PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349210}

007 Quantum of Solace

Quantum of Solace
2008
6,7 166 tys. ocen
6,7 10 1 165578
5,7 58 krytyków
007 Quantum of Solace
powrót do forum filmu 007 Quantum of Solace

Presja producentów serii, aby jak najbardziej uwspółcześnić tę postać i zbliżyć ją do gustów nastoletniej widowni, ostatecznie zarżnęła nieśmiertelnego – wydawałoby się – agenta 007.
Jestem świeżo po obejrzeniu „Quantum of solace” (swoją drogą, „kwant ulgi” – co za kuriozalny tytuł...) i muszę przyznać, że jako wielbiciel „bondów” jestem załamany. Nic już nie zostało z bondowskiej mitologii. Nie ma Q i jego gadżetów, nie ma Miss Moneypenny i negatywnych bohaterów nie z tej ziemi, nie ma drinków, kasyn, malowniczych zakątków, obowiązkowego tekstu „My name is Bond, James Bond” czy choćby odrobiny luzu i przymrużenia oka. Charakterystyczna czołówka z pistoletem została umieszczona na końcu, a tytułowa piosenka to jakiś muzyczny koszmarek – zero melodii i wdzięku, a przecież to był od zawsze znak rozpoznawczy tych filmów i zawsze na najwyższym poziomie. Do tego Daniel Craig (kwestia gustu, ale dla mnie brzydki jak noc i całkowicie pozbawiony charyzmy, choć napakowany bardziej od swoich poprzedników) ogrywa całą rolę jedną zaciętą miną, co jest wręcz nużące.
Co otrzymujemy w zamian? Śmiertelną powagę i pseudo-realizm, bo przecież Bond, choć czasem trochę spocony i podrapany, nadal pozostaje niezniszczalnym, nigdy się nie męczącym supermanem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. A tak naprawdę niczym już się nie różni od Bourne’a czy Hunta z „Mission: impossible” – czemu więc wmawia nam się, że oglądamy kolejnego „bonda”?
Filmy te miały swoją odrębną stylistykę. Były umowne, kolorowe, czasem wręcz bajkowe, z dużą dozą humoru i przede wszystkim wdzięku. Urokliwe miejsca, piękne kobiety, odlotowe gadżety, niesamowici przeciwnicy Bonda (Jaws!) i zawsze elegancki 007. Tym się te filmy różniły od innych „sensacyjniaków”. A teraz, za jednym posunięciem, wszystko zostało usunięte. I to na rzecz czego? Gołego Bonda bitego po jajach („Casino Royale”)! Chryste!
A na dodatek sceny akcji w „Quantum of solace” zrealizowane są w nieznośnej, teledyskowej manierze – parosekundowe ujęcia powinno się oglądać na stop-klatkach, żeby się zorientować co się dzieje, bo tak wszystko zlewa się w jakąś nieczytelną magmę.
Jednym słowem – DNO! Dla mnie „bondy” skończyły się wraz z tym filmem. Wielka szkoda...

ocenił(a) film na 8
snake

Z całym szacunkiem, ale dla mnie to co napisałeś to jakaś kompletna bzdura. Oczywiście to kwestia gustu co kto lubi, nie mniej moim zdaniem...

Pierwsze primo Bond to już nie bajkowa postać (jeśli to w B. najbardziej lubiłeś to mi przykro, ja się raduję wielce). Normalny człowiek, no może nie taki normalny, ale już nie jest tytanem wsiadającym w locie do samolotu. Poprzednia konwencja z Brosmanem to jakaś totalna bzdura. Napisałeś, że "Presja producentów serii, aby jak najbardziej uwspółcześnić tę postać i zbliżyć ją do gustów nastoletniej widowni"... że co ?! No przepraszam, ale jest chyba właśnie odwrotnie. Bond już nie jest herosem poruszającym się w bajowym świecie, gdzie jest tylko dobro i zło. Stał się sam zły bo został solidnie wkurzony. Do tego scena z samolotu jak pije przy barze, żeby utopić smutki - bohater staje się ludzki, ma uczucia, a nie wrośnięte pistolety z niekończącymi się magazynkami.

Brak Q, faktycznie minusem, ale czy każdy Bond ma być taki sam?! Jest odmiana, filmy się różnią od siebie, w końcu. Za Brosmana to było pasmo niekończącej się bzdury.

Brak humoru?! To chyba musisz jeszcze raz obejrzeć ten film. Urywanie klamki jednym ruchem ręki, scena z baru i drinku, olej na pustyni, przyjazd do hotelu rudery itd. Ja się śmiałem nie raz i w porównaniu z Bondami za Conerrego to było w QoS więcej dowcipu niż w całej serii ze Szkotem w roli głównej.

