PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349210}

007 Quantum of Solace

Quantum of Solace
2008
6,7 166 tys. ocen
6,7 10 1 165579
5,7 58 krytyków
007 Quantum of Solace
powrót do forum filmu 007 Quantum of Solace

Osobiście nie wiem czemu ten film spotkał się z tak ostrą krytyką. Serie Bondów znam od zawsze i szczerze powiedziawszy od zawsze kojarzyły mi się z kiczem, co prawda Bondy z Brosmanem były naprawdę dobre ale poprzednie z Moorem czy innymi to tylko kicz , kicz i jeszcze raz kicz ale co zauważę i dobitnie podkreslę dobry kicz!!!Te filmy oglądało się w sumie dla przyjemności i rozrywki bo to było ich główne zadanie, Casiono royale było filmem naprawdę dobrym ponieważ zerwało z ta cukierkowośćią głownego bohatera teraz to jest agent z krwi i kości a nie jakiś goguś który wyrywa laski, cóż ja tego Bonda uważam za naprawdę dobre kino akcji , dostarczył mi rozrywki i ani chwili się nie nudziłem oglądając ten film, stąd moja wysoka ocena 8/10

Ps. nie chciałem urazić prawdziwych fanów serii pisząc że te filmy były kiczowate takie jest moje subiektywne zdanie.
Pozdrawiam
Filmomaniaków

shadeofhuman

Jestem fanem Bonda - każdego.
Nie urażasz mnie, wręcz przeciwnie.
Mam uwagi odnośnie każdego filmu, bez względu na to kto gra.
To moje prawo jako fana.

Pozdrawiam
Lord Satham

ocenił(a) film na 4
shadeofhuman

Też lubię Bonda, obejrzałem i oceniłem wszystkie części po kolei i masz rację mówiąc, że w Casino Royale zrywa się z tą "cukierkowością" i to jest naprawdę dobre rozwiązanie bo ludzie już mają dosyć tego starego Bonda z gadżetami i martini w ręku. Jednak jak dla mnie Quantum of Solace jest o wiele gorszy od Casino Royale... dla mnie tam było jakoś za mało akcji, o wiele mniej niż w CR. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
pachomir

Fakt Casino Royale postawił wysoko poprzeczkę, ale co do ilości akcji to się jakoś nie mogę zgodzić bo w Quantum akcji nie brakuje jest może na nieco niższym poziomie ale ogląda się to nadzwyczaj dobrze... i tak jak napisałem spełnia swoją rolę rozrywka jest na dobrym poziomie jakby było inaczej to sądzę że większość nie wytrwała by nawet do połowy filmu ;]

ocenił(a) film na 4
shadeofhuman

Quantum to obok "Śmierć nadejdzie jutro" najgorsza część serii. Zupełny brak klimatu i totalne zaprzeczenie bondowskości. No i jeszcze na dodatek najsłabszy wróg Bonda w historii. Film podobno miał być ambitny, przedstawiać głębię psychologiczną Bonda, a tymczasem QoS jest płaskie i baaaaardzo słabe fabularnie. Bardzo mało też dowiadujemy się też o tajemniczej organizacji pana White'a. Już "Casino Royale" było mało bondowskie, ale przynajmniej miało całkiem niezłą i przemyślaną fabułę. Natomiast Quantum to dla mnie porażka na całej linii.

ocenił(a) film na 6
shadeofhuman

Casino Royale stworzył nowe standardy, które cięzko było przebić. "Quantum of SOlace" nie udało się tego dokonać, co nie znaczy, że film nie jest dobry. Ludzie pamiętają Bondy z Connerym czy Moorem i nie potrafią pogodzić
się z nowym wizerunkiem Bonda, który tak naprawdę jest bardziej ludzki, niż kreacje Bonda stworzone kiedyś .Sa zamknięci na nowość, świeżość, a ograniczają swoją wyobraźnię i krytykują kierunek, który twórcy obrali na stworzenie nowego Bonda, bez zbędnych gadżetów, słynnych kwestii itd. To dlatego nowe filmy o Bondzie muszą zmagać się z krytyką upartych i nieprzygotowanych na zmiany fanów agenta 007, bo uważają, że "stary Bond" jest najlepszy i nic tego nie zmieni!! "Casino Royale" i "Quantum of Solace" to filmy o Bondzie godne XXI wieku. Niestety wielu zatrzymało się w latach 60. i 70. ostatniego stulecia.

ocenił(a) film na 10
Mr_MarQx

"Niestety wielu zatrzymało się w latach 60. i 70. ostatniego stulecia."

Lepiej nie mogłeś tego ująć ;D. Osobiście "Quantum of Solace" bardzo mi
się spodobał. Craig jest naprawdę znakomitym Bondem. Zresztą sam film
(mimo że gorszy od "Casino Royale) jest świetny.

