Nie wiem, kto nim będzie, ale najważniejsza sprawa: to nie jest bajka, to nie jest film przygodowy, to nie jest film dla dubbingu, to nie jest film familijny, to nie jest film o zwierzątkach, to nie jest film, którego kampania powinna opierać się na przekazie dla najmłodszych. Bądźmy poważni i uczciwi wobec filmu, Życie Pi na to zasługuje.
niestety.....
coraz mniej przekonuje mnie ten film. Dla fanów książki (czyli na przykład mnie) będzie najprawdopodobniej jedynie wielkim rozczarowaniem. Książka ma w sobie przesłanie, a film wygląda na kolejną kolorową papkę stworzoną dla 3D...-.-
W to nie wierzę. Nie czytałem książki (nadrobię to przed premierą filmu), ale Ang Lee nie robi "kolorowych papek stworzonych dla 3D". To obecnie jeden z najlepszych reżyserów stąpających po planecie Ziemi, więc źle być nie może.
Ładnie napisane. :) Ale nie zapominaj, że żyjemy w Polsce. Mógłbyś litanię im napisać a i tak zdubbingują. A nuż uda im się lepiej zarobić na żałosnych zjadaczach popcornu. No i jak sam zresztą napisałeś są tam "zwierzątka" czyli pojawia się perspektywa wycieczek szkolnych. A to z punktu widzenia kin żyła złota. Wiedzieli co robią wpuszczając ten film do kin właśnie w styczniu.
Nam natomiast pozostanie iść na seans późno w nocy kiedy to puszczają film z napisami... Mnie samej dubbingowanie czegoś takiego, jak "Life of Pi" wydaje się istnym świętokradztwem, ale za dużo widziałam, by się łudzić, że "może" będzie inaczej. Już teraz mnie mierzwi, że musieli dać w tytule to obecne w każdej nagłaśnianej produkcji "3D".
No niestety zgadzam się z nemesisswan, żadne apele zapewne nie pomogą, a i tak wydaje mi się, że czego by nie zrobili w tym filmie to z tak ciekawej i oryginalnej książki, która troszeczkę dała mi tak dużo do przemyślenia, dobrej produkcji nie będzie. Nie wyobrażam sobie żeby film oddał chociaż w malutkiej części to co daje czytelnikowi książka.
Książka pozostawiła mnie w kropce, choć wydaje mi się, że rozumiem przesłanie. Człowiek może osiągać niebywałe rzeczy dzięki jednemu z największych darów - wyobraźni, od... Boga? Właśnie, czy ktoś mógłby się podzielić tym, jak zrozumiał tę książkę?
UWAGA dla osób, które nie czytały książki - mogą pojawić się SPOILERY
Mnie pozostawiła ta książka z pytaniami i wątpliwościami. Co mnie frapowało po przeczytaniu książki, to druga historia/wersja historii. Czytelnik sam musi wybrać, którą historię uważa za prawdziwą, która się wydarzyła naprawdę, tak jak Japończycy musi sam rozstrzygnąć, w którą wersję chce uwierzyć. Wydaje mi się, że osoby religijne, wierzące wybiorą po przeczytaniu książki wersję z tygrysem, ze zwierzętami, ateiści - wersję z ludźmi. Ja czytając książkę (a jestem ateistką) co pewien czas w myślach powtarzałam 'niemożliwe', ale cały czas cząstka mnie chciała wierzyć i momentami wierzyła, że to wszystko mogło wydarzyło się naprawdę. Po przeczytaniu drugiej wersji historii - dla mnie było jasne, że wersja ze zwierzętami nie wydarzyła się, ale była wytworem wyobraźni Pi, który pomógł mu przeżyć to 'piekło'. Najbardziej do myślenia dały mi jednak słowa Pi, kiedy po pytaniu zadanym Japończykom, którą wersję opowieści uznają za lepszą, oni wybierają tę ze zwierzętami, na co Pi odpowiada, że tak samo jest z Bogiem. Co ja rozumiem następująco, ciężko jest stwierdzić, która historia zdarzyła się naprawdę, ta ze zwierzętami chociaż mniej prawdopodobna i trudna do uwierzenia mimo braku namacalnych dowodów to przecież mogła się wydarzyć. Tak samo ciężko jet wierzyć w Boga nie mając żadnych dowodów, ale życie z wiarą jest lepsze, tak jak historia ze zwierzętami lepsza/ciekawsza od tej z ludźmi. Tak przynajmniej ja zrozumiałam ten fragment. I nie wiem czy taki był cel autora aby wzbudzić zarówno u osób wierzących jak i niewierzących jakieś refleksje na ten temat, ale ja przyznam, że po przeczytaniu książki ponownie zaczęłam zastanawiać się nad istnieniem Boga.
Tak wiec możliwe, że u osoby wierzące po przeczytaniu książki uwierzą w wersję ze zwierzętami lub uznają, że dzięki wielkiej wyobraźni i wierze w Boga można sobie poradzić z najtrudniejszymi sytuacjami jakie nas spotkają, a osoby niewierzące zaczną kwestionować czy aby na pewno nadal są pewne swego wyboru.
To przynajmniej moja interpretacja, ale przyjmuje do wiadomości, iż mogę się mylić. Jak powtarzała moja polonistka w liceum: 'Interpretacji jest wiele, ale nie nieskończenie wiele'.
Baaardzo dziękuje, też tak w sumie się nad tym zastanawiałem, tylko nie byłem pewien, czy o to tu naprawdę chodzi. Czyli jednak, wiara w Boga daje nam często siły i wsparcie, których nie otrzymają osoby niewierzące, bo tak jak cała książka mówiła, że kluczem do przetrwania jest połączenie wiary z rozumiem. Jednak tylko jedna grupa posiada obydwie z tych rzeczy, prawda? Jednak ja jako osoba wierząca, uwierzyłem w tą drugą wersję! Byłem w szoku, ale pomyślałem, że tak się kończy ta historia, że tak było jednak naprawdę, ale Pi nie wyjaśnia tego, tylko dał Japończykom to, co chcieli, a co jeśli to nie była prawda? Bo przecież wyobraźnię, to on miał niezłą, co nie? ;)
Polski dystrybutor WIE najlepiej. Oni zrobią po swojemu. Zignorują sygnały od osób, które czytały książkę, ponieważ "film jest adaptacją", a więc historia z książki nie musi być taka sama w filmie.