Jeśli stary Bond się skończył to chwała mu za to bo były to bajeczki które trudno było już obejrzeć

ocenił(a) film na 7
belzebubu

Amen, człowieku. Słusznie prawisz

ocenił(a) film na 6
Dwight_

Mówi dobrze. Chłopcze nie narzekałbyś na Craiga gdybyś przeczytał choć jedną część Iana Flaminga, wiedziałbyś że Craig jest idealny na to miejsce. Gdyby pominąć Gadżety to filmy z connerym są strasznie podobne do nowych produkcji z Danielem. O to im chodziło wrócić do początku i chcieli wstawić Bonda podobnego bardziej do tego z książek Flaminga niż wyczarowanego przez Hollywood. A co do Q i Mannypenny to wrócą oni w 3,4 i 5 produkcji z Danielem.

ocenił(a) film na 8
Dwight_

a ja się zgadzam ze Sneak'iem. LEpiej bym tego nie napisał. I dziwię się ludziom, którzy 20 odcinków serii czekali aż Bond stanie się człowiekiem... Doprawdy zadziwiające. A teraz pieją z zachwytu jaki to fajny film się zrobił... Widocznie ich przygoda z BOndami zaczeła się od Casino Royale, obejrzeli może wcześniej któryś odcinek z niesmakiem i po przeczytaniu recenzji w jakimś podrzędnym piśmie zachwycili się że oto Bond wreszcie jest taki jak powinien... Zrobili z niego (BOnda) człowieka co to niby coś odczuwa, ale dalej wyprawia nieprawdopodobne rzeczy, więc z tym realizmem i uczłowieczaniem nie ma co przesadzać, skoro dalej to superman tylko trochę kurtka mu się pobrudziła... I niech nikt nie mówi że prawdziwy BOnd to nie jest bajka - to zawsze była bajka, nawet w książkach... jak byłem mały to lubiłem westerny, szczególnie jak się lali wszyscy w saloonie po mordach i nawet kropli krwi nie było - to dopiero bajka, ale ile w tym realizmu (dla tych co nie zrozumieli - bójka w barze jest możliwa, okładanie się pół godziny po mordzie, gołymi pięściami bez zadrapania na twarzy - niemożliwe)

ocenił(a) film na 7
cez_ar

Stary, nie znasz mnie, więc nie wypowiadaj się na temat tego ile obejrzałem filmów z Bondem. Obejrzałem wszystkie i dopiero Bondy z Craigiem całkowicie trafiają w mój gust. I nie piszę nigdzie, że "Bond taki powinien być", że "prawdziwy Bond to nie bajka" - mam to w dupie jaki był, jaki nie był, a jaki powinien być. Po prostu piszę co mi się podoba, a co nie. Nie czekałem przez 20 odcinków serii aż wreszcie zrobią z niego człowieka - oglądałem poprzednie części ot tak, dla zabicia czasu, bez specjalnych emocji, czy oczekiwań. Z większości z nich można się było nawet pośmiać. Tak więc nie należałem nigdy do fanów tej serii. A to jest zupełnie nowa jakość - pierwsze filmy z Bondem, które autentycznie doceniam i traktuję poważnie.

ocenił(a) film na 6
Dwight_

Kurrr... Nie mogę z niektórych z was. Założę się dzieciaku że nie przeczytałeś ani jednej książki Iana Flaminga-ja wszystkie i wiem że Craig i nowe filmy z nim to ten świat który sobie wymarzył. I Bond wygląda tak jak jest opisany w filmie jeśli potrafisz czytać radze zagłębić się w Casino Royale i Pozdrowienia z Rosji.

ocenił(a) film na 4
Kruchy_serious

Do wizji Fleminga bardziej pasuje raczej Timothy Dalton.

ocenił(a) film na 9
cez_ar

A ja to odbieram inaczej, QoS wydarzyło sie zaraz po casino royal ktore jak wiadomo była pierwsza misja bonda jako agenta 00. Pokazali tutaj to co przeżył zanim stał sie taki kompletnie bezwzgledny i bez zadnych emocji. Stracił ukochana kobiete i cierpiał z tego powodu. Moze własnie przez ogrom tego bolu ktorego doznał stał sie pozniej taki nieczuły. Mowie oczywiscie o filmie, bo w książkach bond bynajmniej nie był człowiekiem wypranym z uczuc, zabijanie nie sprawiała mu satysfakcji i nie było mu obojetne, rozpamietywał swoje zbronie i zdawał sobie sprawę z krwi na swoich rękach.
Nie miałbym pretensji ze teraz bond ma uczucia. Kazda z serii bonda była trochę inna dzieki aktorom wcielajacym sie w agenta. Ale jedna rzecz pozostała ta sama, dalej jest to ten sam agent ktoremu wszystkie misje koncza sie sukcesem a on wychodzi z tego żywy.

