Ja tam wolę rzeczywistość, nieżeli życie w wygodnym świecie fantazji i urojen... No ale każdy ma prawo wyboru, jezeli komuś odpowiada życie w matrixie to jego wybór...
ps. jak już sobie tłumaczysz z angielskiego, to lepiej będzie "dłoniotwarz". palm to nie tylko palma ale dłoń.
Hehehe. Nigdy nie slyszales jak ktos mowil do kogos "moje sloneczko?". Gdyby zamiast "slonce " uzyl zwrot typu: "ziom", "bracie", "chlopcze" to bys zrozumial? Btw, druga czescia zdania jest przezabawna ironia :D.
Co do tematu, to gdyby ludzie nie zyli w swiecie fantazji, wciaz siedzielibysmy w jaskiniach.
pzdr. d0man
Polonistą nie jestem, ale przecinek powinien tam być przed "Słońce", poza tym pisze się z dużej litery bo to nazwa własna.
Ja też polonistką nie jestem. A ty nie jesteś szczególnie kumaty. Fizjo mnie wzywa. Pzdr
to Twoje teksty nic nie wynosiły do dyskusji, na dodatek jakies takie dwuznaczne i enigmatycznie...
chętnie poczytam Twe przemyslenia jezeli się nimi podzielisz. "facepalm" jest mało komunikatywne
Założyłam wcześniej temat. Zawsze możesz przeczytać co namazałam. Nie będę się powtarzać.Pzdr
Zależy o jakich fantazjach piszesz, są fantazje pożyteczne, np. kiedyś marzono o lotach w kosmos itp. Potem w XX wieku, marzenia spełniły się, wraz z rozwojem nauki, a i same w sobie przyczyniły się do dalszych odkryć.
Tak więc postęp zawdzięczamy rozwojowi nauki, nie fantazjom na temat niewidzialnych różowych jednorożców. Wystarczy popatrzeć jak nauka rozwijała się w starożytności... Rozwijała się ładnie, miała upadki (np. pożar biblioteki w Aleksandrii), ale się rozwijała, a potem nastąpiły rządy Kościoła i wieki średnie, zwane nie na darmo "wiekami ciemnymi", potem renesans, oświecenie i rozkwit nauki. To właśnie w czasach renesansu wezbrał ruch sceptyczny wierzeniom religijnym.
pozdrawiam.
No, faktycznie napisanie "faceplam" (poprawnie "facepalm") to bardzo rozbudowany wpis... Świadczący o wielkiej erudycji i oczywiście racji autora...
Ile masz lat? Może inaczej, czy masz fejsa? To też nie jest poprawnie? Twarzoplama szerzy się w sieci, nie w jaskiniach.
Ja mam bardzo podobne odczucia. Przystąpienie do jakiejkolwiek "instytucji religijnej" jest pójściem na łatwiznę. Lepiej samemu wykreować sobie światopogląd. Przykładowo ja jestem ateistą, a urodziłem się w chrześcijańskiej rodzinie. Bawią mnie ludzie, którzy nazywają siebie ateistami, a boją się odprawić księdza z kolędą. Znam też osoby uważające się za praktykujących, latających co niedziele do kościoła chrześcijan, które jednocześnie wpieprzają kabanosy w wielki piątek... Najlepiej całkowicie porzucić bogów i zająć się czymś pożytecznym... na przykład stworzeniem lekarstwa na raka. Wystarczy spojrzeć na dzieci cierpiące na białaczkę, jeżeli Bóg rzeczywiście jest taki miłosierny, to czemu im nie pomoże? Jeżeli rzeczywiście istnieje (czego nie wykluczam) to pewnie ma ważniejsze sprawy do roboty niż niańczenie jednostek.
Dobranoc
Aha, no i porównajcie sobie liczbę ludzi uratowanych dzięki medycynie, a "cudownie uzdrowionych".
A jaki poprawnie polityczny ten film... Katolik, hindus i muzułmanin... na dodatek nauczający kabały...
Taki Hiob XXI wieku...
Film słabizna, chyba tylko i wyłącznie robiony pod gusta osób głęboko wierzących...
Można tu polemizować, ja jestem poważnie chory też nie raz pytałem czemu dobroć Boga i jego miłosierność mnie nie uzdrowi. Jednak moje męczeni może być potrzebne Mu do czegoś. Takie sytuację mówią o sile twojej wiary. Niektórzy jej nie mają inni się w niej umacniają, każdy jest inny.
