Wiele zdań o zabarwieniu zarówno pozytywnym jak i negatywnym udało sie się odnotować w
komentarzach pod tym filmem. Bynajmniej tytuł mojego wątku nie jest po to żeby się z tych
dywagacji podśmiewać tylko udowodnić sceptykom, którzy piszą jaki film jest słaby a zaraz
potem dodają iż nie do końca pojęli znaczenie tygrysa czy zebry.
Do czego zmierzam? Konkluzja jest prosta jak drut-jeżeli film zmusił Cie do jakiegokolwiek
chocby w najmniejszym stopniu użycia szarych komórek to znaczy że był dobry. Jeżeli powstają
dyskusje na temat interpretacji to oznacza że coś pozostawił. Doczesne kino ma z załozenia
nas bawić, nakarmić tylko próżny brzuszek po to żeby zaraz przetrawioną papkę wydalić, im
szybciej tym lepiej (w końcu napis WC z takich ładnych kolorowych neonów wita nas na każdej
sali kinowej).
A co jeżeli pozostanie coś jeszcze? To świetnie, takich własnie filmów brakuje. Osobiście nie
mam zamiaru zakładać fanklubu PI, ale z czystym sumieniem daje mu 9/10 co mnie bardzo
cieszy bo chodząc do kina ostatnimi czasy nie mam zbytniego poloa do popisu w przydzielaniu
gwiazdek (no nie licząc hobita, ale to tylko z powodu maniakalnej obsesji Tolkienowskiej).
Tak więc ciesze się że film coś po sobie pozostawił a kwestia interpretacji powinna pozostać
niewyjaśniona bo najlepiej kiedy każdy wysili swoją wyobraźnię i uzna to co wydaje się
najlepsze dla niego.
Amen.
Podzielam twoje zdanie, ja trochę zawyżyłam notę, bo ten film nie dość, że dał nam wybór interpretacji, to na dodatek sam w sobie był bardzo oryginalny i mocno się wyróżniał na tle innych filmów wydanych w tym roku. Dał mi do myślenia, natchnął mnie i na końcu pokrzepił serce. Mimo prostego przekazu nie można go nazwać pod żadnym względem banalnym, a efekty 3D cale nie były nachalne i nie próbowały oderwać nas od istoty historii.
Co do Życia PI - pełna zgoda - mnie filmik zachwycił, czemu zresztą daję wyraz w moich ulubionych na profilu - spodziewałem się baji w 3d, ot takiego Disneya i wizualnego Avatara - dostałem film, który mną wstrząsnął, zmusił do refleksji, po którym musialem zbierać szczenę z podłogi, a jednocześnie mogłem go puścić 8 letniemu synowi i też z trochę innych powodów byl nim zachwycony - podobały mu się surykatki i tygrys...
Nie do końca zgodzę się oceną Hobbita - też jestem fanem Tolkiena - owszem mój maluch był zachwycony, ja też ocenę dałem trochę na wyrost - ale po jakimś czasie przyszla refleksja - trochę jednak skok na kasę - nie mogę przeboleć wątku białego goblina i rozsmarowywania calej historii jak niewielkiej ilości masła na ogromnej kromce chleba....
Co do hobbita to też się zgadzam, najkrócej jak można: film jest ok, efektowny i interesujący dla przeciętnego widza. Dla kogoś kto czytał książkę i poszedł do kina głównie po to żeby zaspokoić potrzebę obcowania z obrazami po wchłonięciu tekstu film był średni, za duzo władcy pierścieni w nim jest. Ja bym nawet rzekł że rezyser poszedł trochę bardziej na ilość niż jakość. Moja ocena była trochę bardziej za tytuł niż to co zobaczyłem potem.
