Ogólnie obejrzałam ze względu na motyw zwierząt. Na wstępie żałuję, że obejrzałam z dubbingiem :/ nie polecam.
Na początku było wszystko w porządku, dopóki nie doszło do skończenia Pi na szalupie z zebrą... tragiczna animacja zwierząt, widać, że starali się o jak najbardziej realne ich przedstawienie, no ale to było jak nieśmieszne dzisiaj AI. Gdy doszło do walki zwierząt poczułam, że to jakaś symbolika, bo to nie było naturalne zachowanie zwierząt w momencie zagrożenia. A w sumie to już czułam to od momentu, gdy zebra jeszcze nurkowała na statku. Wyspa z surokatkami itd dało mi do myślenia, że to już nie jest "prawdziwa" historia. Jednak najgorszy moment przyszedł, gdy doszło do zakończenia. Ogarnęłam, że są dwie wersje historii i napisy końcowe. I jaki wyciągłam wniosek?
Że jak na film z oskarem to mega słabo, liczyłam na coś więcej. Wiem, że większość przyczepi się o tą właśnie symbolikę odnośnie życia i przetrwania, ale dajcie spokój. Już Awatar z przeterminowaną fabułą zrobił na nie większe wrażenie. Na "Mój przyjaciel Hachiko" uroniłam wiadro łez. A tutaj? Odhaczyłam po prostu kolejny film. Myślę, że spokojnie mogę stwierdzić iż do niego nie wrócę. Jak na film z Oskarem to dla mnie gorzej niż przeciętniak.