Wieki temu czytałem książkę. Miałem wrażenie, że wyrosłem z tej historii. A i opinie o filmie były takie sobie, że niby filmowa wydmuszka. Być może. Ale w tym bajecznie kolorowym i plastycznym filmie jest coś, co jest niezwykle wartościowe w dzisiejszych szarych czasach - nadzieja. Jestem fanem motywacyjnych stymulatorów - one są zawsze w cenie. Prosta historia, wodospad kolorów, deser dla oczu. Ang Lee odwalił o tyle dobrą robotę, że przeniósł na ekran, coś co wydawałoby się nie-do-pokazania, odwieczny ból urzeczywistniania wyobraźni. Czy to zdecydowało o Oscarze? Nie można też pominąć warstwy muzycznej. Istny majstersztyk. No i plus za niegłupie potraktowanie kwestii religijnych - bardzo mi bliska postawa. Warto!