Naprawde piekny film tu juz nie chodzi o kolory i sposob w jaki byl krecony ale o proste pytanie :Czy Bog istnieje? Mozemy pytac sie o to samych siebie badz kazdego z osobna a odpowiedz sama nasunie sie nam na jezyki . Czlowiek wierzacy ujzy w opowiesci Pi reke Boga a niewierzacy powie ze mial poprostu szczescie . Film super nawet lezka mi sie w oku zakrecila.
Film bardzo ciekawy do dyskusji to muszę przynać ...ale bardziej polecam "Niemożliwe", będziesz płakał jak bóbr ;)
Widzialam "niemożliwe", bardzo dobry film, ale nie płakałam na nim. mial znakomitych aktorów, a sceny byly poruszające w swoim okrucieństwie. Jednak na życiu Pi dwa razy uroniłam łzę. Pierwsze było w momencie gdy go dopadł sztorm i krzyczał do nieba "Zabrałeś mi rodzinę, wszystko co miałem- czego jeszcze chcesz?" To było tak prawdziwe, i poruszające, że nie bylo opcji by się nie wzruszyć, ponadtwo bardzo przypominalo mi to przypowieśc o Hiobie.
A druga gdy się rozstawał z Richardem Parkerem i się popłakał, że nie mógł mu powiedzieć "Udało nam się".
Bardzo mocno przygnębiające były sceny w których pokazywany był wrak statku, te ujęcia gdzie Pi widzi go oczami wyobraźni gdzieś na dnie.
Ja miałem zupełnie odwrotnie :) Na "Niemożliwe" miałem szklane oczy niemal cały seans... oglądałem coś realnego co zdarzyło się naprawdę i emocjonalnie byłem dosłownie wykończony.... a na Życiu Pi niemal cały czas miałem wrażenie, że to tylko baśń.
Ale baśnie też potrafią wyciskać łzy, o ile mają poruszająca puentę. Tak samo jest z filmami animowanymi, dajmy na to Król Lew, masa ludzi płacze w scenie śmierci Mufasy. ;D
ich historia była nazwana niemożliwą, bo mieli niemożliwe szczeście i choć nie jest wiadome, czy Pi Patel był postacią autentyczną, to jego podroż też jest niewiarygodna o czym świadczą długie dyskusje. Pi jednak oprócz ciężkiej podróży przez morze, musiał zmagania o podłożu duchowym, które również nie są nam obce. :)
I choć oceniłam Niemożliwe na 8 bo uważam go za bardzo dobry film, to mi czegoś w tym filmie brakowało. "Życie Pi" to dla mnie arcydzieło bo spełnilo moje oczekiwania, pod wieloma kątami, jest to nie tylko symfonia obrazu dla oka, obraz gdzie oprócz Gerarda Depardieu pojawiają się nowe twarze, zwłaszcza głównego bohatera, który debiutował w tym filmie i którzy pokazują również swój fach na wysokim poziomie, no i sama historia (niemożliwa bądź nie) była sama w sobie piękna, bo pokazywała szamotaninę człowieka o przetrwanie ale i również jego duchowe zmagania, zatem jego podróż miała dwa wymiary. Kolejną rzeczą która przemawia na jego korzyść, jest to, że budzi tyle interpretacji jak i spekulacji, oraz zmusza do namysłu.
ostatni film w tym stylu jaki pamiętam był Spirited Away, animowany i Japoński (a zanim go obejrzałam to bylam przekonana, że wszystkie japońskie produkcje są jak Czarodziejka z Księżyca i Pokemony, więc byłam pozytywnie zaskoczona i zafascynowana przekazem jaki miał).
Jeszcze jako taką ciekawostkędodam, że przy "Niemożliwe" moja mama robiła za narratora, cały czas mi film opowiadała, choć go pierwszy raz ze mną widziała. Ostatni raz tak robila, kiedy oglądała ze mną "Tunel" z Sylvestrem Stallone, gdzie potrafiła z dokładnością określić kiedy stęknie, a kiedy jęknie :P
Może to przeszkodziło w odbiorze filmu jaki ty miałeś ;)
Ale przyznam ci się, że mam slabość do Ewana MacGregora, i scena w której się popłakał była urzekająca.
Tak na końcu dodam, że bardzo milo mi się z tobą rozmawia nawet jesli nie podzielamy tych samych opinii. ;)
Wow! Potrafisz strasznie dużo napisać w bardzo krótkim czasie :) Mi też się miło rozmawia...walory artystyczne Życia Pi są jednoznaczne i niepodważalne. Zabawne jest to, że nawet ja znalazłem w takim filmie powody żeby podrażnić się z wierzącymi ;) z anime polecam Ghost in the Shell... niby sci- fi ale bardzo głęboki, porusza problem świadomości, czym właściwie ona jest.
A jak ja oglądałam ten film z koleżanką i kiedy Pi dopadł sztorm i zaczął wrzeszczeć i odkrywać tygryska w szalupie, to wtedy po raz pierwszy i jedyny poczułam emocję na tym filmie, a mianowicie:
k*rwa, niech ten gówniarz wreszcie zginie, zanim utopi tygryska!
To była przerażająca scena, ten biedny kotek zalewany przez fale, skulony pod ławką :( :(
Gdyby nie ten gówniaż tygrysek dawno by umarł. Poza tym tygrysek był komputerowy.
A ja myślałem, że prawdziwy. Zmieniam zatem swoją ocenę na jeden punkcik w górę za wspaniałego komputerowego tygryska ;)
Był wspaniały prawda? :3 Kradł całe szoł jak tylko pojawiał się na ekranie :)
Tak świetnie był zrobiony, że miał nawet pewne ruchy i zachowanie, które sama podpatruję u mojego kota :D
To prawda, zachowanie tygrysa było realne do bólu. Wiesz, ja oglądałem film z dziewczyną i była zdziwiona kiedy jej powiedziałem w pewnym momencie, że tygrys nie jest prawdziwy, nawet się przez chwilę spierała ;)