Patrze i nie wierze. W naszej telewizji wszyscy rozplywaja sie nad nowym Bondem, a ja patrze i nie wierze. Zarowno na sam film, jak i na te wypowiedzi. Czyzbym ogladal cos innego?! Moze pomylilem sale kinowe i obejrzalem inny film? Juz dawno tak sie w kinie nie wynudzilem, jak na tym Bondzie.
Fabula? - Jaka fabula?!
Sceny akcji? - Jakie sceny akcji?! Te "migawki z MTV", na ktorych ujecie zmienia sie kilka razy na sekunde, gdzie w ogole nie widac kto, kogo, czym i za co - to jakas paranoja! Jak chcieli sobie zrobic psychodeliczny teledysk, to prosze bardzo, tylko dlaczego akurat z Bonda?
Ostatnim, a wlasciwie - pierwszym, gwozdziem do trumny jest juz sam opening - efekciarski w najgorszym tego slowa znaczeniu, obrzydliwy i pozbawiony wszelkiego smaku - zrobiony chyba tylko po to, zeby pokazac, ze "bylo ich stac". W "Casino Royale" opening byl sliczny - prosty, elegancki, stylowy - "bondowy". A tu odnosze wrazenie, ze tworcom woda sodowa uderzyla do lepetyn juz do reszty i najzwyczajniej w swiecie - zrobili gniota. I tyle w temacie.