belzebubu

O gustach się nie dyskutuje...
Okay, ale nie potrafię zrozumieć argumentacji osób, które zachwycają się filmami z Craigiem, a krytykują poprzednie "bondy", bo im się nie podobały z racji ich stylistyki. Oddzielmy wreszcie jedno od drugiego - film jako taki i całą serię. O tym pisałem w swoim poście.
Ja uwielbiam filmy o Bondzie i "wyrosłem" na tych z Moorem, choć oczywiście widziałem wszystkie inne po wielokroć. Polubiłem je takie, jakimi były, niezależnie od ich pierwowzorów literackich (również czytałem). Owszem, w książkach Bond przeżywał moralne rozterki i był bardziej szpiegiem z krwi i kości, niż supermanem, ale od pierwszych filmów z Connerym zaproponowano inną konwencję. I to ona się przyjęła i ona sprawiła, że filmy te przetrwały tak długo. Nie byłoby dziś żadnego "Quantum of solace", gdyby nie cała bondowska mitologia, którą zburzono w nowych filmach i którą tak łatwo co niektórzy z was negują.
Zresztą i w starszych filmach nie brakowało poważniejszych tonów (Licence to kill, For your eyes only, Tomorrow never dies), ale to, co te filmy posiadały, a czego nie mają obecne, to LEKKOŚĆ I WDZIĘK. Takie były i takimi je widzowie chcieli! Brud, krew, brutalność i śmiertelna powaga to atrybuty innych bohaterów kina akcji, nie Bonda! Pojmijcie to wreszcie!
Filmy o Bondzie stanowiły OSOBNY GATUNEK - dziś są to takie same filmy, jak wszystkie inne (vide Bourne) i tego faktu właśnie nie akceptuję.
I naprawdę skończmy gadanie o realiźmie i uczłowieczaniu Bonda (bo się upił?), bo i wtedy i teraz jest to tylko filmowy komiks, który z rzeczywistością nie ma NIC wspólnego!
Notabene "Casino Royale" było wyśmienitym filmem sensacyjnym. I choć igrało z konwencją serii, to broniło się dynamiką akcji, świetną postacią Vesper i jej relacją z Bondem. "Quantum of solace" to na tym tle popłuczyny, a Craig naprawdę nie ma predyspozycji do grania 007. Jest za pospolity, brakuje mu charyzmy i dystansu do samego siebie. Wygląda jak goryl spod dyskoteki, a nie facet, który wymiata laski jednym spojrzeniem. ;)
Brosnan (nie BrosMan!) był idealnym odtwórcą tej roli, bo miał i urodę i wdzięk i odpowiednią szorstkość..., był też wiarygodny w scenach akcji (bardziej niż Moore, którego osobiście lubię najbardziej). Sorry, ale Craig nie dorasta Brosnanowi do pięt (również aktorsko). Takie jest moje zdanie i proszę na mnie nie bluzgać, jeśli ktoś się nie zgadza. :)
Tak więc, reasumując, nadal twierdzę to samo - zarżnięto Bonda, a na jego miejsce wstawiono osiłka z moralnym kacem. Nie tego oczekuję po tych filmach.
P.S.
Fajne nawiązanie do "Goldfingera" z agentką Fields utopioną w ropie.
No i Olga Kurylenko... Mniam! :))

ocenił(a) film na 4
snake

100% racji. Wreszcie ktoś powiedział całą prawdę. ;)

ocenił(a) film na 8
snake

No to czas na drugie primo. Widowiska filmowe: Licence to kill, For your eyes only, Tomorrow never dies, nazywasz lekkimi i pełnymi wdzięku. No cóż twoje prawo, dla mnie to kiszka totalna z przyklejonym jednym wyrazem twarzy Pierca BrosNana (pardon za błąd). Dla mnie poprzedni aktor nie miał absolutnie żadnej charyzmy.
Nowy Bond zaczął się od I książki, zatem można się spodziewać odmiennego sposobu ukazania agenta MI6 niż dotychczas i chwała bogu bo poprzednia konwencja nijak się miała do czasów współczesnych. Nowe wynalazki były już tak idiotyczne i nie realne, że sam Hans Christian Andersen by się nie powstydził. Oprócz dotychczasowej sieczki mamy również porządny obraz psychologiczny bohatera. To nie jest maszynka do zabijania i posuwania każdej ruszającej się samicy. Owszem zabija i ma wiele partnerek (chociaż warto zauważyć, że Olga Kirilenko nie zgrzeszyła z Bondem, cholera), ale ma charakter i własną osobowość. Craig nie ma dystansu do siebie w roli JB, no proooooszę. Musisz być bardzo do niego uprzedzony jeśli niczego nie dostrzegłeś. Mam w dupie w sumie kto jest lepszym aktorem Craig czy Brosnan bo z żadnym wódki nie piłem, ale Brosnan jest moim zdaniem zbyt cukierkowaty. Laluś który łamie kości jak zapałki a z wyglądu nie posądziłbym go nawet o efektywne rąbanie drwa do kominka. Craig wygląda bardziej wiarygodnie ze swoja muskulaturą.

