Po ponownym seansie Casino Royale w TVP (bardzo OK) postanowiłem również ,,odświeżyć" Quantum of Solace i... w sumie moje odczucia nie zmieniły się odnośnie tego filmu...
Początek bardzo fajny... Efektowna scena pościgu samochodowego, następnie dynamiczna gonitwa po dachach budynków i ciekawie skonstruowana sekwencja walki w ręcz...
Ale od momentu pojawienia się na ekranie Olgi Kurylenko wszystko się sypie... Nie to żebym coś do niej miał, tylko jakoś film przestaje mnie wciągać a końcowa rozgrywka na pustyni jest po prostu nudna... Zdecydowanie brakuje mi Q i Moneypenny...
Mogło być świetnie a jest przeciętnie...
Brak znaków rozpoznawczych całej serii Bondów... Jakbym oglądał kolejne przygody Jason'a Bourne'a...
NIestety racja.
Casino Royale było znakomite. Mimo braku znakow rozpoznawczych Bonda to kilkakrotnie filmowcy puszczali oko do widza (martini czy teksty Bonda). A w QoS nie ma dosłownie nic! Po "My name is Bond, James Bond" z CR myślałem że reżyser dalej pójdzie w tą stronę i pokaże jak się formował najbardziej znany szpieg w historii kina. A tu nie ma nic co wiązałoby Bonda z Bondem. Gdyby zamiast Bonda był jakiś Smith to fabuła nic by nie straciła.
Nie mówiąc o przekombinowanym montażu (choć scena w operze przypadła mi do gustu) i Kurylenko która nie potrafi grać (co ludzie w niej widzą???).
Oby kolejny Bond był bardziej "stary" niż "nowy".
6/10