Pi dał wybór pisarzowi, spytał którą wersję historii woli.Nie zdradził w żaden sposób która jest prawdziwa. Podobnie jest z Bogiem. To od nas zależy czy w niego wierzymy,czy nie.Też wybieramy. Przynajmniej ja tak interpretuje koniec. Więc naprawdę nie wiem gdzie widzicie ten metafizyczny bełkot.Film wizualnie jest przepiękny i jak widać mądry w niewymuszony sposób.
P.S. Też wybieram tygrysa :P
Każdy wybierze tygrysa. Ale tygrys jest tylko zmyśloną historią, którą ludzie wybierają, żeby nie musieć stawić czoła rzeczywistości, bo jest dla nich zbyt makabryczna albo zbyt nudna.
W filmie Pi nie zdradził która historia jest prawdziwa. Tak trudno uwierzyć w historię z tygrysem? Jesteś pewny,ze jst to niemożliwe? Zastanów się .
Pi zdradził, która jest prawdziwa. Podczas opowiadania tej drugiej - płakał. To chyba wszystko wyjaśnia. Ja tak to odebrałem.
Wzruszenie mogło wynikać z różnych przyczyn, chociażby ze wspomnień użytych do ułożenia "fałszywej historii". W końcu chłopak mocno przeżył zarówno śmierć ludzi, jak i zwierząt. Myślę, że płakałby opowiadając tak naprawdę cokolwiek... Więc jak dla mnie ten argument nic nie przesądza :)
układał w głowie fałszywą historię płacząc i opowiadając prawdziwą, ma podzielność uwagi
a nie, fałszywa historia była już ułożona, ale te wspomnienia użyte do jej skonstruowania skumulowały się w czasie i przestrzeni i sprawiły, że chłopak wybuchnął płaczem opowiadając prawdziwą, i nie zależnie co by miał mówić, cokolwiek, płakałby bo mu się emocje skumulowały, a może po prostu opowiadał prawdziwą i ja w tym czasie przeżywał?
po prostu jak coś mowisz, wymyślasz jakas historię to emocje towrzyszą Twojej historii i z nią sie wiążą, wobraź sobie, że opowiadasz fałszywą i płaczesz, słabo to widzę, kombinujecie na całego
tez sie zaplatałem i tutaj i powyżej
chodzi o to, że w wypadku gdy fałszywa historia zbudowana jest na podstawie prawdziwych przeżyć związanych m.in ze zwierzętami, wspomnienia powodują wzruszenie. Osobiście po takich przejściach ryczałabym opowiadając jakąkolwiek wersje :P
"że chłopak wybuchnął płaczem opowiadając prawdziwą" powinno być fałszywą, dlatego ciężko to było zrozumieć
a prawda jest taka że byłem wczoraj niemiłosiernie zjarany i dzisiaj sam ogarniam co napisałem
Mi także wydaje się, że płakał w tedy, kiedy mówił o tygrysie bo ten się nawet do niego nie odwrócił, jak udało im się dopłynąć na brzeg. Tak to było w tedy. Z resztą na początku filmu ukazują chłopca, który poszukuje prawdy, zaczyna praktykować kilka religii, aż w końcu w tą feralną noc na statku zostaje poddany próbie wiary. Dla mnie to właśnie cały sens tego filmu. I tak też myślę, że dzięki silnej wierze przetrwał, chciał przetrwać, o to w tym wszystkim chodzi. A tygrys był w pewnym sensie jego oporą, dzięki niemu podtrzymywał czujność, zdobywał pożywienie aż w końcu związał się z tym zwierzęciem. A jednak na koniec filmu wiadomo, jak wyglądało ich rozstanie i to bardzo go w tedy zabolało.
Oczywiście, że historia z tygrysem jest wymyślona. Już nie wspominając o tysiącach surykatek na wyspie, która na oceanie istnieć nie może i o rybach głębinowych, pływających pod powierzchnią. Na końcu filmu Pi pyta pisarza, którą historię wybiera, ten wybiera oczywiście tę zmyśloną, a dlaczego? To jest właśnie aluzja do Boga. Mimo, iż nie istnieje, to ludzie w niego wierzą, bo to jest ciekawsze, bo to daje siłę, bo to nadaje sens by się meczyć za życia, bo wg wiary, będzie coś po śmierci.