Jedyne co mogę powiedzieć, że całkowicie spieprzyli to pościg z początku filmu. Chaos totalny. Rozumiem, że miało być dynamicznie, ale wyszło chaotycznie. Za blisko te kamery pchają i za krótko pokazują wybrane kadry.

belzebubu

sorry stary, ale pisze się Brosnan. nauczcie się wreszcie...

snake

Bohaterów negatywnych "nie z tej ziemi" nie było bardzo często. Zorin, Goldfinger, Blofeld, Drax są jak najbardziej "z tej ziemi". Buźka, Dr No, Kananga, czy Gustaw Graves to raczej wyjątki niż reguła. Q nie było też w "Żyj i pozwól umrzeć". Zresztą: Llewellyn nie żyje, a wątpię, czy ktokolwiek byłby w stanie go zastąpić (Cleese nie zdołał -był BEZNADZIEJNY). Luzu jest całkiem sporo. Zwłaszcza: w rozmowach Bonda z M, Mathisem i Leiterem. Ja się bawiłem znakomicie. Najgłupszy zarzut: iż jest to Bond dla "nastoletniej widowni". Taaaa... I co jeszcze? Brosnan był dla nastolatków, Craig jest dla prawdziwych facetów. :P Malowniczych zakątków nie ma? No tak, bo oczywiście Haiti, Boliwia, Włochy nie są "malownicze". Ani trochę...
Tytuł pochodzi od opowiadania Fleminga, więc nie jest kuriozalny. Drink jest (scena z Mathisem!!! -czy ty naprawdę ten film oglądałeś???). Piosenka jest świetna. Sorki, ale coś takiego, jak "piosenka bondowska" to mit. Jakie dostrzegasz podobieństwo między "Goldfingerem" Shirley Bassey, a, dajmy na to, "The Living Daylights" A-ha? Bo ja żadnego.
Realizm był i za pierwszych filmów Connery'ego, i za Daltona, i w "Tylko dla Twoich oczu", czy "Zabójczym widoku", a także w Bondzie Lazenby'ego. Tak więc: tak, realizm należy do serii. Moore i Brosnan to nie wszystko.
A "goły Bond bity po jajach" to też wymysł Fleminga, a nie producentów. Swoją drogą: znakomita scena. Jedna z najlepszych w serii.
Zgadzam sie jedynie, że maniera teledyskowa jest chybionym pomysłem... No, ale jednorazowym eksperymentem zawsze mogła być.
Brak Moneypenny też się da jeszcze odwrócić. Pasowała do Daltona, pasuje do Craiga, ale fakt, że jeśli facet ma się mścić za śmierć ukochanej nie powinien w wolnych chwilach flirtować z sekretarką M (bo by to wyglądało idiotycznie).
Jednym słowem: dałem 9/10 i nie żałuję. Wreszcie Bond, który może się równać z Connerym i Moorem, jako obiekt mitotwórczy (Brosnan był jedynie ładniutkim dodatkiem do efektów specjalnych -i do dziś nie rozumiem jego fenomenu).

ocenił(a) film na 6
Davus

Panowie dla mnie konic ego tematu jest jeden. Uwielbiam serię Bonda i uważam że każdy film z serii był inny niezwykły i każdy mi się podoba. Craiga jako początkującego agenta włożyli fenomenalnie. Jak jeszcze raz mi go ktoś obrazi to ja nie wytrzymam pórównajcie jego grę z grą Moora który bił się..... mało męsko.
Ale to nie ważne, radz obejrzeć film Layer Cake z Craigiem jeśli ktoś się jeszcze do niego nie przekonał.

ocenił(a) film na 10
Kruchy_serious

p.s.

i zgadzam się z jednym z przedmówców, że Layer Cake jest świetny... Craig to zupełnie inny gatunek aktora
niż Brosnan. Więc zanim ktoś go zacznie krytykować i oceniać li tylko na podstawie CR czy QoS, twierdząc, że
nie umie grać twarzą to radzę obejrzeć inne filmy w których grał.

ocenił(a) film na 4
Davus

Piosenka jest fatalna. Naprawdę gorsze były tylko jęki Madonny. Jest za bardzo popowa i dlatego nie pasuje do Bonda. Piosenki bondowskie powinny mieć tą ikrę, ten pazur (świetne przykłady to "Goldfinger", "GoldenEye" czy nawet ostatnio Cornell w Casino Royale). W "Another Way To Die" tego po prostu nie ma.

Co do Moneypenny, to oczywiście nie może jej jeszcze być, podobnie jak Q i jego gadżetów - to w końcu dopiero początki kariery Bonda. Oby jednak twórcy w przyszłości o nich nie zapomnieli, chociaż i tak nikt inny nie powtórzy fantastycznej kreacji Q Desmonda Llewelyna. Co do Cleese'a, to mi się nawet spodobał. Nie był taki zły.

