Pozwole sobei zaprezentowac Wam moje 3 grosze na temat nowej odslony "Bonda".
Chcialbym jednak na wstepie zaznaczyc, ze jako wielki fan calej serii, moge byc delikatnie nie obiektywny - conajmniej nieobiektywny :).
Obsadzenie w roli agent "double-o-seven" Daniela Craig'a - choc poczatkowo budzilo wiele watpliwosci. Juz "Casino Royale" pokazalo, ze producenci mieli nosa, obsadzajac w roli bonda bezapelacyjnie najbardziej utalentowanego aktorsko aktora (maslo maslane:)). Mimo swoich jedynie 180 cm, blond wlosow i dosc charakterystycznej urodu, brytyjski aktor okazal sie najlepszym obok Seana Conner'ego bondem w histroii.
Takze "CR" wnioslo jakze potrzebny calej serii, powiew swiezosci, a przede wszystkim przywrocilo "Bonda" do pierwotnej wizji jego postaci, jako stworzyl w swoich opowiadaniach Ian Fleming. Zamiast smiesznego, groteskowego, zabawkowego kina, niebezpiecznie zmierzajacego w kierunku s-f, otrzymalismy mocne, "meskie", prawdziwie sensacyjne kino, nawiazujące do najlepszych w serii "Pozdrowien z Rosjii" czy "Goldfingera".
Podobnie ma sie sprawa w przypadku "Quantum of Solace". Będacy bezposrednią kontynuacja wydarzen z poprzedniej odslony film trzyma poziom dobrego, sprawnego, mocnego kina akcji. Przesycony wrecz mega-dynamicznymi (fantastycznie nakreconymi) poscigami, strzelaninami i bujkami obraz ma swoje smaczki. Nie brakuje charakterystycznego dla bonda chumoru, pieknych kobiet, wspanialego Astona, najnowszych technologii, i calej masy innych stanowiacych o sile "Bondów" elementow (brak kosmicznych gadzetow jest ewidentnym plusem). Jest wreszcie swietny 007 - taki, z jakiego spewnoscia dumny byl by Ian Fleming.
"Quantum of Solace" , choc minimalnie gorsze od "Casino Royale" (glownie z racji zbyt duzego przechylenia w strone akcji kosztem glebszej fabuly) jest w dalszym ciagu rewelacyjnym kinem rozrywkowym.
Najwiekszym jego minusem jest czas trwania. Jedyne 106 minut pozostawia nieodparte wrazenie, ze film zostal mocno pociety i skrocony - co chyba jednak nie bylo zabiegiem korzystnym.
Film goraco polecam, z niecierpliwoscia oczekujac na kolejna odslone (prawdopodobnie rok 2010). Dzieki za uwage.
Wszystko super, tylko jeżeli chcesz, żeby ludzie traktowali poważnie Twoje wypowiedzi to zaopatrz się wpierw w słownik ortograficzny, bo aż oczy bolą, jak się widzi takie kwiatki jak np "chumor".
Jesli dla Ciebie miara traktowania czyjejs wypowiedzi powaznie jest kilka bledow ortograficznych (ktore niestety popelniam) - to serdecznie wspolczuje....i polecam przeniesienie sie na onet, tam wielu Tobie podobnych znajdziesz.
Chcialbym jeszcze cos dodac....
Zdumiewa mnie ilosc osob na forum (choc zapewne gdybym poznal ich wiek, zdumienei bylo by mniejsze), ktore placza z powodu odejsc od koncepcji Bonda prezentowanej za czasow Brosnana. Ten Bond niemal absolutnie nic wspolnego z prawdziwym, stworzonym przez Iana Fleminga, agentem 007.
Zarowno cala otoczka, z idiotycznymi gadzetami na czele, jak i sama postac miekkiego i mdlego Brosnana sprowadzaly serie o Bondzie do granicy absurdu. I chwala tworcom dwoch ostatnich odslon ("CR" i "QOS") za zerwanie z tym dramatycznym obrazem.
