Jestem dość wymagającym widzem, dla którego Atlas chmur to pseudoartystowski bełkot z
łopatologicznym tzw. przekazem na poziomie wczesnego gimnazjum, zaś uchodzący w
niektórych kręgach za monumentalne arcydzieło film Drzewo życia Terrence'a Mallica to pokaz
obrazków z National Geographic z Parkiem Jurajskim i zdjęciami embrionów w tle połączony z
recytacją cytatów z Biblii i chóralnym odśpiewaniem psalmów - ot efekt postępującej starczej
demencji reżysera genialnej Cienkiej czerwonej linii. Po tym przydługim wywodzie stwierdzam
że film Życie Pi mnie zachwycił, oczarował, zmusił do refleksji i głęboko wzruszył. Od czasów
Forresta Gumpa, Braveheart czy Cinema Paradiso nie miałem przyjemności oglądać w kinie
lepszego filmu.
Jeśli tylko dożyję premiery - murowany zakup wersji BD i wielokrotna projekcja z całą rodziną na
dużym ekranie z dźwiękiem w DTS.
PS. zachwycający, pomimo że oglądany na ekranie laptopa w dość słabej wersji sreener...
żałuj, że nie widzialeś w 3D w kinie, wtedy to dopiero wywierało wrażenie. Ja na bank kupię film na DVD, natomiast w poniedziałek ide wykupić książkę, na której to podstawie powstał film. Oczywiście podpisuję się pod twoją opinią ;)
Zapewniam Cię że mając ponad 40 lat i traktując film jako jedno z największych,no może poza nurkowaniem, hobby w życiu zdążyłem obejrzeć ich całkiem sporo...
ta, na pewno 'artystowski'... dla mnie zostal swietnie wyreklamowany, zdjęcia i obrazy piękne ale mnie nie ujął, wydał się naciągany i zbyt sztuczny w tworzeniu tej 'podniosłej' niezwyłej historii... i zgadzam się z przedmówcą że Kon tiki pod względem treści jest lepiej zrobiony. Polecam dla porównania.
Dodam jeszcze, że najfajniejsze sceny z filmu zobaczyłem w zwiastunie... Jak Anuta pisze, było dużo sztuczności w tym wszystkim. Nie mówię,że film wyglądał słabo, bo tak nie było film był bardzo dobrze zrobiony, ale ta sztuczność w niektórych momentach raziła w oczy...
A nie zauważyłeś może że ta sztuczność była zamierzona ??? SPOILER. SPOILER - zabieg troszkę może jak z Sucker Punch - cała ta piękna, baśniowa, kolorowa wizja to po prostu projekcja głownego bohatera, poprzez którą ucieka przed traumą spowodowaną tym że widział zabójstwo własnej matki, a następnie być nie umrzeć z głodu zjadł jej gnijące zwłoki ???
...to typowa nadinterpretacja,zwłoki kucharz wyrzucił i Pi widział jak rekiny...tutaj nie kończy,ale sens jest jasny. Symbol matki to poświęcenie z miłości(Chrystus umierający za nas...). "Dajta se spokój..." za trudny film?
Zależy oczywiście jaką wersję wybierasz za autentyczną, bo tak naprawdę obie siebie wykluczają.
No itu już jest jak z wiarą w Boga - bo zakończenie jest to samo - Pi jakimś CUDEM przeżył i zalożył świetną, szczęśliwą rodzinę - nie wiem czy ze swą pierwszą milością, bo na to reż nie ma odpowiedzi - na pesymizm jednak nie ma miejsca...
...a co jeżeli Pi obie historie wymyślił,a jedynie jego najlepsi przyjaciele mu towarzyszyli-czyli zeszyt i ołówek?
PS. gdy pojawiła się kaniblastyczna wyspa - chciałem obniżyć ocenę filmowi....zawyzyłem o dwa oczka gdy poznałem prawdę..
Pi nazwał ją kanibalistyczną, moja teoria jest taka, że wody były zatruwane wyziewami toksycznymi ze szczelin podwodnych w miejscach gdzie płyty tektoniczne się zderzają. Ponadto po przeszukaniu szalupy Pi znaleziono szczątki surykatek.
Łuuu już się jakieś magiczne teorię tworzą wokół filmu, drugie dno, płyty tektoniczne a na koniec się okaże, że wieloryb był tak na prawdę statkiem który zatonął.
Nie to jest akurat normalne zjawisko ;) Żrące kwasy są wydzielane przy podwodnych erupcjach. Kwasy, które trawią. Wystarczy poszukasz i poczytać.
Ja o tym wiem, czytam i interesuję się takimi zjawiskami, ale aktualnie chodziło mi o teorie w filmie... Nie czepiałem się twojego posta.