Jeśli chodzi o Brosnana, to naprawdę był dobrym Bondem, tylko trafił na trochę gorsze czasy i nieco słabsze scenariusze. Niemniej uważam "GoldenEye" i "Świat to za mało" za naprawdę udane filmy. "Jutro nie umiera nigdy" troszkę słabsze, a o ostatnim... lepiej nic nie mówmy.

Stranger

o qrcze koleś... popowa???? Moim zdaniem znasz się na muzyce dokładnie tak jak na filmie. Zapraszam do najbliższego empiku: kup sobie jakąkolwiek płyte White Stripe`sów i nie porównuj już nigdy więcej dobrego rocka do popu. Tiaaaaa. Tina Tarner ma ikrę i pazur.... buhahahahahahahahaha!!!!!!

ocenił(a) film na 4
zatracony

Fakt, "popowa" to raczej nie było dobre określenie z mojwej strony. Chodzi mi po prostu o to, że jest ona zbyt pospolita jak na Bonda. Może to nie tyle przez White'a, ale nie pasuje mi tu Alicia Keys.

Stranger

Też uważam "Goldeneye" za świetny film, "Świat to za mało" za niezły, "Jutro nie umiera nigdy" za taki sobie, ale przyzwoity (i jedynie "Śmierć nadejdzie jutro" za gniot). Sęk w tym, że "Jutro nie umiera nigdy" i "Świat to za mało" to tylko dwa filmy sensacyjne więcej -filmy, jakich wiele. Gdyby nie Jonathan Pryce w pierwszym, a Sophie Marceau w drugim byłyby to w ogóle produkty kiepskie. A to jednak Bond i zasługuje na więcej! A "Goldeneye" było wyśmienite głównie ze względu na świetny scenariusz, reżyserię Campbella (który "Casino Royale" potwierdził, że najlepiej ze współczesnych reżyserów Bondów rozumie konwencję serii), Seana Beana, Famke Janssen, Judi Dench etc. Nie Brosnana. P.S. Osobiście bardzo lubię Daltona -i nigdy nie zrozumiem, dlaczego opinie o nim są nienajlepsze. Miał swój pomysł na rolę i trafił na naprawdę dobre scenariusze, z których wycisnął bardzo wiele. Mój numer cztery (po Connerym, Moore'ze, Craigu, ale przed Brosnanem i Lazenbym).
Co do piosenki, to są gusta i guściki. :P Moim zdaniem to bardzo przyzwoity utwór. Bardziej "bondowski" (cokolwiek mamy tutaj na myśli), niż piosenka Cornella (chociaż ta też była niezła). Osobiście najbardziej lubię: "Goldeneye", "A View to a Kill", "The Living Daylights", "You Only Live Twice", "Live and Let Die". Warto pamiętać, że np. "Nobody Does It Better", "All the Time High" i "For Your Eyes Only", czy nawet "From Russia with Love" "pazura" są pozbawione, a do klasyki serii przeszły. Natomiast "pazur" ma "The Man with the Golden Gun", a jest to utworek BARDZO kiepski. Tak więc z "pazurowatością" też różnie bywa. ;)

ocenił(a) film na 8
Davus

Ja się zgadzam z tym zupełnie. Szczególnie co do Brosnana- "Bonda jak z obrazka"

ocenił(a) film na 4
snake

Craig to akurat jeden z niewielu pozytywów QoS. Fabuła w tym filmie była kompletnie niewciągająca. Postaci drugoplanowe, a zwłaszcza przeciwnicy Bonda, byli kompletnie niewyraziści i niegroźni. Dali jakiegoś pedałka z grzywką- co to miało być?! Główny rywal Bonda (ten którego zostawił na pustyni) trochę przypominał gościa z Die Hard 4.0, ale jak dla mnie był totalnie nieprzekonujący.
Film to była zwykła denna napierd...lanka, a przydałoby się trochę finezji i polotu w tym smutnym jak... :-)
Scena pościgu samochodowego na początku była tak zrealizowana, że nic się nie dało zauważyć. Generalnie kiepska ekipa się wzięła za realizację tego filmu, począwszy od scenarzysty.
Na plus jeszcze tylko Judi Dench

ocenił(a) film na 6
Captain_America

Ja tam wole piosenke Madonny niż tę są szmirę z Quantum of Solace.

Kruchy_serious

No tak, to co dla jednych jest denne, dla innych jest genialne. ;) W ten sposób można polemizować bez końca.

‘belzebubu’... Sądząc po tym, co piszesz, niezbyt dobrze znasz „bondy”. Wymieniłem trzy tytuły, jakie przyszły mi na myśl a propos poważniejszych akcentów – w każdym takowe były, gdy ktoś bliski Bondowi umierał lub kiedy konfliktował się on z przełożonymi. Ale tylko w jednym z tych filmów grał Brosnan. Więc może odśwież je sobie najpierw, nim zaczniesz się wypowiadać na ich temat.

