Obie historie w gruncie rzeczy opowiadają o tej samej prawdzie.. Jednak to pierwsza historia jest inspirująca, przemawia z łatwością do serca i umysłu ludzi, daje nadzieje i siłę
do walki z przeciwnościami losu. Tak samo jest z Bogiem, ludzie postrzegają go poprzez różne historie - religie, jednak za tymi historiami stoi ta sama jedna prawda..
Jednak my nie do końca potrafimy stanąć twarzą w twarz z nagą prawdą, rozstać się z naszym tygrysem, który uosabia nasze pragnienia, uczucia, obawy..
Film jak dla mnie bardzo plastyczny i niosący szczery uniwersalny przekaz, który pewnie można na wiele sposobów interpretować. Czy ktoś miał podobne przemyślenia po
obejrzeniu?
Jeszcze jedna myśl...
Tygrys, zgodnie z tym co Pi usłyszał od ojca, ostatecznie nie jest jego przyjacielem, tak jak natura zawsze wymyka się i nie daje się zamknąć w ludzkich wyobrażeniach o niej.
No właśnie nie od pardonu na początku jest wałkowany temat religii. Tyle na świecie jest religii i każdy uważa swoją za właściwą, a Lee mówi w łagodny sposób "Nie, każda jest właściwa, bo każda posiada uniwersalne nauki, ale to od ciebie zależy w co wierzysz.". Ludzie lubią mieć wybór, bo każdy jest inny i każdy chce mieć coś do powiedzenia. Stąd też dwie wersje historii, każda potrzebuje tej samej wiary lecz obie są różne.
Fajnie ale ja i tak oglądając film gdy zadał to pytanie od razu w głowie odpowiedziałem sobie, że wolałbym tą drugą historię. Wole zmierzyć się z przeciwnościami losu, problemami, tragediami takimi jakie one są prawdziwymi, szczerymi, ludzkimi niż wyimaginowaną bajką, opowiastką dla dzieci z morałem słabszym niż nie jedna bajka Disneya. Choć jak próbowałem zasygnalizować "jak było na prawdę" to w tą "prawdę" jeszcze mniej mi się chciało wierzyć niż w tą bajkę. Serio filmie ? tak wymuszonej pseudointelektualności w kinie dawno nie widziałem i aż załamałem się widząc ile oskarów otrzymał.