Przed chwilą już po raz kolejny obejrzałem GoldenEye. To jest to. Klimat, fabuła, dialogi, przeciwnicy prawdziwie godne Bonda. Istna radość dla oka i balsam dla duszy. ;) Bond pełną gębą... Szkoda, że od tamtego czasu jest już tylko gorzej...
Mam to samo wrażenie. Po wyjśćiu z QoS nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać. Po prostu jedno wielkie rozczarowanie...
A ja kolejny raz się zawiodłem.Golden eye był straszną kiszką nawet Izabela nie pomogła,tak rzecze ja Wiel Błond;-p
jak dla mnie najlepszym bondem był Casino Royale:) niestety QoS nie dorównuje mu do pięt.
zgadzam się w 100%. Casino spełniło wszystkie moje oczekiwania. Narazie jeden z trzech najlepszych bondów. Oczywiście moim zdaniem.. ;)
GoldenEye to jak na razie ostatni Bond, który trzyma tak wysoki poziom. Można Brosnana nie lubić, ale należy mu oddać że akurat ten film z pewnością mu wyszedł. Następne Bondy to już równia pochyła (może poza "Świat to za mało").
wczoraj bylam w kinie na QoS, a wrociwszy zalapalam sie jeszcze na Goldeneye w telewizji. do tego ostatniego mam wielki sentyment, w przeciwienstwie do pozniejszych brosnanowskich Bondow. mimo to nie przezylam jakiegos strasznego szoku.
jako wieloletni fan starych Bondow musze przyznac, ze wizerunek Bonda do jakiego bylismy przyzwyczajeni troche mi sie juz przejadl. Craig to taki powiew swiezosci, CR i QoS bardzo fajnie mi sie ogladalo. bez typowych konwencji Bond jest mniej przewidywalny - nawet nie przespal sie z glowna laska ;)
wiec podsumowujac - uwazam, ze nowa seria idzie w dobrym, mniej "wyswiechtanym" kierunku
A ja lubię każdego 007 - od Dr. No do QOS :)
Bond to Bond - na tym się wychowałem i to lubię :)
Poza tym każdy ma swój gust, swoją ocenę i trzeba to uszanować :)
Pzdr
Golden Eye był najgorszym Bondem w historii. Był tak niesamowicie głupi że aż mi ręce opadły. Jak można zachwycać się facetem który jezdzi czołgiem jakby to był samochód?
Qunatum of Solace i Casino Royale to jak dla mnie dwa najlepsze Bondy(tak widziałem Bondy z lat 60' 70' 80' i 90') i żaden mnie nie zachwycał. A to jest coś co naprawde ogląda się z wielką przyjemnością.
Cóż, to twoja opinia... Ja z kolei mam zdanie zupełnie odwrotne i sądzę, że najnowsze części nie znoszą porównania ze starszymi.
A ja nie lubię starej konwencji Bonda, gentelmena, podrywacza i gadżeciarza... Za to filmy z Craigiem bardzo przypadły mi do gustu...
Ale zamierzam zobaczyć kilka klasyków z tej serii (wszystkich mi się nie chce oglądać :P) Stranger, jakie z Bondów (1-20) mógłbyś mi polecić? Tak, z 5 filmów...
Jeśli chodzi o największe klasyki to polecam: Pozdrowienia z Rosji, Goldfinger, Ośmiorniczka, W obliczu śmierci i ewentualnie Żyj i pozwól umrzeć.
A skoro preferujesz Bonda trochę bardziej realistycznego lub bardziej ludzkiego, to polecam oba filmy z Daltonem, Tylko dla twoich oczu, W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości, a z nowszych może być Świat to za mało.
Aha, oczywiście zapomniałem wspomnieć o Dr. No. Świetny klimat starych Bondów i też dość realistyczny.
Akurat "Ośmiorniczka" to jeden z gorszych filmów w serii. Nuda i Bond biegający w przebraniu clowna. :P Oczywiście trzeba obejrzeć "Operację Piorun", "Żyje się tylko dwa razy" i "Zabójczy widok" (oprócz tych, które wymieniłeś), a najlepiej wszystkie (z wyjątkiem "Śmierć nadejdzie jutro" :P ), bo nawet te słabsze ("Ośmiorniczka", "Moonraker", "W tajnej służbie...", "Jutro nie umiera nigdy" mają coś w sobie).
Wspomniałem o "Ośmiorniczce", bo zauważyłem że oprócz mnie nawet sporo fanów Bonda wymienia ją wśród najlepszych części. Ja sobie ten film cenię za fajny klimat i sceny w pociągu. Mi się z kolei nie podobała "Operacja Piorun" i ją akurat uważam za jeden ze słabszych filmów w serii. Każdy sądzi inaczej. :P A "Zabójczy widok" z pewnością też jest wart polecenia (świetny Walken w roli Zorina i finałowe sceny na moście Golden Gate).