Bo każdy wymyśla, doszukuje się drugiego dna, a ja w tym widzę tylko dobry (przygodowy/fantasy) film na niedzielne popołudnie.
Podróż Pi ma dwa wymiary- musiał przetrwać na morzu, ale musiał też znaleźć nadzieję, oraz silę, która pomogłaby mu walczyć o przetrwanie(Dlatego cały czas nagminnie opowiadał jak Richard Parker był dla niego ważny, mimo iż dybał na jego życie). Było ewidentne nawiązanie do Hioba (zwłaszcza w momencie sztormu "Zabrałeś moją rodzinę, wszystko co miałem! Czego jeszcze chcesz?!") , oraz to, że kolorystyka obrazu przedstawiała stan duchowy Pi, było szaro gdy czuł się beznadziejnie, gdy robiło się bardziej kolorowo wracała mu wiara, potem gdy czuł, że on i Richard Parker umrą, znowu pojawiła się szara tonacja.
Dlatego ludzie doszukują się znaczeń, oto chodziło. Gdyby to był film tylko o przetrwaniu, albo tylko o wierze wówczas nie byłby tak intrygujący. Ale czy jest to film fantasy? Nie wydaje mi się.
jeden z filmów, który po seansie pozostawia widza w pozycji siedzącej z otwartą paszczą, wpatrującego się w napisy końcowe.
Gorąco polecam! 10/10
No widzisz, a u mnie kompletnie odwrotnie. Życie Pi mnie niewiarygodnie zmęczyło, nie mówie że to jest zły film - ale tak niesamowicie nużący, ile można oglądać te ładne obrazki? Jeśli mam ochotę obejrzeć ładne obrazki, to wkładam dvd z Baraką. Może to kwestia tego, że nigdy specjalnie nie przepadałem za Angiem Lee i nie lubię się doszukiwć w filmach jakiejś wielkiej metafizyki. A Atlas Chmur to wcale nie aż taki zły film, jeśli go potraktujesz jako zbiór nowelek filmowych (ta z brytyjskim wydawcą książek - kapitalna, a pozostałe to już różnie ;-)), a nie jak "prawdę objawioną".
Wątpię że masz jakiekolwiek pojęcie o " poziomie wczesnego gimnazjum",używając zwrotów,które nie istnieją.Nie ma czegoś takiego jak
"pseudoartystowski ",mówi się "pseudoartystyczny".Co do Życia Pi,to totalna nuda i kicha.Wsteczny obraz,zrobiony przez komputerek.
artystowski
1. stawiający formę dzieła sztuki nad treścią; formalistyczny
Słownik ortograficzny języka polskiego - wyd. Muza 2001, 2005, 2006 - T. Karpowicz
Film dobry, jednak twoja opinia na temat "Atlasu Chmur" nie fajna. "Atlas..". był bardzo dobry i też miał głębszy sens niż ten który, jak to ująłeś, na poziomie gimnazjum. Ale cóż, móże ty akurat go nie dostrzegłeś. Pozdrawiam
Zacznijmy od tego, że oba filmy były typowymi średniakami, chociaż Atlas Chmur bardziej mi się podobał, mniej tej sztuczności w nim było po prostu, ale oba mi się strasznie dłużyły. Przykładowo 3h władcy pierścieni zleciało mi szybciutko i był dla mnie za krótki, dla ścisłości, nie porównuje tutaj filmów tylko czas i oglądalność...
Przepraszam,że nie na temat,ale zauwazyłem,że zespołem nr.1 dla ciebie jest zespół Metallica.Z ciekawosci:twoim zdanie jaki jest ich najlepszy album?
To ja się podłączę do pytania: Garage Inc. , Master Of Puppets, Metallica
pozdr.
Większość fanów powie natychmiast Master of puppets - ja jednak najbardziej lubię And justice for all i co za tym idzie również Death magnetic. Lata świetlne temu szczerze nienawidziłem Load/Reload i w ogóle tego okresu w ich karierze - ostatnimi czasy trochę sie przekonałem do tych albumów. Większość ludzi straszliwie pluje na St Anger - ja jednak uwielbiam ten album - był dla mnie czymś wspaniałym jako odtrutka na Loady i powrotem do ciężkiego grania. Zagrali w tym okresie genialny koncert na stadionie w Chorzowie.
Akurat jako całosc to "...And Justice For All" jest tym albumem którego nie lubie,ale jest to spowodowane tylko tym,ze nie lubie tak sekcji perkusyjnej-ty bedziesz wiedział jak sie nazywa ten rodzaj gry-chyba "trash" podobnie jest z tego co pamietam tez na albumie "St. Anger".Dzieki za opinie.