Zgadzam sie z Angie, nowy Bond to jednak nie to na co liczylem, mimo ogromnego rozmachu filmu, wszystkich przewspanialych scen akcji, wybuchow, zabawnych gagow az po same zagadkowe zachowanie Bonda przed "dorosnieciem", wydaje mi sie ze, tak jak sam D. Craig powiedzial, brakuje jednak Q i Money Penny, brakuje esencji calego Bonda, owszem, jest zrozumiale, ze przed wyrafinowaniem Bond byl zwyklym zabojca, ale czy jak na zimnokrwistego zabojce przystalo powinien okazywac uczucia nade urok osobisty? Pojecie "masz co chcesz" idealnie pasuje do charakteru James'a, ale czy na prawde mozna zwabic kobiete nie zamieniajac dwoch slow? Troszke to chyba wszystko przesadzone.. Najwiekszym minusem moim zdaniem jest predkosc akcji. Wedlug mnie, z "odcinku na odcinek" caly ksztalt Bonda powinien ewoluowac, w jakis sposob dazyc do tego, a zeby byl takim "czarusiem" jak Pierce Brosnan np. w Golden Eye, moim zdaniem, film zapamietuje sie po kilku znakomitych scenach na ktore czekamy, w Quantum of Solace jest ich moim zdaniem stanowczo zbyt wiele. Mimo wszystko, polecam film kazdemu, ze wzgledu na to, ze przeciez Bonda nie mozna nie obejrzec w kinie, to po pierwsze, a po drugie.. przeciez to Bond.. James Bond :)

pozdrowka