Ten film ma mocne strony - scenariusz i aktorów, szczególnie panów Kay Kaya i Irrfana Khana (genialny) oraz Konkonę Sen Sharmę. Kangana Ranaut zagrała na swoim poziomie, ale kreacji tej na miarę Simran z Ganstera nie stworzyła. Shilpa Shetty również nic wielkiego. Dzięki szumowi wokół jej osoby po rasistowskich atakach w Big Brother ma dziewczyna swoje pięć minut i znakomicie to wykorzystuje.
Poza tym, że jest to dobry film, ale nie wyróżnia się z innych równie warsztatowo bez zarzutów produkcji. Nie przynosi nic nowego w swojej wizji miejskiego świata. Jak na standardy indyjskie z pewnością wybija się ponad przeciętną papkę, ale nie w porównaniu z produkcjami światowymi, żeby nie szukać daleko - z Żółtej Azji.