Nowego Bonda można potraktować jako dodatek do Cassino Royal i wtedy moim zdaniem całkiem inaczej się go ogląda. Uważam że scenariusz był dobry choć odstaje od innych ale ile można oglądać Bonda który ciągle uwodzi, pokonuje kolejnego dziwaka. Nie które Bondy za czasów Pierca to była przesada a szczególnie jak w jednym z odcinków unosił się na podartym żaglu i goniła go większa fala niż na Sri Lance. Nie zawsze Bond to muszą być zabawki Q, czasem potrzeba jakiejś zmiany bo ile można oglądać to samo
hmm czy dodatek? na moje ma to byc ciag dalszy..kolejna czesc tez bedzie nawiazywac do casino i quantum chyba...
Razem z Casino Royale wygląda to jeszcze gorzej, bo widać gołym okiem przepaść między tymi filmami.
Dokładnie. Z tego co wiem to miała być trylogia. Więc sądzę, że po ewentualnym wyjściu 3 wszystko ułoży się w jakąś spójną całość. Sądzę, że właśnie w tej kolejnej części nastąpi powrót [to może za mocne słowo] do starej konwencji. Ale nie chciałabym żeby twórcy poszli w stronę "Śmierć nadejdzie jutro". Powinni raczej zdecydować się na jakiś "złoty środek".
Mnie osobiście nie brkuje gadżetów Bonda i taka wersja mi pasuje, ale skoro ma być pokazana przemiana to teraz czas na mały ukłon w stronę tego "klimatu", którego tak wszystkim żał.
"ie które Bondy za czasów Pierca to była przesada a szczególnie jak w jednym z odcinków unosił się na podartym żaglu i goniła go większa fala niż na Sri Lance."
Niektórych wyczynów tego pana jako 007 nawet nie chce mi się komentować...
Ta trylogia może razem ciekawie by wyglądała, gdyby za kamerą stał ten sam reżyser. W wypadku tak ściśle powiązanych ze sobą filmów to konieczność! A tu widać niestety zbyt dużo różnic. Campbell w CR poradził sobie bardzo dobrze (zresztą on świetnie czuje Bonda - vide "GoldenEye"), a Forster niestety nie jest specjalistą od kina akcji. W ogóle mam wrażenie, że twórcy najpierw porwali się na bezpośredni sequel (QoS), a później już nie wiedzieli co dalej z tym zrobić. CR jakby nie patrzeć to film spójny i logiczny, ale jego kontynuacja jest niestety strasznie chaotyczna i nieprzemyślana. W tej sytuacji obawiałbym się o poziom trzeciej części trylogii. Zresztą trylogia nie jest nawet wcale przesądzona. Daniel Craig ma już podobno dość "mrocznego" Bonda i jest szansa, że kolejna część będzie podobna do tych poprzednich.
"Niektórych wyczynów tego pana jako 007 nawet nie chce mi się komentować..."
Czy to jego wina? Czy to on reżyserował? Pisał scenariusz? Kazał siebie wsadzać do niewidzialnego samochodu? Raczej pretensje należy składać do scenarzystów i producentów, którzy do tego doprowadzili. Inna sprawa, że po śmierci producenta Alberta R. Broccoliego Bond pod władaniem jego szanownej córeczki Barbary systematycznie się stacza.
Chciałbym też zauważyć, że głupoty w Bondach zdarzały się nie tylko za Brosnana. Jak nazwiesz wyskakiwanie z samolotu na początku "Moonrakera" albo walkę na grzbiecie pędzącego samolotu w "Ośmiorniczce"?