‘Wskaźnik ukojenia’... Może „nie z tej ziemi” nie było najlepszym określeniem. Chodziło mi raczej o pewną niezwyczajność przeciwników Bonda – to, co Amerykanie nazywają ‘larger than life’. Praktycznie wszyscy tacy byli + mieli jeszcze niesamowitych pomagierów. Dominic Greene w „Quantum of solace” jako główny adwersarz Bonda to dla mnie totalna pomyłka (zgadzam się w 100% z ‘Vassiliy Zaitsev’). Koleś jest tak zwyczajny, że bardziej już się nie da być. Może i jest to bliższe rzeczywistości, ale znowu powtórzę – nie tego po „bondach” oczekuję.
Co do miejsc - nie chodzi o to, gdzie rozgrywa się akcja, tylko jak są one pokazane. Tu mamy pustynię i slumsy. Rzeczywiście malowniczo... ;)
Faktycznie, Bond Craiga nie flirtuje z sekretarką, ale za to posuwa drugą agentkę i tu akurat cierpienie po stracie Vesper mu nie przeszkadza. Ach, ta wspaniała psychologia i realizm! ;)))
A piosenka jest koszmarna! Może i nie popowa, tylko raczej połączenie rocka (White) z r’n’b (Keys), ale rzecz w tym, że poprzednie miały melodię, która od razu wpadała w ucho. Tej zaś nie pamięta się już po minucie. Oprawa muzyczna była zawsze najmocniejszą stroną tych filmów – w obecnym jest odpuszczona kompletnie.
I na koniec – sorry, ale jeśli dla ciebie najlepsze, co nowe „bondy” mają do zaoferowania, to brutalne sceny tortur..., to chyba nie mamy o czym rozmawiać.

‘lapa11’... Do Craiga jako takiego nic nie mam. Wręcz nie mogę się nadziwić, gdzie się podział jego talent aktorski, który podziwiałem choćby w „Elizabeth” czy „Love is the devil”. Przyjrzyj się, jako Bond cały czas tylko zaciska usta. To jest wręcz śmieszne.

ocenił(a) film na 4
snake

Jesli chodzi o piosenkę, to być może problem tkwi w tym, że - o ile się nie mylę - w jej powstawaniu nie brał udziału obecny kompozytor bondowskiego cyklu David Arnold. Możliwe że właśnie dlatego zabrakło jej "bondowskości". Wcześniej w zasadzie tradycją było (z drobnymi wyjątkami), że kompozytorzy (teraz Arnold dawniej słynny John Barry) współtworzyli piosenki do filmów.

ocenił(a) film na 8
snake

Tak tak, każdy kto nie zna na pamięć wszystkich list dialogowych 22 (albo 21 skoro ten nowy to takie gówno twoim zdaniem, że już obraża dobre imie Jamesa Bonda) nic się nie zna i nie może mieć racji.

Skoro się nie podoba to dobrze bo w kinie jak byłem to było ciasno. Następnym razem zostaniecie w domu i puścicie sobie bonda z lat '60 albo '70, pasjonując się po raz wtóry zawiła fabuła.

dobranoc, za dużo czasu straciłem na pisaniu tych komentarzy


PS a Craig i tak ma was w dupie :P

belzebubu

QoS - nie było żadnych nowinek ze świata technicznego prucz jednej sceny, zero gadżetów i 100% powagi i skuteczności nowego Bonda. Po częśći ta koncepcja filmu mi odpowiadała bo już raz sprawdziła się w Casino Royale. Nie dopuszczałem do siebie jednak wiadomosci, że scenariusz może być słaby, co niestety okazało się prawdą. Najnowszy Bond, jest chyba jednym z najsłabszych z całej serii jeśli chodzi o scenariusz, oto kilka przykładów:

- Bond porusza się po samych trupach, ledwo odnajduje trop, to musi ukatrupić jakiegos kolesia i odrazu wie gdzie uderzyc dalej

- fabuła bardzo prostolioniowa, żadnego zwrotu akcji, jestem fanem Bonda, ale na QoS nie władały mną żadne emocje (no może oprucz wielkego rozczarowania)

- Niepotrzebne utworzenie "trylogii". Ten pomysł może spowodowac straszne osłabienie serii

Odczuwam jednak że cała nowa seria doprowadza "Bonda" do zmiany gatunku z sensacji na akcje. Prawde mówiąc QoS cisnie najwiekszy nakład na sceny akcji, które są widowiskowe. Jeśli chodzi o muzyke-intro,gatunek bardziej rockowy, fajny kawałek, ale nijak wpasowywuje się do przygód agenta 007. Jedyną moją 100% pozytywną oceną jest reżyseria. Marc Forster jest dobry w tym co robi i jego reżyseria dodaje pewnego klimatu do tej "akcji". Najbardziej zapadły mi w pamięci 2 świetnie zmontowane sceny:

- Pogoń za agentem Quantum po dachu - moment wypadniecia za balustrade, przelot przez szybe i upadek na rusztowanie

- Jazda crossem przez dooki - moment przelotu na barke

Podsumowywując, jesli chodzi o ocenianie filmy akcji to byloby ok, ale to jest jednak Bond. Scenarzysci nietrafili w gatunek, jest to bardziej juz polowanie na kase niz na publike.

