Już to gdzieś widziałem: sympatyczny redneck (Mark Wahlberg) wstaje z łóżka i wyrusza z przyjaciółmi na rutynową misję, która okaże się najważniejszą próbą w jego życiu...
Film dla... w sumie nie wiem dla kogo. Na pewno dla kogoś, kto nie zaśnie przez pierwszą godzinę, kiedy to będzie zasypywany fachową terminologią i powtarzającymi się ujęciami wnętrza rury. Potem pół godziny ognia i napisy końcowe. Przed napisami obowiązkowe u Petera Berga zdjęcia prawdziwych uczestników zdarzeń, bo reżyser nie ma innych pomysłów na oddawanie hołdu. Tak na prawdę Peter Berg wszystkie pomysły zużył w (jednym z moich ulubionych filmów ever) Lone Survivor i tu już tylko poddaje je recyklingowi. Wychodzi tak sobie.
szczerze nie wiem skąd u ciebie taka jadowita krytyka. Przecież dla każdego jest jasne, że wszystko już było i to po wielokroć. a twój ulubieny Lone Survivor jest taki super oryginalny? nie szalej...
powiem tak: dużo w swoim życiu widziałem, ale ten film naprawdę nie jest zły, chociażby przez fakt, iż chyba po raz pierwszy nie miałem przykrego wrażenia, że oglądam animację komputerową....
"dużo w swoim życiu widziałem, ale ten film naprawdę nie jest zły"
Dużo w swoim życiu widziałeś i może dlatego umknęło Ci, że ocena "6" na Filmwebie oznacza właśnie to, że film nie jest zły.
rozumiem, że ten ten fragment twojej wypowiedzi "Na pewno dla kogoś, kto nie zaśnie przez pierwszą godzinę, kiedy to będzie zasypywany fachową terminologią i powtarzającymi się ujęciami wnętrza rury. Potem pół godziny ognia i napisy końcowe" są dla ciebie słowami pełnymi pochwał i entuzjazmu....
Wybacz, ale szkoda mi życia na tłumaczenie, że między czernią a bielą jest jeszcze pierdylion innych odcieni. Wszystkiego dobrego w nowym roku.
pieprzenie kotka za pomocą młotka , sorry
niszczysz film taką recenzją, po czym piszesz, że nie zniszczyłeś bo w zasadzie ci się podobał... bez odbioru over
wszystkiego dobrego w nowym roku.
Dobre kino katastroficzne i tyle. Żadnych głębszych wątków. Ktoś chciał zarobić, ktoś dał ciała i dalej już poszło. Nazwiska w filmie niezłe, ale poza umiarkowanym realizmem nic więcej nie dało się wykrzesać ze scenariusza.
Hola, hola... Poza namalowanym w komputerze pożarem, całość jest odwzorowana bardzo realistycznie. To akurat mocny punkt filmu. Uwierz, chwilę na platformach spędziłem. :)
Stąd użyłem pojęcia "umiarkowany realizm" --) Poza tym chyba formuła filmów katastroficznych się wyczerpała. Było już wszystko i o ile nie dostaniemy na ekranie jakichś rzeczywistych emocji, to film wygląda właśnie jak ów komentowany.