Jak dla mnie to podobny do Moonrakera, wiele scen i schematów podobne. Nie przepadam za Bondami z Connery'm, wolę te z Rogerem Moore'm. Rozśmieszyła mnie scena jak Connery raptownie uwolnił się z pułapki w spadającym samolocie, wylądował, uciekł i nagle samolot wyleciał w powietrze. No jakim cudem? Scena jak z filmów klasy B. Albo końcówka - "wrogi element zbliża się do sondy.... element uległ samozniszczeniu". Śmieszne! Może surowo oceniam ten film, ale jak dla mnie to zasługuje maksymalnie na 5/10.
Ja tam uważam, że Connery najlepiej grał Bonda. Niezły był też jedyny film z George'm Lazenby'm "W służbie Jej Królewskiej Mości". Najsłabiej chyba wypadł Timothy Dalton.