Seria bondowska przez ponad 40 lat swojego istnienia wytworzyła pewien standard i tradycję, z którymi nie zrywała. Elegancki gentelman w garniturze, mówiący "nazywam sie Bond...James Bond" i zamawiający martini z wódką, wstrząśnięte nie mieszane oraz niepowtarzalny klimat charakteryzowały wszystkie filmy z Bondem(poza Casino Royale, ale można mu to wybaczyć ze względu na ciekawą fabułę). A tu co? Facet w kurtce, popijający piwo w barze i zabijający każdego, kto mu podskoczy, tempo filmu tak szybkie, że nie da się nic zrozumieć i ogólny haos. Przez to Quantum Of Solace zamiast kontynuacją legendarnej serii stał się zwykłym preciętnum filmem sensacyjnym. Dałbym mu 3, ale za świetne aktorstwo Craiga podnoszę ocenę na 5.