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

A jeśli dajmy na to Batmanowi zmienionoby kolor kostiumu na różowy "bo wymagają tego standardy", to też by było dobrze? Bond powinien ewoluować i zawsze ewoluował, ale pewnych rzeczy po prostu nie należy zmieniać, bo to już nie będzie Bond. Antyfanom serii wszystko jedno, bo oni i tak tego nie zrozumieją.

ocenił(a) film na 6
Stranger

a czy Bond w "Quantum of Solace" nosi różowy garnitur?? Nie rozumiem za bardzo co miało znaczyć to porównanie do Batmana...

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

Chodzi mi o zmiany w "image'u" nowego Bonda. Już nawet nie chodzi o to, że Craig nie ma wyglądu Bonda. Do tego można nawet przywyknąć (Lazenby też nie miał). Brakuje tego bondowskiego charakteru. Tej klasy, elegancji, ciętej riposty, sarkazmu (wręcz czasem cynizmu), świetnej rozgrywki z przeciwnikami, a zarazem przymrużenia oka i dystansu. Bond powinien się zmieniać, ale nie należy naruszać szkieletu tej postaci, bo wtedy już Bond przestaje być Bondem. Mówicie, że Craig jest taki ludzki. Timothy Dalton też był bardzo ludzki (nie wychodził z opresji z czystym garniturkiem i niezburzoną fryzurką), ale jednocześnie nie przeszkadzało mu to posiadać wszystkich tych cech, o których wspomniałem (nawiasem mówiąc to mój ulubiony Bond zaraz po SC). Mówicie, że Craig jest twardzielem. Connery też taki był, a jednocześnie był bardzo bondowski. Jedno nie zaprzecza drugiemu. Bond może być twardy, krwawić, a przy tym zachować swoje największe walory. Liczę na to, że twórcy po krytyce QoS nieco zmienią kurs i dadzą nam choć odrobinę Bonda w Bondzie.

ocenił(a) film na 6
Stranger

A jak powinien wyglądać Bond? Nie ma chyba dokładnych opisow jego wyglądu w opowiadaniach Fleminga - chociaż nie wiem, bo nie czytałem żadnego z nich. Jaki jest ten szkielet Bonda, ktory nie powinien być naruszony. Czy wszystko ma się sprowadzać do wizji Bonda jaką zaprezentował nam Connery? A poza tym "Casino Royale" i "Quantum of Solace" to filmy przedstawiające początki Bonda, pokazują jak ow bohater się kreował, co sprawiło, że działa tak a nie inaczej. On się dopiero kształtuje, a to oznacza, że nie od zawsze była taki, jakim wielu chiałoby go widzieć w tych filmach. Bond jest niedoświadczony, młody, dziki, popełnia błędy, morduje, bo myśli że to dobre, nie słucha M. bo chce robić wszystko po swojemu i jednocześnie uczy się jak powinien postępować. Sprawa z Vesper skończyła się, zemścił się za jej śmierć, poznał prawdę. Myślę, że najpoźniej po "Quantum of Solace" zobaczymy Bonda już bliższego wyobraźni fanow serii...

ocenił(a) film na 6
Mr_MarQx

A ty, Stranger, czytałeś ktorąś z powieści Fleminga o Bondzie? Pytam tak tylko z ciekawości:)

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

Właśnie Fleming opisał wygląd Bonda szalenie precyzyjnie, z dokładnością do najmniejszych detali! ;) Tu jest to opisane -> http://en.wikipedia.org/wiki/James_Bond_(character)#Description_and_personal_lif e (niestety po angielsku). Inna sprawa, że Bond książkowy i filmowy tak naprawdę dość znacznie się od siebie różnią.

Owszem, restart serii miał na celu pokazać kształtowanie się pewnych cech u Bonda. Tyle że Bond Craiga to facet już blisko czterdziestoletni, z dwudziestoletnim doświadczeniem, m. in. wojsku (według oficjalnej biografii). To nie jest wcale taki żółtodziób! I właśnie to doświadczenie powinno go nauczyć panować nad emocjami i samodyscypliną. W końcu sekcja 00 to elita, tu się bierze tylko najlepszych a nie początkującego agenta, który "popełnia błędy". Inną sprawą jest to, że w MI6 z Bondem (początkującym jako 00, jeszcze bez ugruntowanej pozycji) obchodzą się jak z jajkiem, a M zachowuje się jak jego niańka. Na takim szczeblu samowolka agenta (i to jeszcze "świeżego") jest wręcz niedopuszczalna i świadczy o tym, że nie powinien się znajdować tam gdzie jest. Nawet w poprzednich, według niektórych "bajkowych", częściach przełożeni Bonda byli znacznie bardziej oschli i surowi wobec niego. Niejednokrotnie upominali go i uświadamiali, że obowiązuje go bezwzględna dyscyplina. Gdy w "Licencji na zabijanie" zdecydował się działać na własną rękę, mieli zamiar go zlikwidować, bez żadnych sentymentów. Powtarzam - sekcja 00 zobowiązuje - to nie są zabawy podwórkowe. Tu są najlepsi, nie ma czasu na popełnianie błędów i samowolę.