Z filmów Moore'a "Zabójczy widok" cenię najwyżej. Nie wszyscy fani Bonda się ze mną zgodzą (jeden z moich kumpli -też maniak serii -uważa "Zabójczy..." za najgorszą część z dotychczasowych dwudziestu dwóch ;)), ale moim zdaniem to dziełko ma KLASĘ. Po prostu. Każda scena jest tam przemyślana, wyważona, zabawna lub dramatyczna, zależnie od potrzeby. A Grace Jones stworzyła jedną z bardziej zapadających w pamięć komiksowych ról negatywnych dziewczyn Bonda (później jedynie Famke Janssen udało się dorównać jej poziomowi -ELektra King to jednak inny typ bohaterki). Walken wyśmienity. Poza tym widać tutaj już zwiastuny bardziej realistycznej konwencji Daltona. Pamiętam, że, kiedy jako dziesięciolatek po raz pierwszy oglądałem Bondy scena, w której Zorin wystrzeliwuje swoich ludzi zrobiła na mnie zatrważające wrażenie. Jedyna TAK mocna w serii (nie licząc mielenia Benicia Del Toro w późniejszej "Licencji na zabijanie"). Chociaż lubię wszystkie filmy Moore'a bardziej lub mniej -to tylko "Zabójczy widok" i "Żyj i pozwól umrzeć" uważam za dzieła idealne, do których nie można się przyczepić pod ŻADNYM względem. ;) "Człowiek ze złotym pistoletem" jest jeszcze bardzo bliski tego poziomu, ale już jednak odrobinkę słabszy.
Większość twierdzi, że złota era Bonda to lata 60., ale według mnie to właśnie lata 80. to najlepszy okres w historii serii. ;) Moore i Dalton nie byli oczywiście w tej roli tak dobrzy jak Connery, ale trafiły im się naprawdę świetne filmy. Wszystkie Bondy z tamtej dekady są znakomite, może oprócz nieco słabszej "Licencji na zabijanie" (choć to też całkiem niezła część).
Co ciekawe wszystkie Bondy z lat osiemdziesiątych wyreżyserował jeden gostek: John Glen. Moim zdaniem "Ośmiorniczka" to jednak nie jest znakomita część, a i w "Tylko dla Twoich oczu" zdarzają się słabsze chwile (zwłaszcza ten beznadziejny początek z Blofeldem!). Ale ogólnie się zgadzam: lata 80-te to zaraz po 60-tych najlepsza dekada. :P Pozdrawiam.
Według mnie Brosnan na siłę próbował skopiować Moora i wyszła kiszka z całej serii z jego udziałem. Nie miał własnej koncepcji tej postaci w przeciwieństwie do Craiga. W Golden Eye również scena z czołgiem drażniła mnie najbardziej, tzn. mogłaby być dobra, gdyby ruscy gonili go czołgami. W końcu mają najwięcej dywizji pancernych na świecie (chyba, że Chiny ich wyprzedziły), więc trudno, żeby w Moskwie, czy gdzie tam ta akcja była, stał jednen czołg :) Jedynymi atutami tego filmu były: Famke Janssen, Iza Scorupco i Tina Turner :) Ostatni film serii z nim miał obiecujący początek, no ale bryka i scena szermierki???
Jedyna dobra rzecz, którą zrobił Brosnan to to, że niektórzy mieli już przesyt Bonda w Bondzie, i musiała nastąpić rewolucja Białego Jastrzębia, zmniejszająca zawartość Bonda w Bondzie do minimum, jak zauważył Znawca.
Akurat czołgów to tam była cała masa (nieuważnie oglądałaś), ale nie wzięli ich, żeby jeździć po swojej stolicy (nasze wojska też tego nie robią, żeby złapać jednego faceta :P ). A scena z czołgiem jest REWELACYJNA! Naprawdę: trzeba być skończonym smutasem, żeby się na niej nie bawić przynajmniej rewelacyjnie. :) Też uważam, że "Goldeneye" to najlepszy film z serii ostatnich 20 lat, nie licząc "Casino Royale".
Co do krytyki Brosnana zgadzam się jednak w zupełności. Ale "Goldeneye" to nie zaszkodziło. :P
Nie łapali jednego faceta, tylko jeden czołg, który w dodatku demolował im miasto. Chociaż w sumie to przed nim uciekali :) Do plusów Goldeneye dorzuciłbym jeszcze Judi Dench.
W sumie wszystko jedno, czy człowieka, czy czołg. Gdyby wyjechali piętnastoma (albo choć dwoma) za nim -to by miasto jeszcze bardziej zmodelowali. Więc moim zdaniem to było całkiem logiczne, że jechali za nim zwykłymi samochodami. :P Zresztą: to jest mało istotne, czy jest logicznie, czy nie. Grunt, że jest widowiskowo i zabawnie. A przecież o to chodzi w takich scenkach. Ja tam tą scenę uwielbiam. :P
Bez przesady! Można narzekać na "Quantum of Solace" (choć i tak uważam, że to świetny film), ale co można mieć do "Casino Royale"??? Film równie znakomity, jak "Goldeneye" (jeśli nie lepszy) i jako film w ogóle, i jako Bond. Jeśli o mnie chodzi to następnym razem powinien powrócić do reżyserowania Martin Campbell i pewnie znowu mu wyjdzie małe arcydziełko. :P
Przyznam, że ja akurat nie należę do entuzjastów nowej konwencji. ;) Dla mnie CR to bardzo dobry film akcji, ale jako Bond podobał mi się tak sobie. Ale to już jakby temat na dłuższą dyskusję.
Daniel Craig jest świetny w tym co robi. Potrafi fenomenalnie odegrać każdą rolę jaką tylko mu przydzielą. Jego można określić mianem Bonda 'najlepszego' ! Ale niestety takie jest tylko moje zdanie..
GoldenEye z Brosnanem byl swietny, ale nastepne w kolejce byly tragiczne. to nie byl Bond tylko jakis pastisz filmów akcji. Casino Royale bylo swierzym powiewem i naprawde udanym Bondem. byc moze Quantum nie jest tak udane jak jego poprzednik, ale wedlug mnie daje rade. mowie to z perspektywy kogos kto nie lubil filmow z Moorem (zwlaszcza Moonraker...)i takie rzeczy jak Martini, czy gadżety nie sa dla mnie zadna swietoscia w tej serii.