4,5/10

ocenił(a) film na 8
snake

A moim zdaniem nadeszła pora filmów brutalniejszych,bardziej pokazująca drastyczne sceny,mają dosadniej przemówić,do widza(w szczególności tego młodego,który nie ma utorowanego charakteru)robi to na nim przeogromne wrażenie,weźcie nowego hulka czy batmana,czy większość gier komputerowych tych nowych,to już wszystko ostra jatka,(nie żeby mi się nie podobało,ale wszystkie nowsze filmy sensacyjne będą szły w tym kierunku)na to trzeba wziąć poprawkę.mam sentyment do starych bondów na których się wychowałem,oglądam je z przyjemnością ale nowszy styl kręcenia filmów wyprze je do lamusa.i to moje zdanie pewno wielu się z nim nie zgodzi,no ale trudno,w sumie nowe bondy nie są takie złe i trzeba się do nich przyzwyczaić nie ma co ich skazywać .właśnie wróciłem z nowego bond i wszystkim go polecam bo film jest warty tych paru złotych.

ocenił(a) film na 8
snake

rozumiem że z przekonaniem twierdzisz, że "Śmierć nadejdzie jutro" był bez zarzutu? Bo sam pisałeś, że dla Ciebie Bond się skończył na Quantum of Solace, czyli "Śmierć nadejdzie jutro" zalicza się do odcinków które Ci sie podobały, TAK??

ocenił(a) film na 8
snake

Czyli twierdzisz, że "Śmierć nadejdzie jutro" jest filmem z Bond'em OK, wręcz prześwietny? TAK?? Bo Bond'y dla Ciebie skończyły sie na "QoS"... TAK??

ocenił(a) film na 7
snake

Również uwazam, że producenci poszli za daleko chcą na famie "mało bondowskiego" Casino Royal stworzyć coś podobnego. Tylko o ile CR było jeszcze filmem ale utrzymanym w klimacie serii to QoS nie jest.
Lubie Daniela Craiga i Bondem byłby niezłym ale twórcy QoS ten film spartolili. Jeden z wielu filmów sensacyjnych i tyle.
Nie ma Bonda bez Q, M (na szczęście z niej jeszcze nie zrezygnowano), Moneypenny, gadżetów, Kwestii My name is Bond, James Bond.
Humoru i ironii jak na lekarstwo a do tego ten cholernie męczący oczy montaż.
I ps: Dlaczego on nie przeleciał tej laski!!!?

snake

Szczerze mówiąc nie zachwycił mnie ten film.

ocenił(a) film na 10
budzisz_16

O... widzę, że konkurencyjny wątek jest zdominowany przez sceptyków... :)

Nie powtarzając argumentów z wątku "Documentos por favor" powiem tu jedynie tyle, że nowa wizja 007
ożywiła i uratowała tą serię... może nie przed zapomnieniem, bo to przecież Bond, ale przed śmiesznością i
totalną degrengoladą z pewnością.

Pozdrawiam!

budzisz_16

wspolczesna postac bonda jako sama w sobie jest jak najbardziej na miejscu, wystarczy juz tych kokieterow; fabula filmu natomiast to moim zdaniem niewypal... zabraklo rozmachu, _maly_ dominic greene w sensie niebezpieczenstwa dla swiata
no... ale moze to kolejne unowoczesnienie bondow

ocenił(a) film na 7
piehu

Mały, bo to tylko jeden z członków jakieś piździarnej organizacji. Mówię wam, w 3 części zobaczymy bosa i to będzie ktoś na kształt Blofelda z białym kotem na ręku ;)

selene_

A moim zdaniem szefem jest Mr White. Był najspokojniejszy w trakcie premiery "Tosci", a wcześniej go odratowali z rąk brytyjskiego wywiadu -i nie ZABILI (w przeciwieństwie do Greene'a i Le Chiffre'a). A więc to jakaś szycha w organizacji.

