nie zdrowo. Chociaż pewnie jego fani na to czekają.