zerba marynarzem, orangutan matką, kucharz to hiena, tygrysem był Pi, a kim był sam Pi z
pierwszej opowieści? bogiem czy może mroczną stroną samego siebie?
Ja inaczej widzę rolę tygrysa. Uważam, że zwierzę symbolizuje samego Pi (zabiło hienę czyli kucharza) jak i strach Pi przed śmiercią. Zauważcie, że moment, w którym tygrys znika - tuż przed znalezieniem Pi na plaży, kiedy był już bezpieczny. Dodatkowo, oswajanie tygrysa to nic innego jak walka z własnymi lękami i oswajanie strachu.
Ja zniknięcie tygrysa odebrałam w ten sposób, że to dotychczasowe życie Pi się zakończyło. Teraz rozpoczął nowe życie, jako nowy Pi. Tamten Pi - jako tygrys już nie wrócił.
ja to bardziej odebrałem jako odejście pi od boga i niedostrzeżenie jego pomocy. dopiero później dotarło do niego, że to dzięki bogu przeżył tę podróż.
Dokładnie o to mi chodziło. Zaczął nowe życie - z Bogiem. Bo przecież na początku filmu wyraźnie jest pokazane, jak on tego Boga szuka... no i w końcu odnalazł.
@ turboturtles - OK, ale coś ten tygrys oznaczał/to dotychczasowe życie czymś się charakteryzowało. To była właśnie walka wewnętrzna, strach przed śmiercią itd.
Tutaj kłania się motyw wyspy - dla mnie to chwila zwątpienia, pogodzenie się z własnym losem, gotowość na śmierć, "easy way out". Opuszczając wyspę Pi mówi, że nie mógł tam pozostawić tygrysa (strach przed którym kazał mu walczyć o przetrwanie). Tak długo jak znajdował się na wyspie, tygrys nie stanowił zagrożenia, bo miał pod dostatkiem "królów Julianów".
W jeszcze innym momencie filmu Pi przyznaje, że wiedział, że śmierć tygrysa oznaczałaby jego koniec, że dbanie o potrzeby tygrysa utrzymywało jego samego przy życiu.
Co do miejsca Boga w tym kontekście, zwątpienie i gotowość na śmierć to grzech śmiertelny dla Pi, który uważał życie za wartość absolutną (nie tylko ludzkie, był w końcu wegetarianinem).
Ja, to jak odbieram wyspę opisałam w innym temacie :
"Przecież przez cały czas on tego Boga szuka, jest na niego zły, nie wie, dlaczego tak się potoczyło jego życie, czym mu zawinił itp... patrzcie - zanim wyspa się ukazała, była scena, gdy tygrysa tuli do siebie Pi - czyli w końcowym mniemaniu to właśnie Pi zaczyna czuć obecnosć Boga - jego miłość. Nawet padają wtedy słowa, że "jest już gotowy, żeby zabrał go do siebie" czy jakoś tak. Czyli wtedy właśnie ten tygrys-Pi z powrotem odnalazł swoją wiąrę. I nagle pokazuje się wyspa. Wieczorami tygrys ucieka na łódź, w dzień chciałby zostać na wyspie - czyli jeszcze coś tak nim w środku "miota" - coś go kusi, żeby oddalił się od Boga ostatecznie. Wtedy ta krwiożercza wyspa oznaczałaby właśnie jego "zatracenie", gdyby odsunął Boga od siebie. Ząb to przecież symbol śmierci, i wtedy wydaje mi się właśnie ukazane jest to, że umiera ta jego "niewiara", i Pi zaczyna swoje nowe życie w wierze i całkowitym zaufaniu Bogu. Nawet mówi, że na wyspie pojadł do syta, i popił słodkiej wody, czyli przepełnił się tą wiarą - odnalazł swojego Boga :)"
Odnośnie śmierci tygrysa, co mówisz, to ja to odbieram właśnie tylko i wyłącznie jako odejście od Boga. Gdyby odszedł - oznaczałoby to jego śmierć - zatracił by się.