Równie dobrze może być odwrotnie. Pi opowiedział prawdziwą historię, ale Japończycy nie uwierzyli bo ludzie nie dowierzają temu, czego nie znają. Opowiedział im więc inną historię - taką, w którą byli skłonni uwierzyć bo opierała się na znanych im elementach :) Reżyser pozostawia widzowi wybór, w którą historię chce wierzyć. Ta kwestia pozostaje otwarta, tak więc kategoryczne opinie w stylu "było tak a tak bo ja to wiem" są tutaj nie na miejscu.
Ta kwestia nie pozostaje otwarta, bo w książce jest jasno ukazane, że ta historia ze zwierzętami jest zmyślona ;)
to mówisz, że ta historia mogła być prawdziwa? ta z wyspą, a ta druga nie...i ta zmyslona jest taka straszna? i ta zmyślona opierała się na znanych elementach? i ona to ma symbolizować Boga?
fałszywa historia opiera się na znanych elementach, jest straszna i symbolizuje Boga? tzn. że prawdziwa jest bajkowa. to musi być symbol życia....to ja wolę wierzyć w prawdziwą bajkową, przecież wybór jest prosty
http://www.filmweb.pl/film/%C5%BBycie+Pi+3D-2012-282892/discussion/%C5%BBycie+Pi +%E2%80%93+pr%C3%B3ba+interpretacji,2109295
ten odbiór również ciekawy ;>
no według filmu będzie czy się wierzy czy nie, a śmierć co symbolizuje w filmie? małżeństwo?
Przecież płakał też opowiadające jak odszedł od niego Richard Parker... I to nawet wtedy gdy był już stary.... To wspomnienie musiało więc mocno na niego działać... Natomiast zupełnie beznamiętnie opowiadał pisarzowi drugą wersję... Płakał w szpitalu, owszem, ale równie dobrze mógł płakać dlatego, że przeżył największą przygodę swojego życia, a teraz nikt nie chce mu w to uwierzyć i musi zmyślać... Ja nie rozstrzygam kwestii. która historia jest prawdziwa. Przecież nie o tym jest ten film żeby rozstrzygać czy istnieją mięsożerne wyspy... Celowo nie jest wyjaśnione, która historia zdarzyła się naprawdę żeby na końcu mogło paść filozoficzne pytanie "w co wolimy wierzyć?".
Ale w książce jest to wyjasnione, w filmie sa oczywiste sygnaly mowiace o tym, ze historia ze zwierzetami jest zmyslona i to, ktora historia jest prawdziwa jest istotne, bo jak to pada na koncu stwierdzenie, ze tak samo jest z Bogiem - wierzy sie w niego mimo, ze jest zmyslony, bo tak prosciej, ciekawiej, to oczywista aluzja, ta cała historia, do Boga.
Ksiazki jak pisalam, nie czytalam, to co pisze na temat ksiazki opieram na poscie, gdzie ktos kto czytal porownywal fakty z ksiazki do faktow z filmu i jasno napisal, ze z ksiazki wynika, iz historia ze zwierzetami jest zmyslona 'w momencie gdy buddysta ze zlamana noga dostaje sie na poklad lodki, zamienia sie w zebre''.
Najwyraźniej ktoś dokonał nadinterpretacji bo ja pamiętam, że ogóle wrażenie po książce było takie jak po filmie. Nie jestem zresztą odosobniona, wejdź na forum chociażby biblionetki... A co do filmu to przytaczam fragment z wywiadu z reżyserem: "Przedstawiamy zatem widzowi piękną i niezwykłą historię, a później zadajemy mu pytanie – czy naprawdę w to wierzysz? Następnie opowiadamy mu kolejną, możliwą historię i zadajemy to samo pytanie". Właśnie o to chodzi, że z tymi historiami jest tak jak z Bogiem. Nie żadnych dowodów ani na jedną wersję ani na drugą tak samo jak nie ma dowodów na istnienie czy nieistnienie Boga. Każdy więc wybiera co chce. Dla pisarza pierwsza historia była lepsza. Ktoś inny mógłby wskazać drugą. Wolny wybór. Tak samo jest z Bogiem.
