Jedna z najlepszych ról Ala Pacino. Niesamowicie otwarta i emocjonalna gra aktorska. Mój ulubiony aktor po raz kolejny spisał się na medal :)
Sam film opowiada w głównej mierze o poczuciu winy, moralności i sprawiedliwości. O tym, jakim trzeba być sukinsynem, żeby być dobrym prawnikiem. Cała historia procesu sędziego jest tylko tłem i nie ma większego znaczenia dla odbioru filmu przez widza (a przynajmniej nie powinna mieć).
W filmie zaprezentowano kilka niezwykle ciekawych przypadków osobowości, momentami śmiesznych, zabawnych, a innym razem przejmujących. Najlepszym przykładem jest postać sędziego Francisa Rayforda. Za bardzo nie wiadomo czy mu współczuć, czy też kibicować, ciężko też ocenić czy rzeczywiście z tak zachwianą psychiką powinien decydować o losach innych. Z początku przedstawiony lekko, jako pozytywny świr, z kolejnymi scenami jego postać staje się coraz bardziej szalona, niebezpieczna, a przy scenie w toalecie kompletnie już nie wiemy co o tym sądzić...
Finał doskonały, a ostatnia scena genialna. 9/10