Nie należy też oczekiwać, że blisko czterdziestoletni dojrzały facet znacząco się zmieni. On już powinien być ukształtowany. Mogą zmienić się tylko niektóre aspekty jego osobowości (np. stosunek do kobiet), dlatego nie powinniśmy się spodziewać "gwałtownej rewolucji" w zachowaniu Bonda.

Co do Connery'ego - tak to już jest, on był pierwszy, jest uważany za wzór Bonda, ustalił pewne standardy i siłą rzeczy stanowi pewien punkt odniesienia wobec gry innych aktorów. Wprawdzie on sam różni się trochę od Bonda z książek, ale to jego wizja filmowa najpowszechniej się przyjęła. Ogromną zaletą serii jest też z pewnością to, że każdy aktor daje inne spojrzenie na postać Bonda, nie ma takich samych kreacji. Connery to twardziel i urokliwy zabijaka, Lazenby jest romantyczny, Moore to dowcipniś i jednocześnie dżentelmen z krwi i kości, Dalton jest bardzo ludzki i "książkowy", zaś Brosnan czerpie z każdego po trochu. Craig natomiast różni się od nich wszystkich jeszcze bardziej.

Co do powieści o Bondzie - na razie czytałem tylko dwie, u nas od zawsze były one dość trudno dostępne, choć teraz to się chyba powoli zmienia. Liczyłbym, że kiedyś przeczytam wszystkie. ;)

ocenił(a) film na 4
Stranger

Dodam jeszcze, że oczekiwałem od Quantum bardziej rozbudowanej analizy postępowania głównego bohatera, aspektu psychologicznego i piętna, jakie na nim wywarła jego pierwsza misja.

ocenił(a) film na 6
Stranger

Juz dawno temu oglądałem te stare filmy o Bondzie, więc szczegółów nie pamiętam. Wiem, że zawsze lubiałem Connery'ego w tej roli, za to nie przepadałem za Moorem. Podobał mi się również Dalton, a potem Brosnan średnio. Teraz lubię Craiga w tej roli. Nowy styl jaki obrali twórcy jak najbardziej mi odpowiada. W wiekszości poprzednich filmów (przed "Casino Royale") skupiano się na sensacji, akcji, mało było w tym wszystkim uczuć i obrazu wewnętrznego samego Bonda. teraz chyba jest inaczej i to mi się podoba. Akcji nie brakuje, a jednocześnie nie zapomniano, że Bond to człowiek, a nie przystojniak z pieknym uśmiechem, bronią w reku, który podrywa kobiety od tak, puści jakiś żarcik i zawsze wyjdzie nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji bez szwanku. To zawsze było dla mnie sztuczne, a samego Bonda postrzegałem jako postać mało realistyczną wręcz fantastyczną. Ale wiesz, każdy woli coś innego, każdy ma inny gust i upodobania.

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

W sumie Bond nigdy nie miał być w zamierzeniu realistyczny (przynajmniej ten filmowy). Zawsze była to postać nieco przerysowana, oderwana od rzeczywistości. Można wręcz nazwać to pastiszem (szczególnie widoczne było to za Moore'a). Dlatego bez przesady z tym trzymaniem się realizmu. Chociaż zachować umiar w tym wszystkim też należy. Czasem twórcy wymyślali takie rzeczy, że głowa boli. ;) I tak na marginesie, wbrew powszechnemu przekonaniu ani Casino, ani Quantum nie są wcale najbardziej realistycznymi Bondami. Bywały bardziej realne części. ;)

