PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349210}

007 Quantum of Solace

Quantum of Solace
2008
6,7 165 tys. ocen
6,7 10 1 165418
5,7 55 krytyków
007 Quantum of Solace
powrót do forum filmu 007 Quantum of Solace

Nazywam się Błąd. James Błąd. Znany też jako 007. Nie 006 czy 008, ale 007. I nie chodzi o mój IQ. Jestem agentem. Żyję już z 80 lat, ale wciąż wyglądam na późną 30stkę. Tak działa Hollywood. Mam też AIDS, ale jestem taki twardy, że nawet po mnie nie widać.

Ostatnia moja przygoda nosi tytuł "Namiastka ukojenia", a po angielsku "Quantum of Solace". Quantum to kwant, odrobina. Solace to pocieszenie, ukojenie. Pewnie nie brzmiałoby to wystarczająco twardo w Polsce, dlatego zostali przy oryginalnym tytule. Bo ja jestem Brytyjczykiem z krwi i kości. A kości mam twarde. Ostatnio sobie odpoczywam, miałem w końcu tyle przygód przez lata. Masa pięknych kobiet przewinęła mi się przez palce i nie tylko. Tzn., nie, nie mężczyzn do licha, nie o to mi chodzi. Albo kumasz bazę albo nie.

Nowy Błąd wymiata.. nudą. Bład to filmy akcji z mnóstwem pięknych kobiet. Sex idzie tu tak w parze z serią jak sex i horrory. No i mamy dwie piękne kobiety. Jedna z pewnością jest piękna: Ukrainka Olga Kurylenko, która mówi płynnie oprócz swojego narodowego języka również po franscusku i angielsku. I co? I guzik: seksu jest tyle co we wtorkową noc depresyjnego kawalera z krzywym zgryzem. Jest jeden numerek, który się kończy zanim mamy okazję się zorientować, że coś było. Ale za to widzimy kobiece ramię po fakcie. Nawet nie kawałek nóżki. A ja lubię ładne nogi. (No co?). I samo to to już nóż w plecy jeżeli chodzi o Błąda. Za film wzięła się dwójka kolesi, którzy pracowali przy Tożsamości Bourne'a. I to widać, film stara się być jak seria o Bournie, tylko że gorzej. W ostatnim James (też) Bourne skakał po dachach i raz wyskoczył z wąskiego okna na przeciwny budynek. Tutaj nasz Błąd nie tylko to powtarza, on to robi ze trzy razy! Tak. Tak jakby skakanie przez wąskie okna do następnego budynku było łatwe i ich w tym ćwiczyli pierwszego dnia w Akademii Błąda.

Fabuła razi jak majonez na dżemie truskawkowym a ujęcia są żywce wyjęte znowu z Tożsamości. Taki sam sposób kadrowania. Np. na początku Błąd szybko ucieka w samochodzie we Włoszech, wjeżdża na budowę po drodze zrzucając jakiś inny wóz w dół. Robi koło i mija ten sam wóz, który wciąż spada, a on zdążył tak szybko skręcić w dół. To trzeba zobaczyć (żart). Przeciwko tej scenie nic nie mam, ale pokazana jest nijak.

No i Błąd bez gadgetów to też kicha. Przydałyby mu się kolce, co wypadają z tułu jak Batmanowi, żeby załatwić pościg. Gadgetów nie ma, Pierca Brosnana nie ma, ale wszędzie mnóstwo nowoczesnej technologii. M. ma wyczesany gabinet z trójwymiarowym hologramem (jak to nazwać), zamiast tradycyjnie laptopa. Jako że film wyprodukował gigant Sony gdzie nie spojżeć pojawia się napis VAIO. No, raz tylko widziałem szczerze, ale się uśmiałem. W duchu. Tak więc Błąd ma cudny telefon-przekaźnik-aparat, którym w nocy podczas koncertu w czarodziejski sposób robi zdjęcia ludziom oddalonym od niego o 50 czy 100 metrów i pstrykając fotki tylko karku wyjebany program od razu ustala tożsamość tych, którym zdjęcia robił. Wiem, że o to niby chodzi, że nowoczesna technologia.. bleugh! Rzygi. W gadgety Seana Connerego jakoś prościej mi uwierzyć.

Początek jak zawsze szybki, a potem robi się coraz nudniej. O fabule nie będę pisał, bo według mnie, nie ma żadnej. I jeszcze jedno. Błąd z Olgą lecą na spacer. Chcą zobaczyć skałki. Dobra? Na piaszczystym lądowisku w jakimś dziwnym miejscu jest wielki samolot i mały samolocik. Błąd wybiera większy. Po kiego? Gdyby ktoś ich zaatakował, nie daj boże, łatwiej byłoby się wymigać małym, zwinniejszym. Ale NIE. Wielkim klocem sobie lecą, oglądają skałki i kiedy robi się między nimi romantycznie NAGLE ktoś ich atakuje. Śmigłowiec (zdaje się, że widziałem tam śmigłowca), jakiś inny, MAŁY, SZYBKI i ZWINNY samolocik i coś tam jeszcze (albo i nie, tak to szybko z głowy wypada) atakują. Nie będę opisywał co się dzieje dalej, żeby nie zepsuć frajdy, której nie ma, ale pragnę zadać jedno retoryczne niekoniecznie pytanie: Czy nie prościej byłoby po prostu poczekać, aż Błąd wyląduje i wtedy się z nim rozprawić??? Może ktoś po prostu nie mógł się doczekać albo bali się, że nie zaczają gdzie będzie lądował.

RE:asumując: lubię dobre filmy akcji. Lubię po seansie wyjść z kina i nie wiedzieć, gdzie jestem. Uwielbiam. Błąd nie był dobrym filmem akcji, a po seansie wiedziałem gdzie jestem. Postacie były płytkie, gadały jak z filmu (nikt tak w rzeczywistości do siebie nie gada monosylabami, nawet agenci). W jednej scenie aż błagałem, żeby Błąd rzucił choć:

Błąd:
Ale bym so zjadł hamburgera, zdycham z głodu.

Olga (patrząc uwodzicielsko):
A może hotdoga? Nie ma to jak dobra, gorąca parówka.

Ludzie, nie idźcie na ten film. Obejrzyjcie lepiej na Wyspę Nim - może i dla dzieci, ale film jest ciekawy, płynny, wszystko się w nim trzyma kupy i z chęcią obejrzę go sobie jeszcze raz. Dwóch ostatnich Błądów już nie.

ocenił(a) film na 10
sebastianjaster

Bourne miał na imię Jason , a nie James.

ocenił(a) film na 8
sebastianjaster

nie zgodze sie
ale fajnie napisane!:)
pozdrawiam