Uważam, że tygrys oznaczał dotychczasowe życie Pi - to bez Boga, bo tak naprawdę on go nie "odszukał" - przecież ciągle między czasie pytał "gdzie jesteś", "daj mi jakiś znak" - to są ewidentne pytania osoby, która nie wierzy do końca. Odnalazł go dopiero pod koniec podróży. Potem tygrys odszedł - czyli odeszła ta jego niewiara, i zaczął nowe życie już całkowicie oddany Bogu.
To moja inna wypowiedź na ten temat :
"Uważam, że obie te historie to dokładnie te same historie, tylko opowiedziane na dwa różne sposoby. Ta pierwsza - jak dla nas, widzów i ludzi perfekcyjnie idealna, bajeczna. Ta druga - zbyt prawdziwa i smutna - i otóż właśnie tutaj chodziło o tą wiarę w Boga. My - gatunek ludzki - często w niego wątpimy, bo "nie czujemy go", lub czuć właśnie nie chcemy... i ta historia nam to właśnie pokazuje. W pierwszej wersji wszystko było podane na "tacy" - Pi opowiedział dokładnie w którym miejscu i co ten Bóg robi - skoro w ostaniej scenie okazuje się, że to on był tym tygrysem, to właśnie tym Bogiem był niby ten Pi. On dawał tygrysowi nadzieje, odbierał mu, potem znowu mu pomógł. Karmił go, ale też potrafił zabrać jedzenie. A tygrys - czyli Pi - ciągle mimo wszystko mu ufał - atakował, lecz oddał się w jego "ręce". Ta scena gdy Pi przytula tygrysa - czyli to jest właśnie ta Boża miłość. Czyli w tej pierwszej wersji mieliśmy pięknie pokazane gdzie i kiedy ten Bóg był. Natomiast w wersji drugiej nie widzieliśmy tego Boga, bo tak naprawdę nie chcieliśmy do zobaczyć - bo to, co opowiedział nam Pi było zbyt "życiowe". A przecież to dokładnie dwie takie same historie. Dlatego my w codziennym życiu odsuwamy się od Boga, bo tak naprawdę przestajemy go zauważac. A gdybyśmy zaczęli widzieć życie oczami opowieści o tygrysie, wtedy byliśmy pewni, że Bóg jest z nami zawsze i wszędzie..."
Przecież na początku filmu wyraźnie ten dziennikarz się go pytał - jak odnalazłeś Boga? Opowiedz... Więc Pi opowiedział tę historię.
Ot, taka jest moja interpretacja tego filmu. A najbardziej niesamowite w tym filmie jest to, że każdy interpretować to może na swój sposób.
Przez większość filmu prezentowana jest pierwsza historia - dlaczego by uwierzyć w historyjkę wymyśloną naprędce dla "japońskich ekspertów"? MNne bardziej interesuje zakończenie wątku z dziewczyną... czy została jego żoną (to ta sama kobieta?)
no właśnie, dlaczego wierzyć w drugą historię
bo niby skąd się jego matka wzięła w szalupie?
Druga historia jest prawdziwa, bo pierwsza jest nierealna, no chyba, że wiesz, gdzie leży miesożerna wyspa :D
za dużo się doszukujecie w tym obrazie. to co przedstawił to działo się naprawdę. tylko bohater pozostawił interpretację widzom i tutaj mamy problem zamieszczony w tym poście :)
no właśnie nie wiem. może była ona pewnego rodzaju zwątpieniem w siebie, zwątpieniem w boga. próbą wiary.
Zycie PI a Cast Away macie jakies porównania - bo według mnie filmy mialy ze soba wiele wspolnego
Narzeczona która zostawil przed wylotem dodawała mu siły - tygrys, który dodawał mu siły (wielokrotnie to powtarzał)
Drzewo na szczycie skały (samobójstwo) - mięsożerna wyspa (gdyby na niej został oznaczało by że sie poddał)
Wilson (piłka do której mówił, by nie zwariowac) - notatnik (w którym zapisywał swoje przezycia)
Macie cos jeszcze?