PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=349210}

007 Quantum of Solace

Quantum of Solace
2008
6,7 166 tys. ocen
6,7 10 1 165574
5,7 58 krytyków
007 Quantum of Solace
powrót do forum filmu 007 Quantum of Solace

Postacii Bondów

ocenił(a) film na 9

Na wstępie muszę nadmienić, że jestem fanem serii od długiego czasu (będzie z 16 lat). Co do kłótni, która jest tu prowadzona na temat tego że Craig się nie nadaje. Nie zgodzę się. Dla mnie pasu całkiem dobrze. Każdy z Bondów miał swój unikalny charakter i czas, w którym przyszło mu odgrywać tę rolę. Każdy z Bondów miał swój unikalny charakter dopasowany do czasów w jakich się znajdował. pamiętajmy, że bondy to nie kino autorskie gdzie reżyser ma więcej do powiedzenia od producenta. Bondy to idealny wytwór Fabryki Snów. Producenci Harry Saltzman i Albert Broccolii stworzyli ekranowy wizerunek postaci. Oryginał Fleminga jest zbliżony bardziej do Craigowskiego Bonda. Zimny, opanowany i w pewien sposób zarozumiały. W książkach brak jest tego za co kochamy ekranowego Bonda. Są kobiety, piękne samochody, egzotyczne lokacje i szaleńcy megalomanii, którzy szczerze w książkach są zdecydowanie lepsi niż w filmach. Ale wróćmy do aktorów, którzy kreowali tę postać.
1. Sean Connery - Lata 60-tę. Początek serii. Aktor z Connerego w tamtym czasie też był raczej nie wielki. Na ekranie stworzył postać tak jak chcieli tego producenci, a ci z kolei chcieli wnieść powiew świeżości do kina. Jego bonda pasuje idealnie do tamtych czasów. Eleganci, dowcipnym, obyty towarzysko, ale trochę też chłopak z ulicy. A jak dobrze wiemy książkowy Bond był raczej przedstawicielem brytyjskiej szlachty.
2. George Lazenby. Koniec lat 60-tych. mamy czasy wolnej miłości. Wprowadzamy więcej psychologii do postaci. Tracimy trochę tego szczeniackiego uroku, którego nie możemy odmówić Conneremu. Co za to dostajemy. Pożądanego agenta, który nawet kobiecie potrafi przyłożyć. Dowcip przekłada ponad obowiązek i jest bardziej zbliżony książkowemu oryginałowi.
3. Roger Moore. Lata 70-te i połowa 80-tych. Agent staje się bardziej komiczny, dowcipny, traci ten brutalny sznyt, który cechował dwóch poprzedników. pasuje do szalonej epoki disco i podwiniętych marynarek w stylu Miami Vice. Tracimy prawdziwą akcję na rzecz komedii (moore sam o to zabiegał)
4. Timothy Dalton. Druga połowa lat 80-tych. Chyba najbliższy książkowemu oryginałowi. Nie za przystojny, nie za szarmancki, brutal o czułym sercu. Jego dowcipy są zabawne ale nie komiczne jak za czasów Moore`a. A do tego dość trudny okres na świecie i problemy scenariuszowe.
5. Pierce Brosnan. Lata 90-te. Bond powraca na ekrany. komunistów nie ma trzeba coś wymyślić. Bond lekko pyszałkowaty, dowcipny, kwitujący nawet swoją śmierć dowcipem, ale też twardy i nie pozbawiony uczuć. idealny produkt angielski czasu imprez z ecstasy.
6. Daniel Craig. Obecnie. Brutalny twardy, popełniający błędy i krwawiący porządnie po obiciu. Kult ciała panujący obecnie idealnie widać na tym przykładzie.
Casino Royale było dość wiernym odzwierciedleniem książki. I taki był właśnie Bond trochę nie doświadczony, trochę niepewny swoich ruchów. Tu bronię Craiga, bo uważam, że wybrnął z tego pierwszorzędnie. Nie możemy w restarcie serii oczekiwać latających samochodów i laserów w zegarkach. Ostatnim czasem wszystkie serie wznawiane po latach idą w stronę realności. Bondy po prostu odzwierciedlają naszą potrzebę w kinie. W książce Casino Royale pada na koniec tekst, tak jak i w filmie, Zadanie skończone. Suka nie żyje. i w tym momencie już wiemy jaki będzie Bond. Zimny, twardy, a kobiety będzie traktował jak zabawki. W filmie tej przemiany nie ma to serwuje nam dopiero Quantum Of Solace. Sam jestem zdanie, że druga odstłona Craiga jest słabsza od pierwszej, kuleje zwłaszcza scenariusz, choć ma parę naprawdę cudnych momentów. W Quantum akcja wydaję się być chaotyczna, trup ściele się gęsto, ale wszystko do czegoś prowadzi. Do finału, w którym Bond znajduje zdradzieckiego kochanka Vesper. Tu dopiero w filmie następuje przemiana. Widać to w sposobie zachowania, ubiorze i końcowej rozmowie z M. Od tego momentu wiemy, że na ekranie powróci nie kto inny jak ten bond, którego kino serwowało nam przez 40 lat od Dr. NO do Śmierć Nadejdzie Jutro. Przez to uważam, że nie powinniśmy obwiniać Craiga za kiepską postać. On ma najtrudniej bo przed nim było 5 innych. i żaden nie zaczynał od początku kariery 00. Oni wszyscy dostawali gotową postać i ją kreowali. Daniel musiał ją wykreować od zera przez bardzo dobre Casino Royal, które trzymało bondowski poziom, i dzikie, chaotyczne Quantum of Solace, które doprowadziło do końca jego morderczą podróż przez arkany zawodu tajnego agenta Jej Królewskiej Mości. Wierzę, że następny film bedzie już jednym z tych, które znamy od 40 lat, bo Craig nie bedzie już musiał się uczyć zawodu, on na nim zdążył już zjeść zęby.
PS. Co do kwestii najlepszego odtwórcy dałbym takie zestawienie
1. Sean Connery, George Lazenby, Roger Moore, Timothy Dalton, Pierce Brosnan, Daniel Craig.
Dla mnie nie ma lepszy-gorszy każdy był dobry w swoim czasie. A dobre są dla mnie te bondy, które nawet po upływie 40 lat nadal chętnie oglądam. Ale jakie to są to proponuję otworzyć osobny temat. Z zaznaczeniem, że nie kierujemy się sentymentem, a oglądamy wszystkie filmy jeszcze raz i oceniamy je teraz. Sam się zdziwiłem po maratonie niedawnym jak bardzo zmieniły się moje ulubione tytuły
Pozdrawiam