Co prawda konwencja nowego Bonda mi się nie podoba, ale nie o tym ten post.Skoro CR I QoS (i trzecia czesc tej trylogii chyba też) są prequelami całej serii, to czy kolejne filmy o Bondzie bedą już kontynuowały całą sage(tzn bedą juz np.po małzeństwie i owdowieniu Bonda i wszystkich innych wydarzeniach) czy tez bedą kontynuatorami nowych filmów (nową serią) tak jakby tamtyh 20 fimów w ogóle nie było?? Mozna sie pogubić
Mi się wydaje, że wrócą do starej konwencji. Chociaż do której (bo nie było jednej) trudno określić. Całkiem możliwe, że do szarmanckiego Bonda jak za Brosnana.
Z całym szacunkiem dla Brosnana, który spisywał się w tej roli bardzo dobrze, mam nadzieję, że jednak nie
wrócą do poprzedniej koncepcji. W każdym razie nie w 100 procentach... Sądzę, że dziwnie byłoby oglądać
Bonda-Lekkoducha po tym gdy się widziało Bonda-Człowieka Z Krwi i Kości. A już na pewno nie w wykonaniu,
świetnego przecież, Daniela Craig'a... Chyba za bardzo będzie się już kojarzył z nowym wizerunkiem agenta
Jej Królewskiej Mości... No chyba, że nagle zmienią jego image w trzecim prequelu... Albo chociaż przygotują
jakoś grunt przed przejściem do nowych przygód...
Zastanawiałem się nad tym i wydaje mi się, że twórcy kolejnych części (tzn. tych po zakończeniu trylogii
prequeli) będą mieli trudny orzech do zgryzienia.
Według mnie nakręcą jeszcze kilka filmów w stylu "Quantum of Solace". Pewnie będą to kontynuacje serii z Craigiem w roli główniej. Później, mam taką nadzieję, powrócą do korzeni (gadżety, Moneypenny, Q, Martini itp.), bo zachłysną się tą nijakością nowego Bonda. Moim zdaniem nie powinni rezygnować z tych aspektów, które stały się charakterystyczne dla filmów o 007. Teraz Bond, na dobrą sprawę, niczym nie różni się od Bourna albo innych bohaterów filmów sensacyjnych.
a wg. mnie ustawili sobie już grunt.
Powoli przez 2 części wprowadzili, my name is bond, wprowadzili wreszcie Astony, w Casino Pojawił się Martini:) A pod koniec Quantum pojawił się Barrel Sequence. Co znaczy, że twórcy, powoli dokładają klocków do wielkiej budowli.
I trzecia część jak zapewne twórcy zauważą, nie może iść po torze quantum, bo zaczynają tracić granicę. Za to z Craiga zrobią nadal-bona człowieka, ale z już większym dystansem i humorem do życia, a podadto bardziej ułożonego. W Quantum chodzi w większości w garniturach i gdy akurat nie strzela, albo się nie bije, jest bardzo elokwentny:D
Myślę, że obrali dobrą drogę. Trzecia część wprowadzi zapwen Q, którego zagra IMO debeściak do tej roli John Cleese i może Moneypenny. I zapewne Martini się też pojawi. I tak wyjdzie ładna trylogia:D
Amazing - Kolego... z tym Bournem to trochę przesadziłeś. A komentarza o nijakości już nawet nie
skomentuję :)
A to z tego prostego powodu, że Bond nigdy jeszcze nie był tak autentyczny jak teraz.
Ktoś już wcześniej wypowiadał się na temat gadżetów - chwała mu za to - ale niestety wątek przepadł gdzieś
na poprzednich stronach. Prawda jest właśnie taka - większość elektronicznych nowinek oglądamy na co
dzień. Jeśli nie na własnym biurku czy w samochodzie to w internecie czy gazetach branżowych. Co mają
jeszcze wymyślić...? Teleportować go z martini w ręku...? Moneypenny i Q - jak dla mnie - chociaż niezwykle
zabawni, niczego do fabuły nie wnosili a jedynie nadawali wszystkim filmom z serii 007 niemalże sitcomowy
charakter. Z resztą reakcja widzów na CR i QoS jedynie to potwierdza. To tak jakby wszyscy fani serialu
Przyjaciele nagle zostali pozbawieni dyskusji głównych bohaterów prowadzonych przy kawie w Central Perk...
Bez tych... ozdobników, że tak pozwolę sobie określić MP i niezrównanego Clees'a (którego, przepraszam, nie
da się jednak oglądać bez skojarzeń z Monty Pythonem ), Bond stał się bardziej wyrazisty.
Można dywagować w nieskończoność, więc żeby nie przeciągać - moim zdaniem w tym konretnym przypadku
zmiany wyszły jedynie na lepsze.
Mi się właśnie ta autentyczność nie podoba. Wolałem stare Bondy z Moorem, w których główny bohater wychodził bez najmniejszego szwanku i do tego z ironicznym uśmieszkiem z każdej sytuacji. O ile jeszcze "Casino Royale" przypadło mi do gustu (a nawet bardzo), to "Quantum of Solace" nie. Sądzę, że nie za dużo w nim było Bonda w Bondzie. Nie zostawili prawie nic, co charakteryzowało serię.