Wczoraj obejrzałam i po dziś dzień się zastanawiam za co ten film miał tyle nominacji i za co dostał aż 4 oskary??! Mierność, straszliwa mierność. Niezwykle rzadko film u mnie
osiąga zawrotną ocenę 1/10 ale temu nie pomogły efekty (średnie jak diabli) ani historia (prosta i do bólu przewidywalna). Zmarnowany czas... jedyny plus to tygrys cała reszta
ech szkoda słów...
W tym filmie był też głębszy, metaforyczny sens na temat boga i religii... Historia miała zilustrować to wszystko. Jak ktoś zobaczył tylko to, co było widoczne gołym okiem, to rzeczywiście zmarnował czas oglądając.
Ktoś obejrzał, zrozumiał przesłanie, ale było ono podane w wyjątkowo mało zachwycający i mało przekonujący sposób. Uwielbiam filmy z przesłaniem, z przesłaniem, które trzeba dostrzec, a które nie jest w tak oczywisty sposób podane "na tacy", przesłanie, które przekonuje i zachęca do dalszych rozmyślań, które generalnie zmusza do myślenia i nie daje o sobie zapomnieć. W tym obrazie nic się całości nie trzyma, nie było wystarczającego napięcia, podtrzymania dramatyczności i beznadziejności sytuacji, w jakiej znalazł się Pi.
Większe przesłanie można odszukać choćby w bajce dla dzieci pt. "Hotel Transylvania" niż tym owianym niesłuszną sławną "Życiu Pi".
Problem w tym, że ten metaforyczny sens był płytki jak cholera, czułam się jak obcując z "dziełami" Paulo Coelho - nadęty banał podany jako Wielka Mistyczna Mega Tajemnica. Pretensjonalne do bólu. A dialog na końcu (kończący się słowami "I tak samo jest z Bogiem") p prostu obraża IQ widza.
Przesadzasz z tym krytykanctwem. Film ten ma swoje dobre jak i złe strony.
Na plus przede wszystkim baśniowa atmosfera i efekty specjalne. Jeśli oceniasz efekty w tym filmie na średnie to chyba tylko dlatego, że nie zauważyłaś kiedy tygrys był komputerowy. To jest chyba pierwszy film, w którym nie widać efektów. Epokowy przełom. Tutaj Oskar był jak najbardziej zasłużony.
Minus filmu to jego pretensjonalność. Kilkoma wrzutkami na tematy religijno-filozoficzne próbuje udawać, że jest czymś więcej niż kolorową baśnią. Gdyby autorzy filmu poprzestali na wątku przygodowo-wizualnym obraz ten miałby u mnie wyższą notę.
Fabuła rozłazi się od momentu przybycia na mięsożerną wyspę. Ja bym tutaj dał już Meksyk i zakończył film. :-)