Na początku powiem, że wstrzymuję się od oceny, wystawiłbym 3, ale czemu? To w końcu kino familijne, więc czemu mam mieć pretensje? To tak samo idiotyczne, jak
wystawianie 3 Odysei Kosmicznej Kubricka, bo jest nudny i w ogóle nie ma akcji, a gwiezdne wojny lepsze...
Niemniej uważam, że film jest okrutnie naiwny. Opowieść o bogu dającym znaki Pi, żeby przetrwał? Banalne porównanie ciekawej i nierealnej historii/nudnej i realistycznej
do problemu wiary? To nic odkrywczego, w dodatku podane na poziomie przeciętnego zjadacza popcornu.
Mamy problem traumy po utracie rodziny i katastrofie, oswajania dzikiej bestii i współżycia z nią, walce z żywiołem, pierwotnymi instynktami, samotność, zakrywanie nagiej i
brutalnej prawdy przez wyobraźnię dziecka, poszukiwanie sensu życia i na końcu nadziei i wiary. Co otrzymujemy? Słodkiego Richarda Parkera, jakże głęboką scenę walki
wewnętrznej i wyrzutów sumienia po ubiciu ryby przez Pi, banał o tym, że najważniejsze jest pożegnanie, i na końcu coś czego zdzierżyć nie mogę, czyli porównanie boga do
upiększania sobie świata...
Gdyby tę książkę dorwał świętej pamięci tarkowski, to bym się tu ślinił z zachwytu, a tak mamy nędzne filmidło dla rodzinek okraszone zakrawającymi na kicz obrazkami i 3d.