Film moim zdaniem b.dobry.
Tak z ciekawości zapytam: do czego byłoby mu to potrzebne Twoje cierpienie?
Po co doszukiwać się sensu tam gdzie go brak? Choroby po prostu się zdarzają...
btw uważasz że wiara jest łatwizną? i skoro ja jestem chory i Bóg mnie nie uzdrawia znaczy że go nie ma?
Uważam, ze w przypadku wiara jest przyjemnym pocieszeniem, dla zdrowych jak i dla chorych i umierających, lecz nie znaczy to, że to w co wierzą jest prawdziwe.
Gdy chodzi o cierpienie i wiarę w Boga, pojawia się mały paradoks:
Bóg judeo-chrześcijański z założeń jest: sprawiedliwy, wszystkowiedzący i wszechmocny.
Jeżeli czymś nie zawiniłaś temu Bogowi, to wykluczona pozostaje przynajmniej jedna z jego powyższych cech.
'na przykład stworzeniem lekarstwa na raka' zastanów się więc proszę najpierw nad mechanizmem przemysłu farmakologicznego :P jest lekarstwo=ludzie zdrowieją=nikt już nie kupuje=nie ma kasy. co robić? =dawać lekarstwa by ludzi przytrzymać przy życiu ale nie wyleczyć ;P to taki drobny komentarz odnośnie 'nikt nie chce zbawić świata' ...
To jak skomentujesz, że właśnie (stosunkowo niedawno) nastąpił przełom w LECZENIU farmakologicznym raka skóry (czerniaka)...
Chcesz przełamać 'system', załóż własną firmę badającą i produkującą leki leczące wszystko jak popadnie. Gwarantuje, ze zarobisz kokosy.
Cóż, ale jak ludzie się 'wyleczą' to skończą się klienci a jak tylko się ich podtrzyma przy życiu to inwestycja na lata :P Zrozum myślenie biznesu.
też kiedys tak myślałem. zapominasz jednak, że zawsze ktos może przełamać taki spisek kobcernów farmaceutucznych. np. państwowe instytucje badawcze maja inne priorytety niż prywatni przedsiębiorcy...
poza tym, gdyby koncerny farmaceutyczne chciały zarabiać na chorobie ciągle, to podarowalyby sobie np. produkcję szczepionek, bo chory pacjent więcej wydaje na leki niż na profilaktyke...
jesteś oczytany, duzo wiesz i nikt cie nie omami, kaźde podejscie pod twój zamek bedzie sie zawsze konczyło ostrzalem do wybicia ostatniego podchodzacego, z czasem ci to wejdzie w krew, póżniej jak ktos bedzie sie chcial do ciebie zblizyc z lekarstwem tez go zajeb. bo twoja pseudosiła cie uzalezni, i tak oto filtrujac wszystko co dla ciebie niewygodne bedziesz sobie źył, juz teraz jesteś samotny, na starość twoja samotnosc bedzie przypominala katedre w Koln, wtedy to zorientujesz sie, ze popelniles blad w strategi, Boga nie ma :**********
Moim zdaniem rzeczywistość to niestety jeden, wielki spisek. Rządzą ci, co władzę mają, dorabiają się ci, których władza łaskawie do tego dopuści a reszta prędzej czy później zorientuje się, jak mało sensu ma ich życie i w jak nędznej pułapce się znaleźli przychodząc na świat. Dlatego osobiście, jeżeli mam wybierać pomiędzy tym brutalizmem (z którym przecież jako pojedyncza jednostka nie mogę nic zrobić) a dodaniem do tego słabiutkiego tchnienia trochę fantazji to zgadnijcie, co wolę... Śmierć, ból, strach - i tak tego nie pominę. Nikt nie jest w stanie usunąć tego z życia. Ale to już wybór człowieka, jak przeżyje daną chwilę. I prawdę mówiąc, to dziwię się samej sobie, że to napisałam. Jestem okropnym pesymistą, ale to chyba ten film tak do mnie przemówił.
Cholera, nigdy więcej go nie oglądam.
Doczytałem do słowa "za...b" i już wiedziałem, ze mam do czynienia z osobą niskich lotów.
Wiedz, że mądrość a wiedza, to dwie różne rzeczy, swoim postem i stylem wypowiedzi nie zaprezentowałeś żadnego z powyższych.