Ja wiem, że ten nowy Bond miał odejść od klasycznej wersji agenta 007 traktowanej z przymrużeniem oka, ale trochę jak dla mnie przesadzili.
Przede wszystkim za dużo akcji, mało dialogów i rozwinięcia scenariusza. Już na samym początku filmu rzucanie nazwiskami, które nic nie mówią i wprowadzają mętlik w głowie (no w trakcie filmu dowiadujemy się o co chodzi - fakt, ale nie zachęca to widza). Film miał być poważniejszy w zamierzeniach, ale zrobili tu z agenta 007 taką "maszynę do zabijania" i to mi się też nie podobało. Brakuje mi dowcipu Bonda, jego rozmów z Q (właśnie co się stało z Q - i nie chodzi mi o aktora a o samą rolę). Innymi słowy powycinali fajne rzeczy z filmu, które kształtowały go przez lata. W każdym razie film można oglądnąć, jak ktoś lubi takie filmy akcji (zalatuje tu trochę nowo hoolywodzkimi produkcjami typu transporter). Takie jest moje zdanie :)
Dokładnie, mi też brakuje tego podejścia do sensacji z bondowskim przymrużeniem oka. Niezrozumiałe jest dla mnie usunięcie dwóch ciekawych postaci z dwóch ostatnich filmów z Brosnanem jako Bondem - Moneypenny i R tj. Johna Cleese'a który prawie z miejsca przekonał mnie swoją grą ( chociaż jestem trochę nieobiektywny jako fan Cleese'a i ogólnie wszystkiego co związane z M. Pythonem.) Ogólnie wszystko w QoS jest nijakie - intro, piosenka "tytułowa" (co akurat można wybaczyć bo ciężko o piosenkę w którym znalazłby się rym dla takiego tytułu) dziewczyny bonda ( Strawberry Fields znika, mimo tego, że chciałoby się więcej Truskaweczki, w przeciwieństwie do nijakiej, podrabianej latynoski Kurylenko... ). Przeciwnik też jest nijaki (C'mon, pan i władca wody? Proponuję pójść dalej i następnym razem wrzucić jakiegoś małolata stojącego na czele szajki złodziei samochodów). Brakuje też gadżetów - nie mówię tu bynajmniej o niewidzialnym Astonie, ale przydałyby się jakieś niekoniecznie praktyczne, ale charakterystyczne gadżety vide Rolex, którego tak zaniedbano, strzelające długopisy i różne niecodzienne pojazdy używane w niekoniecznie zgodnie z ich przeznaczeniem :P np. słynny T72 z Goldeneye na ulicach Moskwy, czy malutki żółty cywilny Citroen R. Moore'a z For your eyes only (jeśli dobrze pamiętam). No i ostatnia rzecz - sam Craig jako Bond jest nijaki, nie jest ani agresywny i brutalny jak Dalton i Connery, czy też zabawny jak Moore i Brosnan. Można go trochę przyrównać do Bonda Lazenby'ego - uczuciowy, młody i nie nadający się na agenta 007 :)
to co podobało mi się w starych bondach to właśnie te naciągane "rzeczy" - gadżety, czarne charaktery, super plan zdobycia władzy nad światem, humor i miejsca akcji. Kiedy zaczęła się seria z P. Brosnanem widać było że akcja trochę poważnieje tak więc miłym zaskoczeniem był 20 film gdzie powrócił klimat starych Bondów. Natomiast Craig Bondy zrobiły się tak poważne, że aż nudne, odarli Bonda ze wszystkiego co sprawiało, że był popularny. Głębsza psychologia postaci? - spoko, ale nie zabierajcie tego "przymrużenia oka", które towarzyszyło nam przez te 20 filmów.