PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=282892}

Życie Pi

Life of Pi
2012
7,1 153 tys. ocen
7,1 10 1 153252
6,5 62 krytyków
Życie Pi
powrót do forum filmu Życie Pi

Cenię Anga Lee, bo to facet, który nawet takiego "Hulka" potrafił nasycić egzystencjalną duchotą. Bo to rzadki przypadek twórcy "z importu", który w Hollywood nie stracił własnego charakteru pisma i nie zaczął tworzyć nieboskich gniotów, co stało się udziałem tak wielu twórców z Europy, Azji, Ameryki Południowej, kiedy tylko zdążyli oni postawić stopy na terytorium USA. Lee nie dał się wykastrować i wciąż może sobie pozwolić na dużą swobodę twórczą, dzieki czemu wybaczyć jestem mu w stanie nawet słabsze obrazy.
Do seansu "Życia Pi" podchodziłem z dużą dozą nieufności, nie za bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Nie czytałem książki, a same zapewnienia, że jest wyjątkowa, wiele dla mnie nie znaczą: "Zmierzch" podobno też jest wyjątkowy, w opinii wielu. Kampania reklamowa zwiastować mogłaby kolejną "Narnię" czy inne klechdy z szafy. Na szczęście/nieszczęście, film nie okazał się być li tylko łopatologiczną wykładnią katolickiej myśli teologicznej ubraną w infantylne szaty widowiska fantasy dla najmłodszych. Szczęście, bo kolejnego dętego koszmarka pełnego szlachetnych postaci nadstawiających trzeci policzek i rozmawiających ze zwierzętami bym nie zniósł. Nieszczęśliwy ów obrót spraw może się okazać jedynie dla producentów/dystrybutorów, bo niejeden da się z pewnością nabrać na taką promocję i wyjdzie z kina niepocieszony, że nie było elfów, goblinów, ani Pattisona. W "Życiu" zwierzęta nie mówią, choć mogący budzić skojarzenia z farfoclem z książki Lewisa tygrys bengalski, który prezentowany jest na plakatach, ma tu wręcz rangę jednego z dwóch głównych bohaterów.
Gotów na wszystko, nawet powtórkę z "Uwolnić orkę" w 3D, przystąpiłem do seansu i... poczułem się mile zaskoczony. Dwie godziny spędzone z hinduskim chłopcem nie sprawiło, że poczułem nieodpartą chęć wzięcia kąpieli. To sie naprawdę dobrze oglądało, nawet jeśli twórca "Brokeback Mountain" miejscami robi zbyt wyraźne ukłony w stronę przeciętnego widza, któremu najlepiej wszystko podać na talerzu. Strona wizualna - przepiękna, olśniewająca..., irytująca. Porywa paletą barw, cudownymi krajobrazami, ujmuje konotacjami z surrealizmem. Zawodzi, gdy efekty komputerowe uzyte zostają do animowania żywych istot - technologia nie jest jeszcze na tyle zaawansowana, aby CGI mogło być w pełni komapatybilne na ekranie ze światem rzeczywistym. Wie o tym zapewne każdy, kto... ma oczy. Kązdy, z wyjątkiem hollywoodzkich producentów, którzy bezustannie wciskają widowni ten plastikowy syf. Z tym, że przeniesienie tego typu materiału na ekran bez ingerencji technik komputerowych nie byłoby w zasadzie możliwe. Świadom tego, stwierdzam jednocześnie, że ich użycie pozostaje największym mankamentem omawianej pozycji. Całkiem niegłupiej i wciągającej skądinąd.

ocenił(a) film na 7
Caligula

Miałem sobie odpuści,no ale zmienię zdanie....