Ależ są dowody na nieistnienie tej o zwierzętach. Taka wyspa, ta z surykatkami nie istnieje, to jest niemożliwe.
Ale czy to jest w ogóle istotne czy taka wyspa istnieje w rzeczywistości czy nie? Przecież i tak cała ta historia jest od początku do końca zmyślona. Nie wyłączając samego Pi... Te różne wersje wydarzeń, to jest tylko metafora. W co wolimy wierzyć? Jaki świat chcemy widzieć? Świat w którym życie ma jakiś wyższy, "boski" senes , a u jego podstaw leży nadzieja czy świat chaosu, którym rządzi okrucieństwo i wygrywa najsilniejszy?
Pływające wyspy istnieją. Są to wyspy zbudowane głównie z korzeni drzew, które tam rosną. Ew. mogła być to wyspa, która kiedyś (baaardzo dawno temu ;p ) była półwyspem. I skąd wiesz, że to niemożliwe? Kiedyś ludzie mówili, że to niemożliwe by ziemia była okrągła.
Poza tym, to historia zmyślona, także to nie bardzo ma znaczenie. W sensie sama idea książki o Pi.
I zgadzam się z _Vice_Versa_, że to odnosi się to rzeczywistości, w jakiej wybieramy żyć i funkcjonować. I ja wybieram tą, która mi bardziej odpowiada, tą z Tygrysem. Nie dla tego, że trudno mi zaakceptować tamtą, po prostu to jest świat, w jakim ja chce żyć. Świat z nadzieją i sensem.
W historię z tygrysem wcale nie jest trudno uwierzyć. Ale gdyby historia z tygrysem była prawdziwa, byłaby jedyną historią.
Tak naprawdę nikt nie wymyśla nudniejszych historii, żeby zastąpić nimi ciekawszą rzeczywistość. Historie wymyślone są zawsze ciekawsze i bardziej kolorowe.
Morał byłby taki że człowiek może pokonać wszelkie przeciwności, że w oczach tygrysa naprawdę odbijają się tylko nasze emocje, albo jeszcze coś innego. To w końcu opowieść, autor może sobie zamierzyć morał jaki tylko chce.
"W historię z tygrysem wcale nie jest trudno uwierzyć." - aha zwłaszcza we fragment o ludożerczej wyspie pełnej...surykatek :-). Dla mnie prawdziwa była wersja z ludźmi - ale - tak jak napisałeś powyżej, była zbyt makabryczna i okropna - wolał więc wymyślić historię o tygrysie.
Oczywiście jednak, film pozostawia pole do interpretacji - wydaje mi się iż specjalnie, właśnie po to by ktoś sobie wybrał wersję dla niego odpowiedniejszą.
Myślę dokładnie tak samo. Każdy kto mówi, że ten film jest beznadziejny i że wersja ze zwierzętami jest urojeniem/bez sensu, chyba w ogóle nie przykłada wagi do życia duchowego/wewnętrznego, jest przeciętnym zjadaczem chleba, który robi co ma robić i nie szuka żadnego większego sensu życia, nie zadaje pytań, nie interesuje go nic więcej poza nim samym. Niestety, ale dochodzę właśnie do takich wniosków po tych wszystkich miernych wypowiedziach na tym forum.
Nie zrozumiałeś chyba mojej wypowiedzi. Moim zdanie każda z tych historii może być prawdziwa. Tygrys brzmi absurdalnie? Owszem ale nie znaczy to ,że ta historia jest niemożliwa.Z logicznego punktu widzenia nie ma w niej nic niewykonalnego. Pi pyta którą wersję wydarzeń woli pisarz. Podobnie jest z Bogiem. To też wybór. Wierzysz w Boga lub nie. Wierzysz w tygrysa lub nie.Ten film jest dużo prostszy niż się wydaje. Wybrałam tygrysa nie dlatego ,że wierzę w Boga,bo w gruncie rzeczy nie wierzę. Nie łączcie tego na chama.Pi dał pisarzowi do zrozumienia ,że wiara w Boga to w pewnym sensie wybór.