Davus

P.S. Przecież powinni go zabić, skoro mógł zdradzić tajemnice Quantum (był przesłuchiwany, a gostek, który go uratował -zginął, więc nie mógł potwierdzić, że White niczego nie zdradził).

ocenił(a) film na 7
selene_

Hehe, to by się dopiero sceptycy nowej konwencji zdziwili ;) A tak serio - to też jest fajne w pokazaniu tego całego Quantum, że nie przypomina Spectre (czy jak to się tam pisze) na czele z Blofeldem czy innej absurdalnej, supertajnej organizacji, co to w podziemiach konstruuje nowoczesną broń, za pomocą której chce zniszczyć świat (nie wiadomo zresztą po co), tylko funkcjonuje tak, jak zapewne podobne organizacje mogłyby wyglądać we współczesnym świecie, czyli na zasadzie rozproszenia, nie mając zapewne jednego oberszefa, czy jakiegoś jądra, albo głównej siedziby, bo też nie ma takiej potrzeby. Poza tym działa przez jakieś podstawione konsorcja, firmy, spółki, zacierając bezpośrednie ślady. Nie konstruuje śmiercionośnych promieni, ani innego kiczowatego badziewia, tylko wspiera terroryzm, czy przewroty polityczne itp. Nie zamierza niczego rozwalać w drobny mak, tylko chce się bogacić, pomnażać swój majątek, inwestuje w zasoby naturalne itd. To jest to, co do ludzi trafia, bo jest to o wiele bardziej realne zagrożenie, niż jakaś wyssana z palca, tandetna podziemna baza na opuszczonej wyspie, w której siedzi Blofeld i spiskuje :/

ocenił(a) film na 3
Dwight_

snake

Ma racje i prosze zwolenicy Craiga i jego występu nie piszcie, proszę, ze filmy z udziałem tego pana mają coś wspołnego z powieściowym 007. Czytam sobie kolekcje Rzeczpospilitej - obecnie ,,W tajnej służbie jej królewskiej mości" - i nie raz serdecznie śmiałem się przy tych książkach. A nowy filmowy Bond? Humoru zero, za to głupoty full: powiedzcie mi czy to realne przeżyć w płonącym budynku, bez stroju ochronnego i nie zaczadzić się albo nie spłonąć żywcem? Tyle o rzekomej realności nowego cyklu - wcześniej autorzy Bonda w takich sytuacjach jak ta wyżej wzmiankowana puszczali do widza oko i to było więcej niż OK. Ale tu nie, tu mamy na poważnie traktować sceny rodem z kreskówki i postać, która wychodzi z nich obronną ręką...

ocenił(a) film na 8
Picard

hehehe to powiedzial ktos kto ma w swoich ulubionych filmach: Śmierć nadejdzie jutro i GoldenEye, ktore sa z pewnoscia zrodlem realnosci (zwlaszcza skok do spadajacego samolotu)

ocenił(a) film na 5
snake

Zgadzam się w 100%, miejmy nadzieję, że ten trend na robienie z Bondów ponurych filmów sensacyjnych upadnie hak najszybciej. Oby z następcą Craiga powrócił urok tych filmów a pana Daniela zapraszamy do kolejnej części ale jako czarny charakter. Pasuje idealnie.

ocenił(a) film na 10
godfather_7

dla mnie ten Bond jest idealny.Za czasów brosnana, czyli gonienia spadającego samolotu, był sztuczny.Teraz pokazano,że 007 wogóle ma jakieś uczucia jak tego chciał Ian Fleming.Jestem za Craigiem.Niech jak najdłużej gra Bonda to coś z tego będzie.

ocenił(a) film na 4
Ziejowa

To właśnie teraz Bond jest sztuczny i drętwy! Powaga, brutalność i brak dystansu kompletnie nie pasują do Bonda. W starszych częściach czuć było ten klimat, polot, pomysł, lekkie przymrużenie oka, coś czego Quantum bardzo brakuje.

Stranger

Zgadzam się absolutnie z załozycielem tematu.
Co zostało z dobrego,s tarego Bonda? Teraz to już nawet zmienili mu słynny pistolet, nie wypowiada znanych dla siebie kwestii. Casino Royal czy Quantum, mógłby być zwykłym filmem akcji o każdym innym tytule, co ma do tego Bond? Straszna słabizna.


-------------------------------
C Z A R P R Y S Ł !!
-------------------------------



Jak dla mnie Bondy z Rogerem Moorem były najlepsze.
Teraz to kino "zabili go uciekł" jeszze gorsze niż kilka lat temu.
Fabuła dopisywana do efektów specjalnych, a nie na odwrót. Ech (westchnienie!)

użytkownik usunięty
BUNCH

Powtarzasz sie.... W innym wątku mógłbyś coś nowego przynajmniej napisać:D

Cóż taki był zamiar twórców aby bardziej uczłowieczyć postać Bonda, który z amanta, zmieniającego dziewczyny jak rękawiczki przeistoczył się w nieszczęśliwie zakochanego mściciela. :) Moim zdaniem Casino Royale i próba zmiany wizerunku 007 było dobrym pomysłem. Stary Bond już się znudził widowni. Niestety druga cześć nowego Bonda nie wykorzystuje w pełni tego potencjału, jak poprzednia część. Twórcy zapowiadają trylogię może w 3 cz. się postarają i nie zawiodą fanów tym bardziej, że potwierdzili formę w 1 cz.

ocenił(a) film na 4
panklex

Czy stary Bond się znudził widowni? Bynajmniej w zyskach nie było tego widać. ;) Bond nigdy się nie znudzi, jaki by nie był.