Tragiczna gra aktorów (córkę, która ma ciągle jedną minę i nawet słowa nie wypowiada w filmie, równie dobrze mógłby zagrać manekin.../ ojciec który nawet miną smutku nie wyraża), beznadziejny montaż, idiotycznie dobrana muzyka i dźwięk (jak choćby przerażający pisk przy rąbaniu drewna, jakby nie wiadomo co miało się stać...), ten cały film to jedna wielka kpina z widza. Jest sporo filmów z tego okresu, które nie kuleją aż tak bardzo, więc amatorszczyzny, którą widać na każdym kroku, nie można zwalać na czasy. Dawno takiego gówna nie widziałem, a naprawdę jestem bardzo tolerancyjny dla różnych stylów.
Absolutnie odradzam.
Nie widziałem samego początku niestety, ale nawet jeśli była chora lub jej coś dolegało, to z pewnością mogła zagrać lepiej. I nie zmienia to w żadnym stopniu żałosnego poziomu całego filmu.
Przecież ten film to klasyka kina klasy B. Może razi on brakami technicznymi i niedoróbkami, ale sam wydźwięk czy przyjemność z oglądania jest naprawdę niemała. Ja już oglądałem go z dobre 6-7 razy i do całej serii wracam regularnie i z niekłamaną chęcią.