Tu moj apel - prosze, nie kreujcie wlasnej opini o BOndzie na podstawie zalosnych filmow z Piercem Brosnan'em w roli glownej.
"bezapelacyjnie najbardziej utalentowanego aktorsko aktora "
Craig utalentowany? Przepraszam jakiś przykład bym poprosił bo nie zauważyłem. Przez cały film ma jeden wyraz twarzy... gra tak drętwo, jakby ktoś miał go na celowniku wołając Craig mrugniesz okiem w tym filmie, a zginiesz :)
Filmy o Jamesie Bondzie przypominają mi moje dzieciństwo, kiedy to z mamą i bratem zasiadaliśmy przed telewizorem i z wielkim napięciem oglądaliśmy kolejne przygody najsłynniejszego Agenta. Wtedy myślałam, że żaden aktor nie będzie tak dobry jak Connery czy Moore. Jednak po obejrzeniu CR i COS zmieniłam tę opinię. Jako filmy ukazujące Bonda na początku jego kariery, rzekłabym "żółtodzioba", Daniel Craig bardzo dobrze wywiązał się ze swojej roli.
Drętwy wyraz twarzy... Wydaje mi się, że Craig robił to umyślnie, chcąc ukazać, że pomimo tego, co go spotkało (śmierć ukochanej itp.), próbuje mieć grobową minę i nie pokazywać innym swoich uczuć. Poza tym, jest Anglikiem, a Ci, słyną troszeczkę z "drętwości". Patrząc całościowo na wszystkich Bondów, uważam, że Craig swoim talentem dorównuje Connery'emu, o ile nawet go nie pobija. Poza tym, w jego spojrzeniu jest coś takiego, co przyciąga kobiety- a Bond chyba taki powinien być.
Zarówno Craig, jak i "Bondy" z jego udziałem wywołują wiele kontrowersyjnych spięć na filmwebie- ale pamięajmy- jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził ;)
Pozdrawiam wszystkich- zarówno fanów Craiga i jego filmów, jak i jego przeciwników :)
Filmy o Jamesie Bondzie przypominają mi moje dzieciństwo, kiedy to z mamą i bratem zasiadaliśmy przed telewizorem i z wielkim napięciem oglądaliśmy kolejne przygody najsłynniejszego Agenta. Wtedy myślałam, że żaden aktor nie będzie tak dobry jak Connery czy Moore. Jednak po obejrzeniu CR i COS zmieniłam tę opinię. Jako filmy ukazujące Bonda na początku jego kariery, rzekłabym "żółtodzioba", Daniel Craig bardzo dobrze wywiązał się ze swojej roli.
Drętwy wyraz twarzy... Wydaje mi się, że Craig robił to umyślnie, chcąc ukazać, że pomimo tego, co go spotkało (śmierć ukochanej itp.), próbuje mieć grobową minę i nie pokazywać innym swoich uczuć. Poza tym, jest Anglikiem, a Ci, słyną troszeczkę z "drętwości". Patrząc całościowo na wszystkich Bondów, uważam, że Craig swoim talentem dorównuje Connery'emu, o ile nawet go nie pobija. Poza tym, w jego spojrzeniu jest coś takiego, co przyciąga kobiety- a Bond chyba taki powinien być.
Zarówno Craig, jak i "Bondy" z jego udziałem wywołują wiele kontrowersyjnych spięć na filmwebie- ale pamięajmy- jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził ;)
Pozdrawiam wszystkich- zarówno fanów Craiga i jego filmów, jak i jego przeciwników :)
Moim zdaniem film jest więcej niż udany.Oceniam go 8/10.Jedyne co mi się nie podobało to "chaotyczna kamera" zbyt często się pojawiająca ,ale to tylko taki mały szczególik.Również jak lukdos gorąco polecam.Warto przejśc się do kina.Pochwalam nowy Image Bonda,czyli mniej "cukierkowego chłopczyka".Wielki plus dla reżysera.