Trochę boję się jak to dalej pociągną - pająki, ucieczka w beczkach, smok i bitwa pod górą to troszkę za mało treści jak na dwa trzygodzinne filmy....No chyba że podobnie jak w pierwszej części zaleją nas ogromną ilością sekwencji akcji w CGI (ktorego szczerze nie znoszę - jest dla mnie sztuczny i zaciera różnicę pomiędzy filmem a grą komputerową - jak chcę pooglądać ładną grafikę - odpalam Far Cry 3 lub Crysis 3 na maksymalnych detalach, a nie wybieram się do kina)
"jeżeli film zmusił Cie do jakiegokolwiek chocby w najmniejszym stopniu użycia szarych komórek to znaczy że był dobry". Ech... Genialna logika. Proponuje nakrecic film o rozwiazywaniu stalej Eulera Mascheroniego - bedzie wymagac myslenia. Generalnie az mi zal osob, ktore na widok plaskiej filozofii, nedznej pseudoglebii ukrywajacej calkowita pustke wpadaja w orgazm paraintelektualny.
Wyłożę Ci to łopatologicznie - pisząc zdanie "jeżeli film zmusił Cie do jakiegokolwiek chocby w najmniejszym stopniu użycia szarych komórek to znaczy że był dobry" to bardzo smutne stwierdzenie, ale prawdziwe. Pokaż mi jeden tytuł z roku 2013, który pozostawia po sobie coś więcej niż tylko zlepek efektownych obrazków przemielonych przez komputery.
Zawsze było tak że produkt kierowany do potencjalnego nabywcy wytwarzany jest tak żeby tego nabywce zachęcić i zaspokoić jego wymagania. Tak więc łatwo wysnuć wniosek że doczesne 'dzieła' kierowane są do idiotów obżerających się popcornem, dla których film=rozrywka, wybuchy, strzelanina i efekty komputerowe.
Więc ciesze się że wśród tego chłamu znalazł sie choć jeden tytuł, który nie powala i nie jest geniuszem kina, ale wnosi cokolwiek, dosłownie cokolwiek, więc stwierdzenie 'orgazm paraintelektualny' to bardzo przekoloryzowana wizja (jak mniemam mojej osoby). Jeśli uważasz że życie PI to film który mnie rzucił na kolana to sie grubo mylisz, bądź też masz problemy z czytaniem. Na przyszłość radzę wysilić też swoje szare komórki przed napisaniem komentarza i nie brac wszystkiego dosłownie bo inteligentni ludzie (a mniemam że za takiego sie uważasz) tak nie robią.
Pozdrawiam
"który mnie rzucił na kolana to sie grubo mylisz, bądź też masz problemy z czytaniem." - aha, mam problemy, lecz to nie ja wystawiam 9/10 temu filmowi - zasite genialne, na przyszlosc proponuje minimum konsekwencji. Swoje zdanie potrzymuje, ba - wrecz mnie w nim utwierdzasz.
BTW: za nikogo sie nie uwazam.
Ja swoje zdanie też podtrzymuję, oceniam ten film jako film świeży i aktualny. Z pozycji wydanych w tym roku jest jak na razie najlepszy. Udowadniać swoich racji nie będę bo racja to punkt widzenia. W tym szczególnym przypadku gustów filmowych nasze racje są rozbieżne. Jeszcze się nikomu nie udało narzucić mi swojego zdania, więc trafiłeś na niezbyt podatny grunt. Zróbmy więc to po Twojemu: dałem 9/10 bo film rzucił mnie na kolana, fotka głównego bohatera wisi u mnie na ołtarzyku przystrojonym kwiatami i modlę się do niego rano i wieczorem. Zaiste film ten wywołał we mnie taką falę emocji że jeszcze miesiąc po seansie nie mogłem zasnąć.
A Tobie pragnę podziękować za uświadomienie mojego plebejskiego gustu i konstruktywną krytykę. Twój avatar również zawiśnie na ołtarzu moich bohaterów obok tygrysa i PI.