nic niewykonalnego? a wyspa żywiąca się jej mieszkańcami nocą? życie nie jest tak magiczne jak nam się wydaje, a prawda o "Bogu" jest bardziej realistyczna niż nam się wydaje...idąc dalej weług mnie wszystko kiedyś da się wyjaśnić naukowo, bo innej możliwości nie widzę...Tak wierzę w Boga, którego da się wyjaśnić naukowo
Nie było wyjaśnione jakimi prawami rządzi się mięsożerna wyspa,więc nie bądź taki hop do przodu.Wiesz tak się składa ,że im bardziej odkrywam świat (jakkolwiek idiotycznie to nie brzmi) wydaje mi się coraz bardziej niezwykły. Współczuję podejścia. Wolę wierzyć,że życie to coś więcej niż suma jego części. Nawet jeśli nasze istnienie jest przypadkiem to równocześnie pięknie i tragicznie się dla nas złożyło.
("woda zamienia się w kwas i pożera wszystkie ryby"? a nawet "kwiat, a w nim ludzki ząb", ale mniejsza o to). nie zrozumiałaś mnie Słońce, albo ja słabo to wyjaśniłem...z naszą całą wiedzą o świecie, Bogu i generalnie tego typu sprawach wiemy teraz tyle co kiedyś ludzie wierzący w to, że ziemia podtrzymywana jest przez słonie. A jak teraz wiemy prawda jest zupełnie inna (i da się ją wyjaśnić naukowo), taką samą mamy mniej więcej wiedzę. Dlatego twierdzę, że nie jesteśmy w stanie tego wyjaśnić naukowo i nie mamy nawet takich praw fizyki, ale prawda jest inna i nie jesteśmy jej sobie w stanie wyobrazić, ale koniec końców da się ją wytłumaczyć naukowo. to jeszcze nie koniec:
nie należy jednak lekceważyć życia na ziemi, bo ma ono cel, chociaż opisany przez prawa fizyki.
a moment w którym uda nam się to wszystko wyjaśnić naukowo będzie prawdą absolutną.
i to jest niestety Prawda, ta jedyna, ale mniej atrakcyjna.
my wolimy nadal tą drugą
justareader - ta historia jest niemożliwa, chocby ze względu na wyspę z surykatkami.
altaire, uważasz, ze jak ktoś nie wierzy w Boga, to znaczy, że jest prostym zjadaczem chleba? Dla naukowców, którzy ogarniają takie rzeczy, o których Ty nawet nie masz pojęcia i dziwią się, jak można wierzyć w Boga, to osoby, które zamiast szukać prawdy, wierzą w różne historie, bajki, mity, opowiastki, nadając nieistniejący sens. Nie mówie, ze Bóg nie istnieje, bo dowodu na to nie ma, ani na to, ze nie istnieje, ani na to, ze istnieje (dlatego tez jestem agnostyczka, mam naukowe podejscie), po prostu Twoje rozumowanie jest dosc naiwne i obłudne.
''... nadając nieistniejący sens, są szarymi zjadaczami chleba.'' - nie dokończyłam zdania ;)
O rety, może przeczytaj najpierw ze zrozumieniem moją wypowiedź, bo wywnioskowałaś coś kompletnie innego... Nie miałam na myśli, tego co zawarłaś w pierwszym pytaniu.
Tak w ogóle czemu wszyscy widzą Boga w mojej wypowiedzi, jeśli ani razu nie posłużyłam się tym słowem? :-O
Ale mówiłeś '' Każdy kto mówi, że ten film jest beznadziejny i że wersja ze zwierzętami jest urojeniem/bez sensu, chyba w ogóle nie przykłada wagi do życia duchowego/wewnętrznego, jest przeciętnym zjadaczem chleba, który robi co ma robić i nie szuka żadnego większego sensu życia, nie zadaje pytań, nie interesuje go nic więcej poza nim samym. Niestety, ale dochodzę właśnie do takich wniosków po tych wszystkich miernych wypowiedziach na tym forum.'' Podczas gdy prędzej osoba, która nie wie, ze ta historia jest niemozliwa z roznych biologiczno - ekologicznych względów, jest prostym zjadaczem chleba, niż osoba, która uważa tą historię za zmyśloną, przez Pi. Ponad to, to, że ktoś uważa, ze ta historia została wymyślona, wcale nie oznacza, iz dla tej osoby film jest beznadziejny. Ja wlasnie tak uwazam i napisalam wyzej, dlaczego, a film bardzo mi się spodobał.