Film, mimo że powstał na początku lat 70ych, w ogóle się nie zestarzał. Zrealizowany za pomocą skromnych środków, co powoduje, że jego wymowa staje się jeszcze silniejsza. Jest to typowy realizm Kena Loacha, traktujący o konflikcie pokoleń w konserwatywnej Anglii, oraz, jak zwykle, krytykujący tamtejsze instytucje, które w założeniu mają pomagać skrzywdzonym osobom, a w rzeczywistości czynią zupełnie odwrotnie.
W ogóle film ma dosyć uniwersalną wymowę ;) Wydaje mi się że jeżeli ktoś nie wychował się w "wyemancypowano inteligenckiej" rodzinie to doskonale ogarnie ten klimat. Dla mnie seans był jedną wielką frustracją. Wszystko co się dzieje jest pokazaniem skrajnej dominacji społeczeństwa nad jednostką. Z jednej strony regresywnie konserwatywna rodzina nieświadoma swych problemów a z drugiej doskonała prezentacja instytucji totalnych tocqueville'a (także wspomnienie o wojsku). Obecność tych elementów tłumi wszelkie przejawy potencjalne pomocnych inicjatyw(siostra i przyjaciel). W całości film jest doskonałym i bulwersującym przedstawieniem myśli Michaela Foucaulta w praktyce. Pewnie jest jeszcze wiele innych nawiązań o których nie mam pojęcia ;)