ocenił(a) film na 6
Stranger

co do "analizy postępowania głównego bohatera, aspektu psychologicznego i piętna, jakie na nim wywarła jego pierwsza misja". Jak dla mnie ten aspekt był rozbudowany wystarczająco. Trzeba szczerze przyznać, że Bond próbował się zemścić ze wszystkich swoich sił. Aby dojść do celu zadarł z samą M., rozpętał chaos w MI6 i nie zatrzymał się nawet wtedy, gdy był na celowniku CIA. Jego chęć zemsty była większa niż chęć zachowania statusu 00 i dalszego wykonywania swojej pracy. Kochał Vesper, chociaż nie chciał do tego otwarcie sie przyznać, bo uznano by go za mięczaka. Chyba każdy normalny mężczyzna, a co dopiero agent z licencją na zabijanie pomściłby świerć ukochanej osoby, chciałby aby ludzie odpowiedzialne za jej śmierć zostały tak a nie inaczej ukarane. Dlatego całkowicie rozumiem sposób postępowania Bonda. Przy okazji spotkał Camille, która również chciała się zemścić na zabójcach jej rodziców i siostry. Połaczyli siły, współpracowali ze sobą, bo mają podobne przezycia i cel - zemstę. Sposób działania nie był bezbłędny, bo oboje byli zaślepieni żądzą zemsty, ale jednocześnie nic nie mogło ich zatrzymać przed realizacją wsześniej postawionych sobie celów. Myślę, że własnie na warstwie psychologicznej Bonda i Camille opierał się cały film, ale to tylko moje zdanie. Oczywiście nie trzeba się z nim zgadzać.

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

Według mnie w tym filmie dość poważnie zachwiane były proporcje między akcją i fabułą. Film zdecydowanie ucierpiał na tym fabularnie. A należy przyznać, że w "Casino Royale" poradzono sobie z tą kwestią bardzo dobrze i nie można było się pod tym względem do niczego przyczepić. I właśnie przez to strasznie upłycony został motyw zemsty Bonda i jego obraz psychologiczny. Camille także mnie zawiodła. Liczyłem, że jej postać będzie bardziej rozbudowana i odegra istotniejszą rolę w filmie. A tak odnoszę wrażenie, że wepchnięto ją nieco na siłę, bo Bond w końcu musi otaczać się kobietami. Tak więc dla mnie, gdyby było więcej fabuły a mniej brawury i efekciarstwa, film mógłby być zdecydowanie lepszy. Zresztą w sumie bardzo często tak jest, że twórcy po odnoszącej sukces części starają się na siłę stworzyć coś jeszcze lepszego, a zwykle efekt jest zupełnie odwrotny od oczekiwanego.

ocenił(a) film na 6
Stranger

Przeważnie tak jest, że jeżeli poprzednik był wielkim hitem i do tego bardzo udanym filem, twórcy chcą zrobić coś lepszego. Nie zawsze to wychodzi. I przed seansem spodziewałem się słabego filmu, bo wielu bardzo go krytykowało. Dla tego też moje oczekiwania nie były zbyt wysokie, wiedziałem, że ten film nie "przebije" "Casino Royale". Faktycznie był słabszy, ale i tak spełnił moje oczekiwania. Jednak w porównaniu do przedwczoraj obejrzanego "Śmierć nadejdzie jutro", to nowy film o Bondzie jest arcydziełem...

ocenił(a) film na 4
Mr_MarQx

A to, że Quantum ma nawet niższą średnią ocen niż te znienawidzone Bondy z Brosnanem świadczy o tym, iż wielu ludzi dostrzega, że nowy Bond niekoniecznie idzie w dobrym kierunku.

Stranger

Albo znalazło się kilku, którzy dali mu 1 dla zasady, bo nie wypada, żeby był wyżej od poprzednich wersji. Tacy ludzie istnieją...

ocenił(a) film na 4
Kassandra_

Kretyni dający 1 "z zasady" znajdą się przy każdym filmie, nawet "Ojcu chrzestnym". Nic się na to niestety nie poradzi.

ocenił(a) film na 7
shadeofhuman

Krótko mówiąc: Seria przeżywa RENESANS! Coś jak metamorfoza Batmana (od
lat czterdziestych był dwulicowym detektywem w rajtuzach z extra
gadżetami, a w 1986 Frank Miller nazwał go Mrocznym Rycerzem i dodał mu
jedną "drugoplanową rzecz" - charakter. James B. dopiero w Casino Royale
i Quantum of Solance zaczyna mieć charakter - wcześniej był niczym
robot z dobrym softem do wyrywania dup. BTW Akcja 10/10
PZDR

ocenił(a) film na 4
macio_koko

Każdy z aktorów grających Bonda potrafił tej postaci nadać unikalny charakter. To, że poprzednie części nie były krwawe i brutalne nie oznacza, że Bond nigdy nie miał charakteru. Coś słabo oglądałeś.

ocenił(a) film na 10
shadeofhuman

Noooo ciekawe, wkurviony i rozgoryczony Bond wg. was powinien walić żartami i saczyć martini...

ocenił(a) film na 4
Hannibal_Lecter_4

Niekoniecznie, ale dobrze by było gdyby film bardziej zgłębił to "wkurwienie i rozgoryczenie" i pokazał Bonda bardziej od wewnątrz.