Wiele osób wypowiada się że ten film jest antyreligijny. Również podkreślają (o zgrozo) ze są pewni że Bóg nie istnieje. Pytam, skąd ta pewność? Wiary nie da się zbadać, poddać analizie i dowieść że jest tak czy tak. Nie sądzę by reżyser chciał nam coś udowodnić. Pod względem estetycznym film jest naprawdę dobry. Z fabułą jest trochę gorzej. Poznajemy historię w którą de facto wierzyć nie musimy. To co jest sensem filmu pojawia się na końcu i sprawia że inaczej spojrzymy na to dzieło. Sam główny bohater podkreśla że historia którą można również inaczej przedstawić jest wciąż taka sama. Sposób jej przedstawienia to sens tego jak rozumiemy to co spotyka nas w życiu. Bo bez względu na to która jest prawdziwa nie udowadnia istnienie Boga a pozwala ocenić czy nasze życie ma sens czy jest tylko ciągiem zdarzeń, które nas spotykają. Pytanie czy bohater miałby taką wolę przetrwania gdyby wątpił w Boga?