"Jeszcze się nikomu nie udało narzucić mi swojego zdania, więc trafiłeś na niezbyt podatny grunt." - komedia. Bo mnie obchodzi Twoje zdanie... I nie ma to jak wycofywac sie na z gory okreslone pozycje - chyba jednak to nie ja mam wspomnane przez Ciebie klopoty z pisaniem/czytaniem ze zrozumieniem. Marnujesz moj czas.
Glonospoko, chciałbym oficjalnie podziękować za udział w moim eksperymencie. Czas na wnioski. Wstęp:
Troll to połączenie znudzonego życiem dziecka z modemem neostrady. Eksperyment miał na celu namierzenie trolla i zbadanie jego reakcji. Po długich próbach udało się, zauważam że coraz więcej dzieci jest otaczanych opieką rodziców, prawdopodobnie uczestniczą w zajęciach poza domem. Niestety wśród rodziców zdarzają się też patologie, w wyniku czego powstaja trolle. Omawiany w mom eksperymencie troll kryje sie pod pseudonimem glonysąspoko /prawdopodobnie poza trollingiem lubi akwarystykę, bądź trolluje na forach akwarystycznych/.
Problemem bylo ustalenie gatunku trolla, w poczatkowej fazie wszystko wskazywało na Trolluss megalomanis – jest najlepszy, najmądrzejszy i w ogóle naj... naj..., myśli ma poczucie, że może zhakować internet. Atakuje nocą, gdy (wg niego) administrator śpi. Jest to rozwinięta forma trolla, która ma zdolność do formowania się w kupy grupy i srania szukania w Google. Ale po dalszych wypowiedziach okazało sie iż byłem w błędzie, końcowa teza, jak najbardziej trafna pasuje raczej do Trolluss neokidus – najbardziej pospolity gatunek trolla, zarazem najbardziej złośliwy i krnąbrny. Jest zwykle niskiego wzrostu (z racji na swój wiek ~10 lat), nigdy nie używa polskich znaków.
Dla czytających ten wątek, na przyszłość-podaję procedurę postepowania w przypadku napotkania trolla-po pierwsze ignorujemy go, to najwazniejszy punkt. Po drugie, może przydać sie etopiryna i Carbo Activ kaps. 200mg x 20kaps. bo trauma jaką pozostawia spotkanie z trollem, dla mniej odpornych uzytkowników for czesto powoduje ostre migreny i sraczkę.
Mam nadzieję że ten post pomocny będzie dla wszystkich, którzy spotkali w swoim życiu ta jakże słabą formę egzystencji zwaną trollem.
Pozdrawiam.
PS glonysąspoko informacja dodatkowa - Over and out.
Tym oto obszernym komentarzem doskonale pokazujesz jak bardzo zignorowałeś trolla. ;]
Witam. A ja bardzo zbieżnie ale trochę inaczej. Dla mnie film to koncepcja. Coś jak wiersz. Nie ma złych, czy niewłaściwych zastosowań. Jeśli w jakimś momencie pojawia się przekoloryzowane (w sensie dosłownym) ujęcie - było tak np tuż przed pierwszą wizytą PI w kościele - to jak użycie jednego przymiotnika więcej w wierszu. Oczywiście nie mówimy o filmach dokumentalnych. Z koncepcją możemy się zgadzać lub nie, dlatego że jest nam bliższa lub dalsza. Film oglądany w ten sposób daje ogromne możliwości poznawcze. Daje szansę odkrycia innych punktów widzenia i poznawania ich bez balastu uprzedzeń. Przecież zdziwienie słuchacza opowieści i np reakcja rodziny PI podczas obiadu na "wieloreligijność" bohatera to takie właśnie postępowanie. Nie pamiętam dokładnie: "Dziękowałem Shivie, że poznał mnie z Jezusem". No i sam końcowy zwrot z odmienną wersją wydarzeń.
Dyskusja o wierności szczegółów i ilości wyanimowanych scen, to raczej rozmoa o warsztacie na trochę innym poziomie. Również potrzebna i ciekawa. Pozdrawiam